niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział XXII: "Uwięziona - udręczona" Część 1

    Zaczęłam płakać zasłaniając twarz dłońmi. Wtrącono mnie do celi. Mnie- przyszłą królową Arendelle. Och, jaka ja byłam naiwna... Mogłam ostrzec mojego ojca. Mogłam go uchronić od śmierci. Pozwoliłam mu się ożenić z kobietą, której w ogóle nie znał. Oczarowała go swoją urodą i owinęła wokół palca. Jak ja mogłam na to pozwolić...     
             
              Dzień pierwszy...
     Obudziłam się z ogromnym bólem pleców. Podniosłam moją ciężką głowę i się za nią złapałam. Dopiero teraz kiedy jako tako trzeźwo myślałam mogłam zobaczyć „wnętrze” mojego „pokoju”, w którym będę przebywać na czas nieokreślony. Ściany, podłogę i sufit nie pokrywała żadna warstwa tynku. Widoczne były tylko duże, ciężkie kamienie, z których zbudowane były lochy. Na ścianie było zawieszone drewniane łóżko na łańcuchach. Ale nie było ono miłe i przyjemne. Na przeciwległej ścianie znajdował się kominek. „Ciekawe czym mam w nim palić?” pomyślałam zgryźliwie. „Sobą?”. W ścianie prostopadłej do tej, na której znajdowało się łóżko widniało małe okno, przez które wpadała nikła ilość promieni nie mających w zasadzie skąd wpadać, bo niebo przykryły szare chmury. I tylko tyle. Miałam okno, łóżko, kominek (, w którym nie miałam czym palić) i kamienie, z których zbudowane były ściany. Co tu więcej opowiadać? Nie było „aksamitnych jak kocie futro” poduszek, ceramicznych doniczek na pięknie kwitnące kwiaty, kapci, które grzały w nogi, ażurowych poszewek na miękkie poduszki i zegarka dającego znać, która godzina. Nic. Tylko cztery puste ściany. „Nowocześnie” znów zgryźliwie pomyślałam. „Minimalizm jest teraz na topie”. Usiadłam po turecku na drewnianym, twardym, wilgotnym łóżku i starałam się nie myśleć o zimnie jakie trzęsło moim ciałem. Wtrącono mnie do celi. Florence stała z mężczyznami, którzy mnie do niej wtrącili. To znaczy... że ona ściągnęła tu te wojsko. Najpierw zjawiła się z armią duchów, teraz- z prawdziwą. Ożeniła się z moim ojcem dzięki swojej urodzie, by zyskać władzę po jego śmierci. Więc to wszystko było ukartowane. Armia ze wschodu zmieniająca się w czarne diamenty, jeniec, ślub. Czarna magia, jaką wyczuła wtedy Hasai to była ona. Na pewno jest wiedźmą. Stworzyła wojsko z tajemniczych, mieniących się istot na tyle słabą, by dało się z nią  wygrać i przejąć wymyślonego „jeńca”. Tak łatwo dałam się oszukać! Jak ja mogłam?! Strażnicy pewnie bardzo się martwili. W końcu nie wracam do domu już drugą noc. Jack... Matko, co z nim będzie? Tak bardzo go kochałam. Nawet ojca i matki razem wziętych nie darzyłam taką miłością jak tego śnieżnego durnia, przez którego zawsze dzieje mi się krzywda. Ale kochałam go pomimo tylu tarapatów, w jakie mnie pakował. Nawet nie mogłam powiedzieć za co darzyłam go takim uczuciem, bo po prostu nie wiedziałam... Nawet nie za urodę. Nie był piękny jak z okładki. Zawsze uśmiechałam się patrząc na jego lekko odstające uszy, a kiedy On tylko to widział zasłaniał je dłońmi i robił się cały czerwony. Nie wiem czy z nerwów, czy z zawstydzenia. Za to miał piękne włosy. Urwałam na chwilę i wzięłam pęczek swoich białych... już szarych włosów w rękę. I miał oczy z rodzaju tych, w które jeśli tylko się zajrzało wybaczało się ich właścicielowi wszelkie przewinienia. Skórę nieskazitelną, jak jedwab wymoczony w lodzie. Z resztą: ja też teraz taką miałam. Jack miał niepohamowane poczucie humoru. Rzucał żartami tak notorycznie, że nie skończyłam się śmiać z jednego tekstu, a zaczynałam z drugiego. Niejednokrotnie wręcz błagałam chłopaka, żeby przestał, ale On jeszcze bardziej się nakręcał. Uciekałam wtedy i modliłam się, żebym nie wybuchła, bo moja pulsująca głowa była niczym tykająca bomba. Ale trzeba przyznać: jeśli działo się coś złego to Jack był najpoważniejszy ze wszystkich. Zawsze trzeźwo myślał, a ja bardzo ceniłam w nim brak paniki i całkowite opanowanie pośród burzy jaka zwykle rozgrywa się przy jakimś nieszczęściu. Nigdy mu nie zapomnę jak się mną opiekował kiedy miałam gorączkę, a potem jak wpadłam pod lód. A co najważniejsze: On był ze mną. Poświęcał mi mnóstwo uwagi, jakiej niegdyś potrzebowałam od rodziców. Z czasem stałam się po prostu: ich córką. Żadnej czułości, jakiej zawsze zazdrościłam Annie. Jeśli chodziło o naukę, zachowanie i maniery wygrywałam z młodszą siostrą i zyskiwałam uznanie rodziców. Ale jak bym się nie starała nigdy nie zaznałam od nich tyle miłości ile moja siostra. Naprawdę zawsze wtedy krzywo na nią patrzyłam. Ale potem myślałam: „Przecież Ona jest twoją siostrą! Nie możesz jej zazdrościć! To nie jej wina, kochaj ją całym sercem” i wszystko wracało do normy. Po prostu się wtedy uspokajałam. To była wina tylko i wyłącznie moich rodziców. Chociaż ich też często usprawiedliwiałam. Może myśleli, że skoro jestem taka „panna idealna” to nie potrzebuję tyle czułości z ich strony ile moja niezdarna, młodsza siostrzyczka? No cóż, nigdy się tego nie dowiedziałam i przypuszczam, że nie dowiem. W każdym mąć razie- nie od nich. Nie żyją. Najpierw mama potem tata. Życie jest okrutne. Wystawiło mnie na ogromną próbę. Przez piętnaście lat miałam święty spokój. Cieszyłyśmy się z Anką jak było wspólne śniadanie w soboty. To było dla nas dopiero wydarzenie! A już tydzień przed corocznym festynem skakałyśmy z radości.  Nagle przez rok poznałam Jack’a, dwa razy mało co nie umarłam, śmierć zabrała moich rodziców, zostałam strażniczką, dostałam moc i wybrał mnie ogromny, biały smok mówiąc coś o czystości duszy. Świetnie, prawda? Tylko mi pozazdrościć. A teraz siedziałam w zimnej dziurze, bo jakaś wiedźma chce zapanować nad moim ukochanym królestwem.
     Nogi mi już zdrętwiały, musiałam trochę się poruszać. Wstałam więc i przeszłam się do sąsiedniej ściany. Na jednym z największych kamieni był wyryty spory napis, którego wcześniej nie zauważyłam „BÓG ODDA MI SPRAWIEDLIWOŚĆ”.
-Miejmy nadzieję...- szepnęłam sama do siebie pocierając dłońmi ramiona, a z moich ust wydobył się pióropusz pary.
Nagle usłyszałam szczęk krat*.
-Witam, witam- odezwał się strażnik i wrzucił mi widłami stok siana- przyniosłem księżniczce, bo rodzina królewska musi mieć zapewnione wygody.- dodał z przekąsem i zamknął wejście.
„Jak bydłu” pomyślałam, a w moich oczach pojawiły się łzy, którym pozwoliłam spłynąć po policzkach. Pewnie jeszcze wiele razy się napłaczę. W końcu łzy będą musiały mi się skończyć. Wzięłam siano i rozłożyłam na „łóżku”. Może będzie mi chociaż trochę wygodniej. Najpierw wrzuciłam wszystko i zadowolona chciałam usiąść, ale... „i tak nie mam zajęcia” pomyślałam. Usiadłam więc na podłodze i zaczęłam układać moją „pościel” słomka po słomce na drewnie. Raz pionowo, raz poziomo tak, że układały się na krzyż. Zajęło mi to mnóstwo czasu, ale chociaż zleciało mi jakoś do wieczora. Kiedy ułożyłam ostatnią słomkę uśmiechnęłam się, bo nawet ładnie to wszystko wyglądało. No i było wygodne i w miarę miękkie. Zadowolona i zmęczona swoją pracą położyłam się spać, by kolejny dzień spędzić zamknięta w czterech ścianach.
*  ja tak to będę opisywać, ale wiecie, że chodzi mi o te pionowe drążki, które znajdują się w więzieniach.

Obiecałam, że będę podawać tytuły filmów lub książek, z których zaczerpnęłam pomysł.
Muszę nadrobić poprzednie rozdziały, więc... do dzieła!
Rozdział I
Balet- cały pomysł na to, żeby główna bohaterka tańczyła ten rodzaj tańca zaczerpnęłam z „Kwiatów na poddaszu”. Istnieje zarówno film (który oglądałam jako pierwszy) jak i książka, którą czytałam (i jestem w trakcie drugiej części „Płatki na wietrze”). Stąd wiem jak opisywać ruchy, jak to wszystko wygląda, jak ktoś się czuje gdy tańczy- wszystko.
Czarnoskóra służba- ten pomysł zaczerpnęłam z filmu „Służące”, który ubóstwiam i który mogłabym oglądać w kółko. Po prostu kocham ten film, ale jest on mało popularny.
April (ulubienica Elsy)- to imię (także czarnoskórej kobiety) z filmu „Sekretne życie pszczół”
Rozdział III
Wzmianka o sukniach z wieloma warstwami i czarownicach- od mojej siostry, która o ile dobrze pamiętam wie to z książki „Salem”.
„Drezdeńskie lalki”- także „Kwiaty na poddaszu”
Rozdział IV
Sen, róża „kwitnąca na przekór mrozom” i trzy krople krwi na śniegu- „Królewna Śnieżka i Łowca”
Rozdział XVIII
Smok- ten pomysł był z filmu „Eragon”
Rozdział XXII
„Bóg odda mi sprawiedliwość”- z filmu „Hrabia Monte Christo”, który też ubóstwiam.


 Narazie chyba tyle, jak widzicie nie we wszystkich rozdziałach kierowałam się tym, co ktoś już stworzył.
A no i jak już pewnie sami zobaczyliście jest już 3000 wyświetleń!!!
Bardzo się cieszę i dziękuję tym, którzy czytają.
Wszystkie filmy i książki oczywiście polecam, naprawdę warto je obejrzeć lub przeczytać.
Teraz postaram się dodawać rozdziały co dwa dni, bo mam duuuużo czasu i super pomysł.
Jakbyście mogli to w komentarzach napiszcie, które książki/filmy czytaliście/oglądaliście, które nie, jakieś wrażenia czy coś w tym stylu.(oczywiście opinie co do rozdziału także mile widziane) 
Do następnego rozdziału!






2 komentarze:

  1. Super rozdział. Jack ma ją znaleźć bo nie wytrzymam jak Elsa będzie siedziała w lochu. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny, ale trochę przygnębiający... Traktują Elsę jak wrzody na tyłku (za przeproszeniem). Bardzo mi jej żal... Mam nadzieję, że szybko się stamtąd uwolni.
    A co do filmów czy książek... Najczęściej oglądam ekranizacje Marvela typu "Iron man", "Kapitan Ameryka" czy "Avengers"... A książki czytam gatunkowo w pięć światów. Właśnie zaczynam "Grę o Tron". Mam całe wakacje i na pewno skończę (a może zacznę kolejne części XD), w przeciwieństwie do "Potopu", który no cóż... Skończyłam na 128 stronie i nie mam siły czytać dalej...

    OdpowiedzUsuń