środa, 24 czerwca 2015

Rozdział XX: "...a może jednak nie"

Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam oszołomiona. Co miałam zrobić? Musiałam to wszystko przemyśleć. Czy jest zagrożenie życia? Czy ta armia jest wielka? Czy obejdą się bez pomocy? Naprawdę nie miałam pojęcia jak postąpić, co o tym myśleć. Poszłam do swojego pokoju patrząc się tępo  przed siebie. Usiadłam na łóżku i wsłuchałam się w tykanie zegara wiszącego nad drzwiami. Tyk, tyk, tyk, tyk.
-Elso... to Twój ojciec, ale.... eh... Mówił, że sobie poradzi....ale, ale jeśli ta armia okaże się mieć przewagę?- mówiłam sama do siebie.- trzeba się rozeznać.
Podbiegłam do szafy, wyciągnęłam bluzę, spodnie i wygodne buty. Trzeba było tam lecieć i sprawdzić, jacy oni są. Szybko zbiegłam z góry i udałam się do Hasai. „Czas lecieć”. Poszybowałyśmy wysoko w górę i udałyśmy się na wschód. Leciałyśmy już od jakiejś godziny. Nagle mój wzrok przykuły ciemne plamki za wzgórzem. „Wyżej, bo nas zauważą”. Byli to dziwni żołnierze, ubrani w czarną , błyszczącą zbroję. Cali pokryci metalem szli równo na zachód. Było ich wielu, a samo spojrzenie na nich budziło grozę w moim sercu. Nie odzywali się do siebie, słuchać było tylko mocne tupanie kilku tysięcy nóg w jednym momencie. Wyglądali jak przykryci czarnymi diamentami. W świetle słońca ich wypolerowane zbroje mieniły się jak brylanty.  Maszerowali w kilku prostokątach. „Jest ich za dużo” „Tak, ale to nie są zwykli rycerze. Czuję tu czarną magię” odparła smoczyca. „Czas wracać do domu Hasai”.
     Kiedy wróciłyśmy strażnicy chodzili zdenerwowani po pokoju co jakiś czas coś szepcząc.
-Elso!- wykrzyknął Jack i podbiegł do mnie- gdzie byłaś?
-Na zwiadach, co się stało?
-Nie widzieliśmy jak wyszłaś z pokoju i bardzo się o Ciebie martwiliśmy- powiedział North.
-Dobrze, przepraszam, byłam pod wpływem emocji.
Nastała chwila ciszy, a wszyscy zdawali się czekać na coś z mojej strony.
-Iiii...- odparła wróżka.
-I co?- zapytałam.
-I co z tą armią? Jaka ona jest?
-Och, jest ogromna. Mają wytrzymałe, czarne zbroje, wyglądają strasznie.
-Ile konkretnie?- odparł Mikołaj.
-Kilka, kilkanaście tysięcy.
-To nie dużo.
-W porównaniu z siedmiotysięczną armią Arendelle?! Nie mają szans! Musimy im pomóc!
-Elso... jeszcze o jednaj zasadzie Ci nie powiedzieliśmy.- zaczął North spoglądając na strażników- Otóż nie  możemy się mieszać w sprawy dorosłych jeśli ich czyny nie zagrażają światu.
-Ale, ale...
-Elso. Można pomagać, o ile osoba, której niesiesz pomoc jest dla Ciebie kimś bliskim. Ty możesz walczyć, ale my nie.
Spuściłam głowę.
-Więc ja będę walczyć.
-A my pomożemy Ci się przygotować- odparła Ząbek.
- Zaczynamy od jutra, dziś idziemy spać, jest późno- powiedział Zając.
Wszyscy mruknęli na zgodę i rozeszli się do swoich pokoi. Tej nocy Jack spał ze mną przytulając do siebie moje trzęsące się ciało.
-Wiem, że się martwisz, ale dacie radę. Naprawdę chciałbym Ci pomóc.
-Już pomogłeś- powiedziałam przez łzy.
-Jak?
-Nauczyłeś mnie panować nad mocą.
Chłopak tyko mocniej mnie przytulił, a ja po chwili zasnęłam w jego ramionach.
     Każdy wstał rano zadręczony myślą o bitwie, w której tylko ja stanę do walki. Zjedliśmy śniadanie w ciszy przerywanej uderzeniami sztućców o talerze. Od ósmej zaczęłam ćwiczyć z białowłosym panowanie nad mocą. O jedenastej odbyła się kolejna lekcja, którą dawała mi Ząbek. Uczyła mnie ona płynnego lotu i uników. Kolejne zajęcia odbywały się z North’em około czternastej. Mikołaj pokazywał mi jak władać mieczem i nawet dał mi jeden ze swoich. Piasek i Zając udzielili zaledwie kilka rad.
     Kolejne dni mijały mi na ćwiczeniach. Yeti szykowały dla mnie i Hasai mocną zbroję. Z mojego pokoju wychodziłam o siódmej rano i wracałam o dwudziestej zlana potem i zmęczona. Zostawała mi tylko odprężająca kąpiel i ciepłe łóżko, które szybko wprawiało mnie w sen. W ostatni dzień przygotowań mogłam odpocząć i nabrać siły do walki. Jednak nie dałam mojemu umysłowi szansy nawet na chwilę odprężenia. Ręce cały czas się trzęsły, a głowa pulsowała. Poszłam do pracowni, w której wisiała zbroja moja i Hasai. Miałam ją zobaczyć pierwszy raz, ale musiałam udać się na najwyższe piętro, gdzie znajdowała się jedna z największych pracowni rozpościerających się na całą wielkość budynku. Kiedy odtworzyłam drzwi moim oczom ukazały się dwie zbroje przydzielone dla mnie i Hasai. Płaty metalu nakładające się na siebie i wytrzymałe pomimo lekkości. Domyślałam się, że to magiczny materiał. Miałam w nim dużą swobodę ruchu, choć na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że noszenie tej zbroi będzie bardzo niewygodne. Hasai też dobrze czuła się w tym materiale.
     Ułożyłam się wygodnie w łóżku myśląc „a co by było gdyby?”. Co się stanie jeśli stracę także ojca? Co się stanie jeśli przegramy? Co jeśli zginę...? Próbowałam zasnąć, ale tylko przerzucałam swoje ciało z boku na bok. Wreszcie pogrążyłam się w świecie snów.
    Od rana wszyscy chodzili jak na szpilkach. Koło mnie stali strażnicy i pomagali mi założyć zbroję. Wiążąc plątaninę sznurków przypominali mi materiał, jaki starali się mi wpoić w ciągu ostatnich dni.
-Elso...- białowłosy złapał mnie za rękę- kocham Cię, pamiętaj. Wróć, dla mnie.
-Wrócę Jack, ja też Cię kocham.
Ruszyłam w stronę Arendelle. Nasze wojsko akurat wychodziło z miasta na spotkanie z nieprzyjaciółmi.
-Ojcze!- zsiadłam z smoka i wtuliłam się w króla.
-Elso, co Ty tu...?
-Przyszłam Ci pomóc.
-Ale Elso....
-Nie tato. Ja Ci pomogę, to moje królestwo. Pozatym teraz raczej trudno mnie zabić.
Wsiadłam na smoczycę i wzbiłam się w powietrze. Leciałem nad naszym wojskiem. Na czele jechał rycerz z flagą Arendelle czyli złotym kwiatem na zielono-fioletowym tle. Zza wzgórza wyłoniła się armia wroga licząca kilkanaście tysięcy czarnych rycerzy odzianych w błyszczące zbroje. Maszerowali jak wtedy, kiedy pierwszy raz ich widziałam. Przed spotkaniem się wojsk wyleciałam nieco do przodu. Hasai zionęła lodowym promieniem, który powalił żołnierzy w prostej linii. Odtworzyłam oczy ze zdumienia! Rycerze zamieniali się w czarne, błyszczące diamenty. Wszyscy spojrzeli na siebie pytającym wzrokiem.
-Co to u licha jest?!
-Nie wiem, ale odeślijmy te diabelskie nasienie z powrotem do piekła!
Wszyscy ruszyli do ataku. Zarówno ja i Hasai używałyśmy swoich umiejętności. Ale smoczyca mogła zionąć lodem tylko wtedy, gdy w pobliżu nie było naszych. Podczas walki strzelałam lodem w serca wrogów powalając ich jednym, celnym promieniem. Bitwa nie trwała długo, ale zginęło wielu naszych. Kiedy ostatnie czarne diamenty opadły na ziemię usłyszałam krzyk zwycięstwa. Ale każda wojna niesie straty. Większe lub mniejsze. Rycerze wlekli poranione i brudne ciała umarłych na długich saniach do królestwa, by ich bliscy mogli ich godnie pochować. Poleciałam tam na chwilę w ogromnym wozie niosąc kilkanaście poobijanych ciał. W mieście panowała absolutna cisza. Kiedy tylko wylądowałam na ulicę wybiegło mnóstwo ludzi. Garstka z nich trzymała w ramionach swoich mężów, synów wnuków. Całe rodziny wylewały morze gorzkich łez nad śmiercią ukochanej osoby. Nie mogłam na to patrzeć, wróciłam na pole walki, gdzie reszta została przejrzeć zapasy wroga.

-Królu!- mój ojciec odwrócił się w stronę wozu przykrytego materiałem- mieli jeńca!
Trochę krótki, ale następne będą dłuższe.
Czekam na wasze opinie. 

4 komentarze:

  1. Szkoda, że inni strażnicy nie mogli pomóc Elsie w tej wojnie. Mam nadzieję jednak, że te czarne diamenty nie powstaną z powrotem. Jestem bardzo ciekawa kim jest owy jeniec (mam już swoje przypuszczenia XD). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział jak i inne. Krótki.... ,ale liczę na dłuższy. Ciekawe kim jest jeniec. .....

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;) Szkoda, że tylko Elsa mogła pomóc Arendelle :< Ale po tym jak Hasai, powiedziała że wyczuwa u nich magię, to zapewne następna bitwa/wojna odbędzie się z nimi (?) Ale nie będę zgadywać bo pewnie i tak mnie zaskoczysz :D Jestem bardzo ciekawa co do tego jeńca *-* Ale to też się okaże :D A krótkim rozdziałem się nie przejmuj, może nie jest takiej długości jak tamte, ale za to został szybko dodany ;) Czekam na dalsze rozwinięcie akcji, wspaniałe masz pomysły ♥ ~Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.
      Wreszcie nadążam B|
      Teraz prawdopodobnie będę czytać systematycznie :3

      Usuń