środa, 17 czerwca 2015

Rozdział XVI: "Moje Elsa"


Kochani moi bardzo, ale to bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Ale koniec roku to jedno wielkie zamieszanie. I choć nic nie poprawiam to i tak mam masę rzeczy na głowie. Teraz mam dla Was rozdział. Jest to pewnego rodzaju podsumowanie. Nie często będę tak pisać, ale tu było to potrzebne. Dowiecie się kilku ciekawych rzeczy. 
Zapraszam do czytania!

Z perspektywy Jack’a.
     Else poznałem przypadkiem. Otworzyłem zły portal i wylądowaliśmy w Arendelle. Wszyscy byli wtedy na mnie wściekli. Oprócz Ząbek, która zawsze mnie wspierała. Zdenerwowany wzbiłem się w powietrze chcąc uwolnić się od tych słów wypowiadanych ze złością. Podleciałem do któregoś z okien pobliskiego zamku. Stała w nim prześliczna dziewczyna i rozglądała się. Mogłoby się wydawać, że czegoś szukała. Zdecydowałem się jej bardziej przyjrzeć. Zbliżyłem się do dziewczyny. Miała długie blond włosy, aż do pasa. Falowały na wietrze. Księżyc oświetlał jej bladą twarz, pełne, różowe usta i duże, turkusowe oczy. Bardzo się zdziwiłem, bo patrzyła na mnie z mieszanką strachu i zaskoczenia.
- Dobrze Ci radzę, odejdź stąd. – odparła bardzo władczo trzymając biały wazon w ręce.
-Ty mnie widzisz?- odparłem zaskoczony.
Jednak ktoś mnie widział! I to ktoś w moim wieku! Nie do wiary, czułem niewyobrażalną radość. Zaraz potem zjawiła się reszta strażników. Jednogłośnie zdecydowali, że wyczyszczą jej pamięć. Nie wiedziałem co czuć. Osoba, którą przed chwilą poznałem, jedyna mnie widząca, może zaraz zapomnieć o całym tym incydencie przed chwilą. Chciałem chodźmy z nią porozmawiać. Spontanicznie podbiegłem przed nią i powiedziałem, że ja to załatwię. Uwierzyli mi. Zacząłem z nią rozmawiać. Opowiedziałem jej o wszystkim, o strażnikach, jak to jest. Widać, że była mocno zaskoczona. Zadawała mnóstwo pytań! Nie nadążałem z odpowiedziami.  Od razu dowiedziała się o mojej mocy. Była nią zafascynowana. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Choć muszę przyznać, że równie szybko poczułem do Elsy coś więcej niż przyjaźń. Była z bogatej rodziny, ale nie była jak te inne, rozpieszczone panny. Miała wielkie serce i chciała się nim dzielić z innymi. Dostrzegała ubóstwo. Nie umiała pozostać wobec niego obojętna. Nawet co drugi dzień noszę z nią kosze na biedne dzielnice. Oprócz jej urody zadziwiała mnie też jej ogromna mądrość i inteligencja. Umiała ją bardzo dobrze wykorzystać, a ja nie dorastałem jej do pięt. Po tym, jak zdecydowałem, że na pewno nie będę czyścił  jej pamięci dowiedziałem się kim jest. Kiedy już porozmawialiśmy musiałem wracać na biegun, bo strażnicy zaczęliby podejrzewać mnie o nie wykonanie powierzonego mi zadania. Właśnie wtedy była rada. Dowiedziałem się, że niedługo pojawi się nowy strażnik. Jednym z kandydatów na tą „fuchę” była właśnie Elsa. Oniemiałem, moje zaskoczenie sięgało wtedy zenitu. Pomimo to milczałem, obiecałem sobie, że nic jej nie powiem.
     Bardzo łatwo pakowaliśmy się w tarapaty. Raz Elsa miała bardzo wysoką gorączkę. Zmuszony byłem wykorzystać chłód swojego ciała, by ją zbić. Martwiłem się wtedy o nią. Bałem się, że mogłem ją stracić. Gdy położyłem się z nią do łóżka zależało mi tylko na tym, by zbić gorączkę i by Elsa przeżyła. Kiedy już wyzdrowiała zdecydowałem, że zabiorę ją na łyżwy. Było to moje ulubione miejsce. Stawik, który wypróbowywałem milion razy. W połowie drogi dziewczyna stwierdziła, że jej zimno. Nie dziwię się, byłem tak podekscytowany wyprawą, że nie dałem jej czasu na odpowiedni ubiór. Wyczarowałem jej więc grubą bluzę i ciepłe buty. Wtedy spontanicznie do niej podszedłem i głęboko patrzyłem w jej oczy. Wreszcie nasze usta się spotkały. Więc ona też mnie kochała! Byłem niewyobrażalnie szczęśliwy. Dolecieliśmy na miejsce. Elsa była bardzo zdolna i szybko opanowała sztukę jeżdżenia na łyżwach. Byłem z niej dumny. W pewnej chwili blondynka wyrzuciła moją laskę, a ta utknęła w śniegu. Jeszcze ta moja ukochana jędza zaczęła się śmiać! To było bezczelne! Usiłowałem wyciągnąć kij z stwardniałego śniegu gdy dobiegł mnie głos Elsy.
-Jack...
Szybko odwróciłem się w stronę dziewczyny. W jej oczach dostrzegałem strach. Postawiła krok i słyszałem tylko trzask lodu. Przeraziłem się. Jak najszybciej podbiegłem do dziury, wskoczyłem do lodowatej wody i wyciągnąłem blondynkę. Była cała zimna, nieprzytomna. Jedynym ratunkiem było zabranie jej do Mikołaja, do którego miałem zaledwie kilka kilometrów. W przeciwieństwie do Arendelle, gdzie lecieliśmy niecałą godzinę. Szybko dotarłem do domu North’a. Nawet nie pukałem. Wszedłem z Elsą na rękach i ułożyłem dziewczynę na kanapie. Zdjąłem z niej przemoknięte ciuchy i przykryłem ją kocem. Mikołaj zaskoczony w jednej sekundzie pojął o co w tym wszystkim chodzi. Ale miałem to gdzieś. Obchodziła mnie tylko Elsa. Dzięki Bogu oddychała. Miałem nadzieję, że wyzdrowieje. To była moja wina! To ja zaprowadziłem ją na ten cholerny staw! Mogłem stracić osobę, której tego samego dnia wyznałem miłość. Kochałem ją i oddałbym wszystko, by był zdrowa. Byłem przy niej cały czas. Po czterech dniach Mikołaj zmusił mnie do wzięcia kąpieli. Kiedy przyszedłem do pokoju, w którym leżała dziewczyna, Elsa przecierała oczy. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, ale zacząłem mieć wątpliwości. To prze ze mnie wpadła pod lód. Stanowiłem dla niej zagrożenie. Mój chłód ją zabijał, a ona zgadzała się na powolne konanie. Jednak nie pozwoliła mi odejść. Wyraziła pełną zgodę na zabójstwo, a ja pójdę siedzieć na zbrodnię, okrutną zbrodnię.
     Dalej jakaś baba tak wypucowała szybę, że myślałem, że okno jest otwarte i z dużą prędkością wleciałem w szkło, a te rozsypało się na kawałki i boleśnie wbiło w moje ciało.. Natychmiast zebrałem się i udałem do Arendelle. Niestety z małych ran lała się krew, a każdy najmniejszy ruch sprawiał niesamowity ból. Byłem już niedaleko zamku, ale nie miałem już sił, by dolecieć do Elsy. Na szczęście ona znalazła mnie. Kiedy przyklęknęła przy mnie jej wisiorek, prezent ode mnie, miał ciemnoniebieską barwę.
-Chociaż wiemy, że działa- odparłem patrząc na podarunek.
Kiedy wyzdrowiałem przysięgliśmy sobie, że nigdy więcej nie pozwolimy na tyle nieszczęść w jednym czasie.
     North miał mi za złe miłość do dziewczyny. Nie chciał, by wiedziała. Zmuszał mnie do zostawienia jej. Ale ja wiedziałem, że będzie strażniczką! Miała w sobie coś niezwykłego! Nie była jak ci wszyscy inni kandydaci. Byłem pewny, że to ona będzie strażniczką. Pewnego dnia Mikołaj przekonał mnie na tyle, że zdecydowałem, iż lepiej będzie zrzec się nieśmiertelności. Jednak po tym, jak trochę nad tym pomyślałem, zdecydowałem, że poczekam z złożeniem wniosku do ogłoszenia nowego strażnika. Miałem rację! Pewnego dnia okazało się, że to Elsa jest tą wybraną. Ucieszyłem się, ale w jej oczach widziałem strach. Wybiegła z siedziby i popędziła przed siebie. Szalała zamieć. Martwiłem się o nią. Bałem się, że zmarznie. Śnieżyca uniemożliwiła mi latanie i zgubiłem moją kochaną Else. Chodziłem całą noc i szukałem dziewczyny. Na marne. Dopiero rankiem zobaczyłem czerwoną plamę na środku jeziora daleko w lesie.
-Elsa!
Dziewczyna podniosła się, a z jej ręki wystrzelił lodowy promień. Po tym nad całym jeziorem zaczął padać mieniący się śnieg. Kiedy zacząłem biec w jej stronę zaczęła szybko uciekać. Ale widziałem, że już się nie boi. Ucieka z uśmiechem na twarzy. Wyglądała pięknie na tle białego puchu w czerwonej, zwiewnej sukience. A więc księżyc obdarował ją taką samą mocą, jaką podarował mi.
     Kocham Else i nigdy nie przestanę. Oddam za nią życie jeśli będzie trzeba.

Obiecuję, że teraz niedługo będziecie czekać na następny rozdział.


3 komentarze:

  1. Słodko ,cudownie i jeszcze przepięknie. Nie mogłam się do czekać kiedy wstawisz. Czekam niecierpliwie na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale uroczo...
    Super rozdział! Już nie mogę doczekać się następnego.
    Pozdrawiam i czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że przypadki chodzą po ludziach. Gdyby nie one nie przeżylibyśmy tyle pięknych chwil.
    Super rozdział! Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń