Kolejne
miesiące mijały spokojnie, nikt zbytnio nie zawracał nam głowy. W wolnych
chwilach pomagałam Ząbek w zbieraniu zębów, a konkretnie w ich zabieraniu. Małe
kopie wróżki zbierały mleczaki i wrzucały je do worków. Ich wielkość nie
pozwalała im na uniesienie takiego ciężaru, więc zajmowałam się tym ja i Hasai.
Listopad zbliżał się wielkimi krokami, więc zaczynałam już projektować zabawki
dla North’a.
-Co
to?- wparował Jack do mojego pokoju. Aż podskoczyłam!
-Wejście
smoka czy co?!- odparłam z wyrzutem- mało zawału nie dostałam.
-Oj
przepraszam kochanie...
Jack
powoli do mnie podszedł, a ja splotłam ręce na piersi.
-Spójrz
na mnie...- powiedział słodko.
-Nie!
-No
spójrz...
Kiedy
wreszcie zdecydowałam się podnieść wzrok zobaczyłam te jego błękitne oczy...
-Oj
no dobra...-powiedziałam zawieszając Jack’owi ręce na szyję- te twoje cholerne
oczy!- dodałam zła i zetknęłam się z białowłosym nosami.
Byłam
naprawdę wściekła. Te śliczne, piekielne, łagodne, okropne, cudne, ohydne,
lśniące niczym gwiazdy, cholerne oczy!
-Eh...
szkoda, że ja tak nie umiem...
-Czego?
-Tak
zamrugać i już przestajesz się złościć.
-Przecież
jak tylko na Ciebie spojrzę nie umiem się gniewać!- chłopak objął mnie w talii,
podniósł i okręcił się ze mną wokół własnej osi.
Pocałowaliśmy
się i czule przytuliliśmy, a potem stwierdziłam, że muszę wracać do pracy.
-A
nie mogę zostać z Tobą?
-Nie!-
odparłam szybko i stanowczo zasiadając przy biurku.
-Spójrz
na mnie...
Odwróciłam
głowę.
-Nie
Jack’u Froście.- powiedziałam z chytrym uśmiechem.
-Dobra,
dobra już idę... Panno idealna.
-Że
co proszę?- uniosłam jedną brew.
-Nic...
-Tak
też mi się wydawało.
Bardzo
miło też było przysłuchiwać się kłótniom strażników. W końcu, można powiedzieć,
że stałam się w stu procentach jedną z nich, bo zaczęłam się z nimi sprzeczać.
-North...
nie mam na to czasu!
-A
co masz teraz do roboty....
-E..
e, e- zająknął się Zając.
-Nic!-
ryknął uradowany Mikołaj podnosząc przy tym brwi.
-Możecie
w końcu przestać?- zapytała wróżka.
-Ząbek,
próbujemy się kłócić, nie widzisz?
-No
tak, ale wiecie, nie każdy pracuje tylko jeden dzień w roku...- odparłam
splatając ręce na piersi. Miałam ze sobą trójkę wspólników, którzy poszli w
moje ślady i zrobili groźne miny.-No bo wiesz...- odparłam chytrze obchodząc
North’a dookoła- Ja i Jack- ucałowałam białowłosego w policzek- mamy co robić
cały rok, zawsze gdzieś na świecie jest teraz zima, piasek co noc rozsyła sny,
a Ząbek ciężko pracuje także każdego dnia, więc... hm... macie najlżejszą
pracę.- zakończyłam.
-Nie!
Wiesz ile trzeba robić zaraz przed świętami?!- wykrzyknął Zając- słuchaj babo,
ten towar szybko się psuje...
Można
by tak się kłócić w nieskończoność. Uwielbiałam te sprzeczki, kochałam też
grozę w oczach zebranych kiedy przywoływałam Hasai, a Ona była zdolna jednym
oddechem zamrozić ich wszystkich po kolei. Stałam się troszkę taką „wyrachowaną
czarownicą” i w sumie to wiedźmą i tak już byłam.
-Kobiety...
Ciągle swoje....- odparł pewnego dnia Zając wymachując bumerangiem.
-Ty
przeciwko mnie?- zapytałam Jack’a stojącego tym razem po stronie strażnika
Wielkanocy- Jaaaack.... –zaczęłam słodko, śpiewnym głosem nieco przekręcając
głowę- Jaaack- dodarłam jeszcze słodziej kładąc białowłosemu ręce na moich
biodrach. Potem namiętnie pocałowałam chłopaka- to jak będzie? – Jack mocno się
we mnie wtulił i jeszcze bardziej objął. Zachciało mu się czułości.- To jak
będzie?
-Jestem
po twojej stronie...- odparł czule białowłosy całując mnie po szyi.
Poszliśmy
na górę do pokoju, bo kiedy tak staliśmy North zaczął gwizdać pod nosem. Zając
był jak małe dziecko, udawał odruchy wymiotne. Piasek miał nad głową wielkie
serce, a Ząbek przyglądała nam się szeroko uśmiechając. Wchodziliśmy po
schodach. Trzymałam Jack’a za rękę i szłam jako pierwsza.
-Tylko
tam grzecznie- odparł groźnie North wymachując przy tym palcem.
-Co
ty masz na myśli?!
-nom,
Em.....- zająknął się Mikołaj.
Wysunęłam
bardziej głowę i szerzej odtworzyłam oczy wyczekując odpowiedzi.
-Widocznie
zapomniałeś....- udałam zrezygnowaną.
Kiedy
weszliśmy do pokoju Jack zamknął drzwi na klucz.
-Ty
mała jędzo- dostałam śnieżką w twarz- ale się zrobiłaś wyrachowana! Okropna
jesteś!
Zostałam
zbombardowana białym puchem. Na początku bardzo się śmiałam, ale nagle poczułam
coś spływającego po policzku. Przetarłam dłonią po twarzy. Krew!
-Jack....-
powiedziałam cicho.
-Elsa!-
chłopak szybko do mnie podbiegł i posadził na łóżku. -Aj...Przepraszam... –
odparł troskliwie białowłosy- widocznie w mojej śnieżce był lód i wbił Ci się w
oko, zaraz go wyciągnę.
Jack
podniósł rękę do góry i wyjął swoją mocą kawałek lodu z mojego oka.
-Widzisz,
zawsze mi robisz krzywdę..- zaśmiałam się.
-Elso
powinnaś zamknąć oczy i dać im odpocząć.
-Zgoda..
Ale! Ale zostań ze mną dobrze?
-Oczywiście.
Oboje
się położyliśmy i obudziliśmy się dopiero rano. Kiedy uniosłam powiekę po
odłamku nie było już śladu.
-Jesteś
śliczna Elso, nigdy nie spotkałem aż tak pięknej kobiety. No chodź tu.- Jack
złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka, a potem złapał w pasie i
przycisnął do materaca.
Mocno
wtuliłam się w chłopaka.
-Kocham
Cię.
-Ja
też Cię kocham...
Leżeliśmy
tak długo.
-Jaack..
-Hm?
-Tobie
też tak się nie chce ruszyć z miejsca?
-Yhm...
-Ale
musimy wstać...- odparłam delikatnie się podnosząc i udałam się do toalety.
Włosy
zaplotłam w warkocz i przełożyłam go przez lewe ramię. Założyłam moje buty na
obcasie, spodnie i bluzę.
-Łał....
ślicznie wyglądasz- powiedział białowłosy kiedy wyszłam z łazieki.
-Też
mi nowość- zadarłam wyżej głowę i wyszłam z pokoju.
Zeszłam
po schodach i zasiadłam przy długim stole. Teraz jadaliśmy razem zarówno
kolację jak i śniadanie. Wszystko zawsze było pyszne. Bałam się, że moja figura
nieco „ucierpi” na tych wspólnych posiłkach, ale mogłam jeść ile chciałam i
moja waga nie podniosła się nawet o jeden gram.
-No,
a North się odchudza od trzydziestu lat.- odparł kiedyś roześmiany Jack.
Prawdę
mówiąc nie pozwalałam sobie na czułości w towarzystwie innych. To jak
najbardziej nie wypadało. Nie każdy lubi patrzeć jak dwie osoby mało co się nie
połkną. Nigdzie dobrze wychowana osoba nie będzie się tak zachowywała. Nigdy
nie pozwoliłabym sobie na taki zawrót głowy, że miałabym wszystkich gdzieś z
powodu miłości. Człowiek powinien się uczyć, że nie zabiera się jednej osobie
uczucia i nie obdarowuje nim drugiej. Powinno się mieć kontakt z wieloma
osobami, bo po stracie tej jedynej to my będziemy sami i nikt nie będzie chciał
z nami nawet porozmawiać.
Wolne chwile spędzałam z Jack’ iem lub
Hasai. Uczyłyśmy się latać i wykonywać różne manewry, bo nigdy nie wiadomo
kiedy trzeba będzie walczyć. I chodź wojna to okropna sprawa może będzie mi
pisane w którejś wziąć udział. Jack też mi pomagał, ale z opanowaniem mocy. W
sumie on miał swoją już 150 lat, a ja zaledwie kilka tygodni. Od podstaw
przeszłam do momentu, kiedy pokonałam białowłosego w pojedynku.
-Dałem
Ci fory...
-No
pewnie, inaczej bym na pewno nie wygrała...- kręciłam głową udając bardzo
przekonaną.
-Sarkastyczny
wąż...
Pewnego dnia zdarzyło się jednak coś, co
mną mocno wstrząsnęło.
-Elso!-
North wpadł z hukiem do mojego pokoju- chodź na dół.
Popędziłam
szybko za Mikołajem. Wszyscy inni strażnicy już znajdowali się w pomieszczeniu.
-Co
się stało?- odparłam zaniepokojona.
-Elso,
właśnie dostaliśmy wiadomość od strażników wschodu, że za jakieś trzy dni armia
dotrze do twojego królestwa.
-Ta,
o której mówił mi ojciec?
-Tak...
właśnie ta...
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
Chciałam baaardzo podziękować za komentarze pod ostatnim postem. Podniosłyście mnie na duchu.
Chciałam też podziękować za liczbę wyświetleń, codziennie jest ich około stu.
Wiem, że dla większości pewnie to niedużo, ale dla mnie to ogromna liczba, więc bardzo się cieszę.
Z przykrością oświadczam, że kolejne rozdziały chyba będą rzadziej dodawane.
Nie bójcie się! Jest wena, jest super pomysł, który zwali Was z nóg.
Ale mam po prostu ciężki czas i... i muszę się nad czymś bardzo zastanowić.
Bo życie jest pełne wyborów prawda?
Mam nadzieję, że rozdział się podobał no i... do następnego posta.
Podoba? Jest FANTASTYCZNY !!! No, no, no Elsa zaczyna pokazywać pazury. .. Życzę weny i czekam niecierpliwie na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńZaczynam martwić się o Arendelle... Nie wygląda to dobrze jak nawet strażnicy się niepokoją... A co do samego rozdziału - cudowny! Czekam na ciąg dalszy! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży - mocno trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że wcześniej nie skomentowałam :o Wiesz, napisałam rozdział wcześniej że nie wchodziłam codziennie, ale nie martw się, teraz nadrabiam! A rozdział cudny^^! Elsa się widać rozbrykała :D Ale cieszę się że strażnicy już ją całkowicie zaakceptowali ♥ Jelsa się może ,,rozwijać" :D No dobra, nie będę tu dużo pisała bo przecież muszę przeczytać dalszy rozdział... ;) ~Ola
OdpowiedzUsuń