wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział XIX: "Moja praca jak każda inna..."

Kolejne miesiące mijały spokojnie, nikt zbytnio nie zawracał nam głowy. W wolnych chwilach pomagałam Ząbek w zbieraniu zębów, a konkretnie w ich zabieraniu. Małe kopie wróżki zbierały mleczaki i wrzucały je do worków. Ich wielkość nie pozwalała im na uniesienie takiego ciężaru, więc zajmowałam się tym ja i Hasai. Listopad zbliżał się wielkimi krokami, więc zaczynałam już projektować zabawki dla North’a.
-Co to?- wparował Jack do mojego pokoju. Aż podskoczyłam!
-Wejście smoka czy co?!- odparłam z wyrzutem- mało zawału nie dostałam.
-Oj przepraszam kochanie...
Jack powoli do mnie podszedł, a ja splotłam ręce na piersi.
-Spójrz na mnie...- powiedział słodko.
-Nie!
-No spójrz...
Kiedy wreszcie zdecydowałam się podnieść wzrok zobaczyłam te jego błękitne oczy...
-Oj no dobra...-powiedziałam zawieszając Jack’owi ręce na szyję- te twoje cholerne oczy!- dodałam zła i zetknęłam się z białowłosym nosami.
Byłam naprawdę wściekła. Te śliczne, piekielne, łagodne, okropne, cudne, ohydne, lśniące niczym gwiazdy, cholerne oczy!
-Eh... szkoda, że ja tak nie umiem...
-Czego?
-Tak zamrugać i już przestajesz się złościć.
-Przecież jak tylko na Ciebie spojrzę nie umiem się gniewać!- chłopak objął mnie w talii, podniósł i okręcił się ze mną wokół własnej osi.
Pocałowaliśmy się i czule przytuliliśmy, a potem stwierdziłam, że muszę wracać do pracy.
-A nie mogę zostać z Tobą?
-Nie!- odparłam szybko i stanowczo zasiadając przy biurku.
-Spójrz na mnie...
Odwróciłam głowę.
-Nie Jack’u Froście.- powiedziałam z chytrym uśmiechem.
-Dobra, dobra już idę... Panno idealna.
-Że co proszę?- uniosłam jedną brew.
-Nic...
-Tak też mi się wydawało.
Bardzo miło też było przysłuchiwać się kłótniom strażników. W końcu, można powiedzieć, że stałam się w stu procentach jedną z nich, bo zaczęłam się z nimi sprzeczać.
-North... nie mam na to czasu!
-A co masz teraz do roboty....
-E.. e, e- zająknął się Zając.
-Nic!- ryknął uradowany Mikołaj podnosząc przy tym brwi.
-Możecie w końcu przestać?- zapytała wróżka.
-Ząbek, próbujemy się kłócić, nie widzisz?
-No tak, ale wiecie, nie każdy pracuje tylko jeden dzień w roku...- odparłam splatając ręce na piersi. Miałam ze sobą trójkę wspólników, którzy poszli w moje ślady i zrobili groźne miny.-No bo wiesz...- odparłam chytrze obchodząc North’a dookoła- Ja i Jack- ucałowałam białowłosego w policzek- mamy co robić cały rok, zawsze gdzieś na świecie jest teraz zima, piasek co noc rozsyła sny, a Ząbek ciężko pracuje także każdego dnia, więc... hm... macie najlżejszą pracę.- zakończyłam.
-Nie! Wiesz ile trzeba robić zaraz przed świętami?!- wykrzyknął Zając- słuchaj babo, ten towar szybko się psuje...
Można by tak się kłócić w nieskończoność. Uwielbiałam te sprzeczki, kochałam też grozę w oczach zebranych kiedy przywoływałam Hasai, a Ona była zdolna jednym oddechem zamrozić ich wszystkich po kolei. Stałam się troszkę taką „wyrachowaną czarownicą” i w sumie to wiedźmą i tak już byłam.
-Kobiety... Ciągle swoje....- odparł pewnego dnia Zając wymachując bumerangiem.
-Ty przeciwko mnie?- zapytałam Jack’a stojącego tym razem po stronie strażnika Wielkanocy- Jaaaack.... –zaczęłam słodko, śpiewnym głosem nieco przekręcając głowę- Jaaack- dodarłam jeszcze słodziej kładąc białowłosemu ręce na moich biodrach. Potem namiętnie pocałowałam chłopaka- to jak będzie? – Jack mocno się we mnie wtulił i jeszcze bardziej objął. Zachciało mu się czułości.- To jak będzie?
-Jestem po twojej stronie...- odparł czule białowłosy całując mnie po szyi.
Poszliśmy na górę do pokoju, bo kiedy tak staliśmy North zaczął gwizdać pod nosem. Zając był jak małe dziecko, udawał odruchy wymiotne. Piasek miał nad głową wielkie serce, a Ząbek przyglądała nam się szeroko uśmiechając. Wchodziliśmy po schodach. Trzymałam Jack’a za rękę i szłam jako pierwsza.
-Tylko tam grzecznie- odparł groźnie North wymachując przy tym palcem.
-Co ty masz na myśli?!
-nom, Em.....- zająknął się Mikołaj.
Wysunęłam bardziej głowę i szerzej odtworzyłam oczy wyczekując odpowiedzi.
-Widocznie zapomniałeś....- udałam zrezygnowaną.
Kiedy weszliśmy do pokoju Jack zamknął drzwi na klucz.
-Ty mała jędzo- dostałam śnieżką w twarz- ale się zrobiłaś wyrachowana! Okropna jesteś!
Zostałam zbombardowana białym puchem. Na początku bardzo się śmiałam, ale nagle poczułam coś spływającego po policzku. Przetarłam dłonią po twarzy. Krew!
-Jack....- powiedziałam cicho.
-Elsa!- chłopak szybko do mnie podbiegł i posadził na łóżku. -Aj...Przepraszam... – odparł troskliwie białowłosy- widocznie w mojej śnieżce był lód i wbił Ci się w oko, zaraz go wyciągnę.
Jack podniósł rękę do góry i wyjął swoją mocą kawałek lodu z mojego oka.
-Widzisz, zawsze mi robisz krzywdę..- zaśmiałam się.
-Elso powinnaś zamknąć oczy i dać im odpocząć.
-Zgoda.. Ale! Ale zostań ze mną dobrze?
-Oczywiście.
Oboje się położyliśmy i obudziliśmy się dopiero rano. Kiedy uniosłam powiekę po odłamku nie było już śladu.
-Jesteś śliczna Elso, nigdy nie spotkałem aż tak pięknej kobiety. No chodź tu.- Jack złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka, a potem złapał w pasie i przycisnął do materaca.
Mocno wtuliłam się w chłopaka.
-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham...
Leżeliśmy tak długo.
-Jaack..
-Hm?
-Tobie też tak się nie chce ruszyć z miejsca?
-Yhm...
-Ale musimy wstać...- odparłam delikatnie się podnosząc i udałam się do toalety.
Włosy zaplotłam w warkocz i przełożyłam go przez lewe ramię. Założyłam moje buty na obcasie, spodnie i bluzę.
-Łał.... ślicznie wyglądasz- powiedział białowłosy kiedy wyszłam z łazieki.
-Też mi nowość- zadarłam wyżej głowę i wyszłam z pokoju.
Zeszłam po schodach i zasiadłam przy długim stole. Teraz jadaliśmy razem zarówno kolację jak i śniadanie. Wszystko zawsze było pyszne. Bałam się, że moja figura nieco „ucierpi” na tych wspólnych posiłkach, ale mogłam jeść ile chciałam i moja waga nie podniosła się nawet o jeden gram.
-No, a North się odchudza od trzydziestu lat.- odparł kiedyś roześmiany Jack.
Prawdę mówiąc nie pozwalałam sobie na czułości w towarzystwie innych. To jak najbardziej nie wypadało. Nie każdy lubi patrzeć jak dwie osoby mało co się nie połkną. Nigdzie dobrze wychowana osoba nie będzie się tak zachowywała. Nigdy nie pozwoliłabym sobie na taki zawrót głowy, że miałabym wszystkich gdzieś z powodu miłości. Człowiek powinien się uczyć, że nie zabiera się jednej osobie uczucia i nie obdarowuje nim drugiej. Powinno się mieć kontakt z wieloma osobami, bo po stracie tej jedynej to my będziemy sami i nikt nie będzie chciał z nami nawet porozmawiać.
     Wolne chwile spędzałam z Jack’ iem lub Hasai. Uczyłyśmy się latać i wykonywać różne manewry, bo nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie walczyć. I chodź wojna to okropna sprawa może będzie mi pisane w którejś wziąć udział. Jack też mi pomagał, ale z opanowaniem mocy. W sumie on miał swoją już 150 lat, a ja zaledwie kilka tygodni. Od podstaw przeszłam do momentu, kiedy pokonałam białowłosego w pojedynku.
-Dałem Ci fory...
-No pewnie, inaczej bym na pewno nie wygrała...- kręciłam głową udając bardzo przekonaną.
-Sarkastyczny wąż...
     Pewnego dnia zdarzyło się jednak coś, co mną mocno wstrząsnęło.
-Elso!- North wpadł z hukiem do mojego pokoju- chodź na dół.
Popędziłam szybko za Mikołajem. Wszyscy inni strażnicy już znajdowali się w pomieszczeniu.
-Co się stało?- odparłam zaniepokojona.
-Elso, właśnie dostaliśmy wiadomość od strażników wschodu, że za jakieś trzy dni armia dotrze do twojego królestwa.
-Ta, o której mówił mi ojciec?
-Tak... właśnie ta...



Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
Chciałam baaardzo podziękować za komentarze pod ostatnim postem. Podniosłyście mnie na duchu.
Chciałam też podziękować za liczbę wyświetleń, codziennie jest ich około stu.
Wiem, że dla większości pewnie to niedużo, ale dla mnie to ogromna liczba, więc bardzo się cieszę.
Z przykrością oświadczam, że kolejne rozdziały chyba będą rzadziej dodawane.
Nie bójcie się! Jest wena, jest super pomysł, który zwali Was z nóg.
Ale mam po prostu ciężki czas i... i muszę się nad czymś bardzo zastanowić.
Bo życie jest pełne wyborów prawda? 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał no i... do następnego posta. 

3 komentarze:

  1. Podoba? Jest FANTASTYCZNY !!! No, no, no Elsa zaczyna pokazywać pazury. .. Życzę weny i czekam niecierpliwie na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam martwić się o Arendelle... Nie wygląda to dobrze jak nawet strażnicy się niepokoją... A co do samego rozdziału - cudowny! Czekam na ciąg dalszy! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży - mocno trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam że wcześniej nie skomentowałam :o Wiesz, napisałam rozdział wcześniej że nie wchodziłam codziennie, ale nie martw się, teraz nadrabiam! A rozdział cudny^^! Elsa się widać rozbrykała :D Ale cieszę się że strażnicy już ją całkowicie zaakceptowali ♥ Jelsa się może ,,rozwijać" :D No dobra, nie będę tu dużo pisała bo przecież muszę przeczytać dalszy rozdział... ;) ~Ola

    OdpowiedzUsuń