niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział XXXVIII: "Kolejna"

     Po dość udanej imprezie, gdzie film urwał mi się w miejscu, gdzie zaczęliśmy grać w grę z całowaniem moja głowa wydawała się być tykającą bombą. Zaraz po tym jak obudziłam się u boku Jack’a poszłam do łazienki znajdującej się na korytarzu i z przerażeniem patrzyłam w lustro jednocześnie dziwiąc się dlaczego zwierciadło jeszcze nie pękło. Poplątane, posklejane włosy, w których walały się jakieś paprochy. Na prawym policzku widniała czarna długa smuga wywodząca się z oka. Ubrania były trochę pobrudzone i nie wiedziałam gdzie podział się mój drugi but. „Dobra, Elsa, ogarnij się”- powiedziałam sama do siebie. Przekręciłam zamek w drzwiach i napuściłam do wanny ciepłej wody, która parując miło muskała moją skórę. Zanurzyłam się w cieczy przymykając nieco oczy z rozkoszy. Umyłam dokładnie włosy, twarz i zmyłam makijaż. Wyszłam z wanny i z nadzieją spojrzałam w lustro. Było o niebo lepiej i przymknięte dotąd powieki szerzej się odtworzyły. Oczy nabrały dawnego blasku, a ból głowy zaczynał znikać- to jedna z umiejętności, które posiada każdy strażnik. Bardzo szybko przechodziliśmy proces regeneracji, który w normalnych warunkach trwałby godzinami. Wytarłam się dokładnie białym, puchatym ręcznikiem po czym z litością spojrzałam na moje dotychczasowe ubrania. Westchnęłam po czym stwierdziłam, że owinę się ręcznikiem i pójdę do sypialni po jakieś ubrania. Odtworzyłam drzwi i zrobiłam krok, ale odbiłam się od czegoś twardego i upadłam boleśnie na podłogę. Szybko się pozbierałam i wstałam oblewając się rumieńcem.
-Elsa?- zapytał zaskoczony chłopak, który dopiero teraz zrozumiał o co chodzi i także się zaczerwienił.
-Em....- zrobiłam poważną minę i mocniej zacisnęłam na sobie ręcznik- co tu robisz?- zapytałam po czym uniosłam jedną brew i spojrzałam wyczekująco na złotowłosego.
-Eeeee.... idę? W sumie to korytarz....- odpowiedział chłopak przeczesując dłonią włosy.
-Eh!- fuknęłam i udałam się szybkim krokiem do pokoju zostawiając zdezorientowanego Sebastiana na korytarzu.
     Weszłam do pokoju i odtworzyłam białą szafę chwilę zastanawiając się co ubrać. W końcu stwierdziłam, że założę białe rurki i miętową bluzkę na rękaw trzy czwarte. Po drodze chwyciłam beżowe baletki z prostą kokardką i udałam się jak najszybciej do łazienki, gdzie zostały moje ubrania i kosmetyczka. Szybko się ubrałam, uczesałam się w luźnego kłosa, z którego wystawały pojedyncze włoski przez co warkocz przypominał puchowe pióro po czym przerzuciłam moje dzieło przez ramię.  Zadowolona ze swojego wyglądu zdecydowałam się nie nakładać makijażu. Złapałam moje brudne ubrania i zaniosłam je do pralni po czym wróciłam do swojego pokoju. Opadłam ciężko na łóżko i wzięłam głęboki oddech. Poszłam do łazienki i zaczęłam się krzątać bez celu, sprzątać i układać w szafkach, w których i tak był porządek. Upiększyłam nieco moje dzwonki wietrzne i na koniec z dumą odtworzyłam okno i wsłuchiwałam się w dźwięk obijających się o siebie kryształków lodu.  Kątem oka zobaczyłam coś wyróżniającego się na tle mojego pokoju. Gwałtownie odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam śnieżynkę iskrzącą się na czerwono. Zebranie strażników marzeń. Powoli wstałam z łóżka i poszłam do łazienki zerknąć jak wyglądam. Poprawiłam włosy kilkoma ruchami, zamieniłam puchate kapcie na buty na obcasie i czym prędzej udałam się na dół mając już powoli dość tych ciągłych wezwań. Zeszłam po skrzypiących schodach zastanawiając się czy inni też doprowadzili się do porządku. W salonie siedzieli już North, Ząbek, Zając i Piasek.
-Elsa, widziałaś może Jack’a?- zapytał zaniepokojony święty.
-Nie.
-Jak tam po imprezie?- zapytał złośliwie Zając- Podobno nieźle się bawiliście...
Posiadałam doskonałą zdolność oszukiwania ludzi, więc przyjaźnie się uśmiechnęłam i powiedziałam:
-Tak, było miło.
-Chyba za miło- przerwał mi Strażnik Wielkanocy- Sporo wypiliście.
Chwilę myślałam co odpowiedzieć.
-Czy wyglądam na osobę, która dużo wypiła?- splotłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się chytrze.
-Jack!- ryknął North przerywając naszą małą kłótnię.
Wszyscy przenieśli wzrok na białowłosego z trudem wlokącego się po schodach. Miał bardziej niż zwykle rozczochrane włosy, zmęczone oczy, byle jak założoną bluzę i pomyślałam sobie, że tym razem laska naprawdę była mu potrzebna. Chłopak szedł jak na skazanie ze spuszczoną, zapewne bolącą, głową.
-Ten to się zabawił...- stwierdził Zając.
Jack podniósł nieco głowę i posłał mu groźne, mordercze spojrzenie. Białowłosy zbliżył się do czerwonej kanapy po czym położył się na niej zabierając mi tym samym miejsce. Złośliwie usiadłam mu ciężko na stopy, które tylko strzyknęły przywołując Jack’a do siedzącej pozycji.
-Ups, przepraszam!- nacisnęłam na ostatnie słowo.
Chłopak spojrzał na mnie złośliwie po czym przybrał pozycję siedzącą rozmasowywując stopy.
-Jesteśmy tutaj dlatego- odparł święty przechodząc do sedna sprawy.
Chwilę potem okrągła, srebrna tarcza księżyca pojawiła się w nierównym otworze w dachu. Jasne światło padło na prostokąt w podłodze, a chwilę później widniała już przed nami postać dziewczyny w związanych w koka włosach.
-Strażniczka?- zapytałam niedowierzając.
-Najwyraźniej....- odpowiedział święty- Dobra! Zwołać zebranie! Szykować się ludzie! Będzie się działo!
-Aleś sobie wybrał termin...- zwróciłam się w stronę okrągłej tarczy księżyca, a potem przeniosłam wzrok na Jack’a który siedział obolały na kanapie z zeszklonymi oczami. Boże, czemu ja mu to zrobiłam, to było okrutne... Spojrzałam na chłopaka z litością- pokaż....- powiedziałam w końcu.
-Nie, już dość mi narobiłaś krzywdy- stwierdził smutno.
-Jack, opatrzę ranę, Twoja moc zapewne nie działa tak jak powinna- chłopak dwoma dłońmi zaczął tworzyć śnieżkę, która w ostatniej chwili wystrzeliła i trafiła w elfa niosącego ciastka, a ten porażony promieniem znieruchomiał przykryty szronem. Stworek przewrócił się głucho na podłogę, a Jack otworzył szerzej oczy i spojrzał na mnie zaskoczony- No właśnie....- zacisnęłam usta i przez chwilę pokiwałam głową przechyloną na bok.
Dotknęłam delikatnie sinej stopy białowłosego, a chłopak zasyczał z bólu. Okryłam stopę chłopaka grubą warstwą szronu, która od razu przyniosła Jack’owi widoczną ulgę.
-Dzięki...- odparł układając w uśmiech zaciśnięte wargi.
-Nie ma za co, a teraz idź się ogarnij łobuzie, zaraz zejdą się goście- powiedziałam po czym wstałam i udałam się na górę.
Cieszyłam się, że chwilę porozmawiałam z Jack’iem.

* * *

Wszyscy już się u  nas zebrali, cały salon był zatłoczony. Miałam wrażenie, że strażnicy tak samo jak ja mieli już dość tych ciągłych spotkań, a tego w szczególności, bo przypadło ono dzień po hucznej imprezie, po której większość z nich była na wpół przytomna.
-No więc Księżyc wybrał nowego strażnika. Należy on do strażników marzeń. Nie wiemy nic więcej. Elso, leć po tą dziewczynę- odparł North.
-Eeee.... ja?- zapytałam.
-Tak, Ty. Bierz Hasai i lećcie, dasz sobie radę.
-Dobrze- powiedziałam i ruszyłam w kierunku garażu świętego.
Szybko z moją smoczycą dotarłyśmy na właściwe miejsce. Moim oczom ukazała się drewniana, kwadratowa, mała, przytulna chatka ozdobiona kwiatami i bluszczem. Jedno, małe okienko było zasłonięta białą, koronkową firanką nadającą całej budowli uroku. Dach w kształcie stożka był wykonany ze słomy , a fioletowe drzwi w błękitne wzorki zachęcały do zapukania w nie. Dom znajdował się w środku lasu, niedaleko pluskał strumyk, który w świetle słońca wyglądał jak miliony diamentów. Śpiew ptaków kojąco wypełniał uszy, a liście miło tańczyły na wietrze. Słońce co kilka metrów przebijało się przez warstwę sosnowych igieł i tworzyło smugi światła delikatnie opadające na ziemię. Jasnozielona trawa została przyozdobiona niskimi, kolorowymi kwiatami rozsianymi po całej okolicy.
-Jak tu pięknie....- powiedziałam z zachwytem próbując pochłonąć wzrokiem ten przepiękny widok- zostań tu...- zwróciłam się do Hasai.
Zaczęłam zmierzać wolnym krokiem w stronę uroczej chatki nadal podziwiając okolicę. Stanęłam przed pięknie zdobionymi drzwiami i zapukałam dwa razy.
-Już idę!- odpowiedział mi dziewczęcy, ciepły głos.
Słyszałam szurnięcie krzesła i kroki, które swą głośnością obwieszczały mi gdzie jest ich właściciel. Potem ktoś odtworzył mi drzwi. Pierwsze co zauważyłam to ślepe białka oczu dziewczyny nie posiadające tęczówek. „Jest ślepa.....”- pomyślałam. Na początku nieco się przeraziłam i ze świstem wciągnęłam powietrze, ale potem się uspokoiłam.
-Wiem, ale przyzwyczaisz się...- odparła dziewczyna.
-J-ja przepraszam... – wysapałam i zmieszałam się.
-Nic nie szkodzi.
Dziewczyna była mniej więcej mojego wzrostu i wieku. Jej krótkie, blond włosy były związane w idealnego koka. Żaden włosek nie stał jej na głowie, na której nosiła około trzycentymetrową opaskę zwężającą się ku dołowi w czarno-różowo-fioletową kratkę. Jej małe piegi okupujące nos i policzki były bardzo widoczne na jasnej cerze. Dziewczyna miała na sobie sukienkę do kostek na krótki rękaw z dekoltem w kształcie trapezu. Strój miał pasek czarnych, małych, okrągłych guziczków rozciągających się od środka dekoltu do okolic pępka. Na biodrach sukienka miała mało widoczne odcięcie- od tego miejsca strój przypominał kieliszek do szampana. Sukienka była w różowo-fioletowych barach ze złotymi elementami.
-Jestem Elsa- odparłam.
Sine wargi dziewczyny ułożyły się w serdeczny uśmiech.
-A ja Anastazja- powiedziała blondynka- Wejdź.
-Później mi pokażesz, teraz chodź.
-Ale gdzie?- zapytała zaskoczona dziewczyna gdy pociągnęłam ją za rękę.
Chwilę później Anastazja ze świstem wciągnęła powietrze i nieco uniosła ramiona, a potem odtworzyła szerzej swoje mroczne oczy.
-Co się stało?- zapytałam gdy Anastazja przybrała normalną postawę.
-Nic, widziałam Twoją przeszłość....- powiedziała otrzepując suknię, spokojna jakby widzenie przeszłości było równoznaczne z tym, że oddychamy.
-M-moją przeszłość...?- zapytałam.
-Tak, mam taką zdolność, wiem już gdzie chcesz mnie zabrać i po co- uśmiechnęła się.
-No, nie będę ci musiała wszystkiego tłumaczyć- roześmiałam się szczerze po chwili, a Anastazja ze mną.
     Lot minął nam na miłej rozmowie.
-Czuję prądy powietrza-odparła zdumiona dziewczyna i wyciągnęła prawą rękę w bok podczas gdy lewą trzymała mnie w pasie.
Zawsze serdecznie się uśmiechała i mówiła spokojnie, jakby jej głos nigdy nie słuchał emocji.
-Jesteśmy na miejscu- odparłam-Przepraszam, na pewno Ci zimno, ale nie pomyślałam, żeby wziąć ci jakąś narzutę. Mi nigdy nie jest zimno.... Ale u North’a jest ciepło, wytrzymasz?
-Tak, jakoś dam radę...- stwierdziła Anastazja.
     Kiedy weszliśmy do salonu wszyscy byli tak samo zdziwieni jak ja na początku. Potem jednak powitali serdecznie nową strażniczkę. Uzgodniliśmy, że jeszcze tego samego dnia wybierzemy się do jej domu po jej rzeczy.
     To był naprawdę ciężki dzień, ale podobała mi się nowa strażniczka. Okazało się, że jest nieśmiertelna już od kilkunastu lat. Wróciłyśmy do jej domu, który był naprawdę przepięknie urządzony. Na środku stał stolik z czerwonymi tulipanami w niebieskim wazonie. Nie było tam w zasadzie osobnych pokoi, wszystko mieściło się w jednym pomieszczeniu. Tylko kuchnię dzielił murek, na którym znajdował się blat. Wyjątkowe połączenia ciemnego drewna, błękitu i różu napawały mnie zachwytem. Jej dom był przepiękny, aż nie mogłam uwierzyć w to, że sama go urządziła, i to z takim gustem!
-Masz przepiękny dom.
-Dziękuję- odpowiedziała spokojnie.
Anastazja miała zamieszkać u nas przez jakiś czas, nie wiedzieliśmy czy zostanie z nami czy księżyc od razu da jej dom. W końcu nie znam drugiej osoby z takimi zdolnościami.
     Byłam tak wykończona, ze po powrocie do domu od razu zasnęłam.


Hej moje Perełki!
I ja chyba tak samo jak Elsa zaraz padnę....
Męczyłam się strasznie z tym rozdziałem i mam ogromną nadzieję, że tego nie widać.
Postaram się w ciągu tygodnia wstawić jeszcze jeden rozdział.
Będę teraz bardzo zajęta, na początku roku mam dwie prace klasowe i muszę się pouczyć.
W roku szkolnym postaram się wrzucać rozdział co weekend o ile nie będę miała
nieregularnych z niemieckiego....
Same widziałyście ile jest postów przy lipcu a ile przy sierpniu.
Nie wiem jak to się stało, ale teraz rozdziały będą jeszcze rzadziej. Mam nadzieję, że nie przestaniecie mnie czytać.
Czekam na komentarze, za które dziękuję, naprawdę, wtedy skaczę ze szczęścia.
Do następnego! 



8 komentarzy:

  1. Ja nie przestanę czytać! Nigdy! Masz moje słowo! Cóż... Anastazja wydaję się być miła... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Tia... Też bym miała dość tych wszystkich zebrań... To ja musze kończyć!
    Super rozdział!
    Kocham, całuje i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham! Bardzo się cieszę, że mogłam sobie poczytać. Strażników ciągle przybywa....ciekawe ;) Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nigdy nie przestanę czytać! Rozdział fajny. Kocham twój sposób pisania ;) <3
    Weny, kocham, całuję:*
    Ana2003

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super! Mnie też podoba się Anastazja XD
    I nie, nie przestanę czytać!!! I nie mogę doczekać się kolejnej części XD
    Kocham :* :* :*
    ~ Puli

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie widać ;D
    Anastazja... już ją lubie :D wygląda na bardzo sympatyczną :D
    Czytałam kilka dni temu taką książkę gdzie była niewidoma dziewczyna, a była fajna, więc ta też pewnie będzie miła
    A o ilość rozdziałów się nie martw, znaczna większość blogerów, dodaje co tydzień, więc będzie ok ;) Jak się zacznie nowy rok szkolny, to pewnie my też nie będziemy mieli tak dużo czasu :/ (Ja pewnie też, 1 klasa gim ;p) Jakoś to będzie! :)
    ~Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej!!! Anastazja ^^ Okej super opisałaś domek ,jej ubiór .... po prostu całą ją. Ciesze się bardzo ,że ją wstawiłaś do opowiadania. A jeśli chodzi o rozdziały to mi to nie przeszkadza. U mnie od września będą dwa lub jeden na tydzień (urok 1 gim -.- ) Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział jest świetny, napisany jakbyś pisała go tylko kilka minut! Nowa strażniczka? Bardzo mnie to zaciekawiło! Czekam na next! Weny i dużo czasu! ♥

    OdpowiedzUsuń