Ten rozdział
powstał z okazji 10.000 (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
wyświetleń za
które dziękuję z całego serca!
Z tej też okazji
na blogu pojawił się nowy szablon, który mam nadzieję, że przypadnie Wam do
gustu.
Ten rozdział
dedykuję wszystkim moim czytelnikom czyli:
Korze Lis, która
była poją pierwsza czytelniczką, Puli, która daje mi wsparcie, a także
Amelie White
(niegdyś Firerka), Marti Frost,
Yuki, od której
dawno nie było znaku życia,
Vanfanell
Viceroy, która pisała mi wspaniałe komentarze,
Passion Forever,
Olce PL,
Your Nightmare,
Ewelli Frost,
Snow Moon,
Aniasam10,
Adze,
Lauris,
Layli (której
daaaawno nie widziałam)
Matyldzie,
Oli,
Hikaru Neko,
(Jak o kimś
zapomniałam to się zabiję)
A także innym ,
którzy czytają, ale nie komentują.
Dziękuję Wam
dziewczyny! Jesteście kochane!
Jeszcze jedno!
Obiecałam, więc
dotrzymuję słowa.
Zapraszam na
bloga:
Trzęsącą się dłonią chwyciłam okrągłą klamkę i
wolno ją przekręciłam. Drzwi szybko się odtworzyły ukazując kilkucentymetrową
szparkę. Spojrzałam jeszcze na wszystkich. Jasper, Jack, North, Ząbek, Zając,
Piasek, Luna, Pauline, Amelia, Aro, Roszpunka. Byli dla mnie jak rodzina.
Kochałam ich całym sercem pomimo sprzeczek i kłótni. Tak jak najbliżsi w
kryzysowych sytuacjach narażaliśmy dla siebie życie i płakaliśmy w chorobie. To
Oni byli moją prawdziwą rodziną. Słona łza leniwie osunęła się po bladym
policzku. To był koniec, koniec wszystkiego. Miałam wrócić do normalnego życia. Bez czarów. Bez magii, która towarzyszyła mi
każdego dnia od dziewięciu miesięcy. Zaczęłam płakać na dobre i wtedy podbiegła
do mnie Roszpunka. Przytuliła mnie mocno, a ja odwzajemniłam uścisk. Potem bez
słowa objął mnie Jack. Swoimi dłońmi otulił moją talię. Usta moje i Jasper’a
złączyły się w gorącym pocałunku. Pożegnałam się z wszystkimi i zalewałam się łzami.
Przyszła pora na North’a.
-Elso,
byłaś wspaniałą strażniczką. Zawsze będziemy o Tobie pamiętać- położył mi swoje
ogromne dłonie na ramionach.
Uśmiechnęłam
się przez łzy. Byłam dla nich kimś ważnym, wartościowym, wyjątkowym. Chwyciłam
klamkę i jeszcze raz spojrzałam na wszystkich.
-Dziękuję-
powiedziałam po czym uchyliłam drzwi szerzej i weszłam do pokoju zmiany.
Srebrne,
jasne światło padało na podest. Cała roztrzęsiona zaczęłam zbliżać się do
wzniesienia. Odgłos moich obcasów niósł się głucho przez pomieszczenie. Weszłam
po oblodzonych schodkach na podest i stanęłam w pełnym świetle. Przypomniałam
sobie jak kilka miesięcy temu stanęłam w tym samym miejscu, by zmienić się w
osobę, którą teraz jestem. Bałam się tego, co miało się zaraz stać.
-Nie
bój się- usłyszałam łagodny, kojący, kobiecy głos.
Odwróciłam
się natychmiast w jego kierunku. Stała tam piękna, blond włosa kobieta, od
której zdawało się bić światło. Miała jasną cerę, delikatne dłonie, a ubrana
była w białą, skromną, luźną suknię do ziemi. Po budowie ciała, ozdobach takich
jak wieniec z kwiatów na głowie, wywnioskowałam, że kobieta była Elfem.
-Kim
jesteś?
-Jestem
wysłanniczką Księżyca, podejdź do mnie.- Nieco się zawahałam. Widząc moje obawy
kobieta rzekła- nie bój się moje dziecko, nic ci się nie stanie- Chwiejnym
krokiem zeszłam z podestu i udałam się w stronę kobiety- Nie martw się, nie
zostaniesz odwołana.
-Jak
to nie?- zdziwiłam się- przecież Księżyc...
-Wezwał
Cię w innej sprawie- dokończyła kobieta łagodnym głosem- Wszyscy myśleli, że
spotka ich kara za walkę, której prawo zakazuje. Jednak tak nie jest. Bo w
słusznej sprawie czasem trzeba nagiąć prawo. Miałaś rację, wojsko Florence
niszczy wszystko i odbija się to na obowiązkach i samopoczuciu strażników.
Dlatego nie wezwaliśmy Cię, by odwołać Cię z funkcji strażniczki.
-Więc
po co?- na chwilę przymrużyłam oczy.
Byłam
nieco przestraszona, ale i ciekawa. Chciałam się dowiedzieć po co mnie wezwali.
Czułam, że ta kobieta nie mogła mnie oszukiwać.
-Sama
zobaczysz, chodź na podest- Posłanka Księżyca wbiegła na wzniesienie i
spojrzała na mnie, nie zrobiłam ani kroku- No chodź...!- pogoniła mnie ruchem
wyciągniętej w moją stronę ręki. Szybko się opamiętałam i weszłam na podest. –Zostań
tu- po tych słowach kobieta zamieniła się w milion malutkich diamencików, które
powędrowały w stronę otworu w dachu. Nagle z podłogi zaczęły wychodzić zbitki
błękitnego pyłu, które pędziły w moją stronę niczym węże morskie pokonujące
przeszkody. Podążały w moją stronę, więc przymknęłam powieki z nadzieją, że nie
stanie się nic złego. Nagle pył uderzył we mnie, a ja poczułam na skórze
drażniące, magiczne świecidełka. Znów doznałam tej magicznej siły oplatającej
ciało, która była jak ciepły koc. Stałam tak kilka minut, aż wyczułam brak tej
magicznej energii. Odtworzyłam jedną powiekę, potem drugą. Zrobiłam gwałtowny
ruch ręką, z dłoni wyleciało mi parę śnieżynek otoczonych świecącym, srebrnym
pyłem. Uśmiechnęłam się szeroko, cieszyłam się jak małe dziecko, że zachowałam
swoją moc. Przycisnęłam mocno dłoń zwiniętą w pięść do miejsca, w którym powinno
być serce. Opadłam z ulgą na kolana. Zaśmiałam się dziewczęco i padłam na plecy
po czym zaczęłam bawić się moją mocą w powietrzu. Tworzyłam wzory i napisy.
Byłam taka szczęśliwa. Wstałam podpierając się rękoma dalej z uśmiechem na
twarzy. Otrzepałam ręce jedna o drugą i pomyślałam „ciekawe, czy zmienił się
mój wygląd”. Zastanowiłam się chwilkę po czym stwierdziłam, że zobaczę się w
lusterku. Podeszłam ostrożnie do zwierciadła nieco wychylając głowę. Jedyne co
do tej pory zobaczyłam to nowe, śnieżno białe buty z futerkiem i dwoma bąbelkami.
Bardzo mi się podobały, ale gdy zobaczyłam moje odbicie w lustrze oniemiałam. Zaczęłam
upewniająco dotykać się po twarzy i włosach. Nie mogłam w to uwierzyć. Miała
mnie spotkać kara, a zostałam nagrodzona. Moje nieco dłuższe, dalej śnieżnobiałe
włosy zdobiło kilka zauważalnych tylko w świetle diamencików. Pierwsze pasmo z
lewej strony miałam podpięte do tyłu. Tworzyło ono (pasmo włosów- dop. aut.)
zgrabny łuk i było przypięte w połowie głowy na oko pięciocentymetrowym
kwiatkiem z lodu, który był łudząco podobny do moich dzieł i także w świetle
zmieniał kolor na fioletowy. Nieco po lewej stronie tyłu głowy widniały dwa,
niewielkie warkoczyki plecione przez całą długość włosów. Pierwszy kosmyk
prawej strony włosów, znajdujący się najbliżej twarzy (jak ma się przedziałek na
bok to na jednej stronie jest więcej włosów, na drugiej mniej, na tej co jest
więcej włosy były podpięte tym kwiatkiem- dop. aut.) był włożony za ucho i
sprytnie przykryty pozostałymi włosami. Jedno pasemko po prawej stronie głowy
miałam około dziesięć centymetrów od końcówek otoczone lodowym rzemykiem długości
kilku centymetrów. Moja twarz się nie zmieniła. Jedynie cera nabrała blasku.
Byłam ubrana w jasnoniebieskie rurki z białymi „przetarciami” na przedzie ud i
puchatą, białą bluzę bez dekoltu, która posiadała jedną, dużą kieszeń i ogromny,
puchaty kaptur. Nie zabrakło oczywiście dwóch sznurków zakończonych białymi bąbelkami.
Buty dopełniały wspaniałą kompozycję. Na szyi wciąż widniał naszyjnik od Jack’a
w kształcie gwiazdy nieco przypominającej śnieżynkę. Moje cienkie palce zdobiły
białe, długie, wypiłowane na półokrągło paznokcie, w których rogu u nasady
widniała jedna, mała błękitna śnieżynka. Na lewym nadgarstku znajdowała się
srebrna bransoletka z zaczepkami w kształcie śnieżynek, bałwanków, choinek i
lasek bożonarodzeniowych. W uszach miałam małe, diamencikowi śnieżynki, które
zachwycały swoją dokładnością.
Te po środku... |
To wszystko tworzyło wspaniałą kompozycję,
bardziej dopracowaną i ładniejszą od tej poprzedniej. Mój poprzedni ubiór i
wygląd wydawał się prosty i biedny w porównaniu z wyglądem innych strażników.
Jak to było w zwyczaju na podeście pojawiła się błękitna walizka. Poszłam po
nią uśmiechnięta od ucha do ucha. Chwyciłam za rączkę i spojrzałam na srebrną
tarczę księżyca.
-Dziękuję-
odparłam i udałam się z walizką w stronę drzwi.
Byłam
z siebie bardzo zadowolona i dumna. Cieszyłam się, że księżyc zaakceptował nasz
udział w bitwie przeciwko Florence. Czułam się też pewniej i rozpierała mnie
dobra energia. Miałam większą moc, mogłam tworzyć jeszcze piękniejsze rzeczy.
Ponadto stwierdziłam, że pewnie z czasem odkryję nowe właściwości moich czarów.
Pewnie chwyciłam za klamkę, przekręciłam
ją i dumnie wyszłam na korytarz wypełniony zmartwionymi strażnikami taszcząc
walizkę za sobą. Wszyscy odwrócili głowy w moją stronę i po ich minach śmiałam
wywnioskować, że są bardzo zdziwieni. Nastała cisza, a ja wodziłam wzrokiem od
lewej do prawej poszukując jakiejkolwiek reakcji.
-Elsa!-
nagle rozległ się krzyk, który sprawił, że podskoczyłam. Roszpunka rzuciła mi
się na szyję i cmoknęła w policzek. Zaczęły się wiwaty, gwizdy i oklaski- Tak
się cieszę, że Cię nie odwołali!- powiedziała uradowana blondynka.
Nastał
gwar. Gratulacje, podziękowania, wyrazy szczęścia. Wszyscy ponownie mnie
wyściskali i wyglądali na bardzo ucieszonych w związku z tym, że mnie nie
odwołali. Nawet Aro, arogancki jak zwykle, przytulił mnie z całej siły i
całkiem poważnie odparł
-Kurde!
Wiesz, jak się martwiłem?! Durna jesteś!- po czym obrażony splótł ręce na
piersi, uniósł głowę i odszedł.
Z
tego wszystkiego nie zauważył brązowej kolumny i uderzył w nią upadając na
tyłek. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać, ja także, ale podczas tego całego
zamieszania nie zauważyłam, że stał przede mną Jack.
-Cieszę
się, że wróciłaś- odparł i przytulił mnie lekko, a potem poszedł na górę po
schodach, zapewne do swojego pokoju.
Strażnicy
stwierdzili, że trzeba to będzie porządnie uczcić.
-Ale
to kiedy?- zapytałam- chyba nie teraz?
-A
czemu nie?- ryknął North i zaczął tańczyć pomimo braku muzyki.
-Bo
trzeba się wyspać, urządzić trochę wnętrze, zrobić jedzenie, ubrać się nie tak
uroczyście...
Z
każdym moim wymienionym powodem mina North’a stawała się coraz bardziej bledsza
aż w końcu stwierdził:
-Dobra!-
zatarł ręce- Więc jutro robimy imprezę na cześć pozostania Elsy! Początek jutro
o 18, tutaj, kto chce niech przyjdzie!- krzyknął święty na całą salę główną.
Zaraz
po tym ogłoszeniu strażnicy zaczęli się rozchodzić, a mnie złapał Jasper.
-Hej,
hej, a ty gdzie się wybierasz?- zapytał Jasper.
-Spać...-stwierdziłam
ziewając.
-Nie...
jeszcze nie... chodź porozmawiamy, od razu Ci się polepszy.... No chodź...
Proszę....- Jasper przekręcił nieco głowę w proszącym geście, a je nie
potrafiłam się nie uśmiechnąć.
-No
dobra...- powiedziałam radośnie.
Poszliśmy
do jadalni, z której wyjątkowo dziś mało korzystaliśmy. Zajęłam miejsce u
szczytu stołu. Anioł zaparzył herbatę z cytryną i postawił mi ją parującą przed
nosem. Sobie zrobił taką samą i usiadł obok mnie. Oparł się prawą ręką o stół i
przechylił mocno kubek wypijając połowę jego zawartości.
-No
co?- odparł.
-Nic...-
zaśmiałam się.
Siedzieliśmy
tak dwie godziny przy mdłym świetle popijając herbatę. Wypiłam chyba dziesięć
kubków tego rajskiego napoju. Pokazałam Jasper’owi moją moc, a on wydawał się
nią bardziej zachwycony niż ja. Cieszyłam się, że go mam. Wydawał się inny niż
wszyscy. Gdy zegar wybił dwudziestą trzecią stwierdziliśmy, że pora spać. Pożegnaliśmy
się przy drzwiach od mojego pokoju namiętnym pocałunkiem i udaliśmy się do
swoich sypialni.
To był cudowny dzień. Dowiedziałam się ile
dla nich znaczę. Zyskałam też nowy, ciekawszy wygląd, z którego byłam bardzo
zadowolona. Nie sprawdzałam jeszcze zawartości walizki, ale nie miałam już na to
siły ani czasu. Wzięłam szybką kąpiel i od razu po zatknięciu z miękką poduszką
odpłynęłam w świat snów.
* * *
Luna, Jasper i Amelia nocowali u nas. Siedzieliśmy
jeszcze wszyscy w pidżamach przy stole w jadalni z kubkami gorącej czekolady
lub kawy w rękach. Zając obudził wszystkich o siódmej rano na śniadanie.
-O
Zgrozo! Wcześniej się nie dało...?- jęczałam opierając głowę na ręce.
-Cześć
kochanie.- usłyszałam głos Jasper’a za plecami.
Brunet
był ubrany w szare, luźne spodnie trzy czwarte i szarą koszulkę na krótki rękaw
z lekkim rozcięciem pod szyją.
-Cześć
kochanie- odparłam z lekkim uśmiechem.
Chłopak
zbliżył się do mnie i położył dłonie na oparciu mojego krzesła. Daliśmy sobie
krótkiego całusa po czym brunet zajął miejsce obok mnie. Siedzieliśmy tak
jeszcze trochę w ciszy wolno jedząc lub przysypiając. Amelia siedziała w
fioletowej, dresowej bluzie narzuconej na pidżamy, której rękawy zaciągnęła
sobie na dłonie. Złapała wolno kubek z ciepłą kawą. Zbliżyła naczynie do ust i
zaczęła pić.
-Cześć
kochanie.- odparł Jack zbliżając się do Luny i dając jej całusa w usta.
Wszyscy
byli tak zaskoczeni, że od razu się obudzili. Ale największego szoku doznała
chyba Amelia, której kawa poszła nosem. Od razu popędziłam po ręczniki
papierowe i podałam je strażniczce. Jednak nikt inny nie zwracał na nią uwagi.
Wszyscy gapili się na Lunę i Jack’a, którzy zajęli swoje miejsca i jak gdyby
nigdy nic zaczęli jeść śniadanie.
-Chcecie
nam o czymś powiedzieć...?- zapytał North przerywając ciszę.
-A!
No tak. Ja i Luna jesteśmy razem- odparł Jack.
Już
przygotowałam się do wstania. Oparłam ręce na stole i deko się podniosłam, ale
gdy zobaczyłam, że Amelia, która już uporała się z nosem, uważnie mnie
obserwuje przyjęłam wcześniejszą pozycję.
Śniadanie minęło w dość dziwnej
atmosferze, której zdawali się nie odczuwać Jack i Luna. Ja i Jasper
porozumiewaliśmy się wzrokiem. Był do dla wszystkich spory szok i kolejny
ciężar do zdławienia przed bitwą.
* * *
Pomagałam
Ząbek w przygotowaniach do przyjęcia. Postawiłam ostatni talerz z przekąskami
na stół w jadalni, który cały był zapełniony jedzeniem. Patrzyłam dumnie na
swoje dzieło trzymając ręce na biodrach gdy nagle zobaczyłam czyjąś dłoń
chwytającą w palce winogrono. Podniosłam natychmiast głowę i zobaczyłam przede
mną Jasper’a jedzącego zielony owoc.
-Pycha...-
odparł z uśmiechem przymykając powieki i unosząc ramiona.
-Ej!
Nie wolno! Kompozycja stała! Nie dotykać!- strzeliłam w niego ścierką, którą
akurat dzierżyłam w ręku.
Salon został pięknie ozdobiony balonami, a
Luna, Amelia i Pauline piekły dla mnie tort, którego przed uroczystością nie dane mi było ujrzeć.
W domu panował ciepły nastrój i radosna atmosfera. Wybiła 17:15. Stwierdziłam,
że trzeba iść się zbierać, więc udałam się na górę, wzięłam gorącą kąpiel z
dodatkiem lawendowego olejku. Włosów nie musiałam w ogóle układać. Założyłam
jasne rurki, błękitną bluzkę na ramiączka, która składała się z trzech
zwiewnych warstw i białe buty na obcasie, które były cudowną plątaniną pasków i
paseczków. Odsłaniały fragmenty stopy i całe palce, więc nie miało prawa być mi
za gorąco. Spojrzałam ostatni raz w lustro i na zegarek 17:50 po czym wyszłam z
pokoju.
I oto rozdział!
Mam nadzieję, że się podobał!!!
Wiem, ze opis
wyglądu Elsy jest nieco zagmatwany i jeśli go nie zrozumieliście
to proszę
przeczytajcie go ponownie aż zrozumiecie, bo wtedy będziecie sobie mogli ją
lepiej wyobrazić.
Co myślicie o
nowym wyglądzie Elsy?
O Lunie i Jack’u?
O nowym
szablonie (tu liczę na odpowiedź w wszystkich komach)?
Zlitujcie się
nad biedną Wiką i dajcie koma!
Pozdrawiam zimno
i dziękuję na 10.000 wyświetleń!
Powiem jak to wyglądało:
OdpowiedzUsuńSiedze z kuzynem i kuzynką przy biórku. Zajadamy drożdżówki i popijamy to gorącą czekoladą (nasza dzisiejsza kolacja) Kuzyn gra na kompie w jakąś strzelanke, kuzynka rysuje a ja czytam ten rozdział. Byłam tak wstrząśnieta wydarzeniem związanym z Elsą, że nawet nie zauważyłam kiedy za kilkoma gryzami pocchłonełam połowe drożdżówki (była ogromna, wiesz mi) Wziełam do ręki kubek i nie przestawając czytać zaczęłam powoli pić napój. Doszłam do momentu kiedy Jack mówi ,,cześć kochanie i całuje.........LUNE??!! W szoku wypluwam całą zawartość ust prosto na monitor komputera, a kilka kropel splamiło rysunek kuzinki. Reakcja kuzynów była bezcenna, ale wole jej nie opisywać XD
Czy naprawde ja (Luna) jestem z Jackiem?! Marzenia jednak się spełniają! XD
Oczywiście czekam na powrót Jelsy, ale musze sie nacieszyć chwilą! XD
Rozdział zajefajny, tak samo jak szablon! Dziena za dedykt i gratulije liczby wyświetleń, oraz życzę, żeby rosła!<3333333
O.o OMG! Nigdy wcześniej nie doznałam takiego szoku . Luna i Jack razem !? Gdy to przeczytałam zaczęłam się drzeć jak nigdy przedtem . Gratulacje jeszcze raz za tyle wyświetleń i życzę weny .
OdpowiedzUsuńPs. Ale błagam nie zabijaj jeśli nie wstawię dzisiaj rozdziału .
Łał... Elsa wyglądasz przepięknie! Teraz już nie możesz mówić, że jesteś brzydsza od innych strażników.
OdpowiedzUsuńJACK Z LUNĄ? Chyba on se w kulki leci!!!!!!!!!! No rozumiem, że szuka gdzieś pocieszenia, ale nowa dziewczyna?! Nie mógł sobie kupić kota?! (Sory Jack)
Szablon piękny i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI 10 000 WYŚWIETLEŃ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam i weny♥♥♥♥
GRATULUJĘ 10000 WYŚWIETLEŃ!!!!
OdpowiedzUsuńI dziękuje za dedykację :* :* :*
Rozdział cudo! Elsa wygląda świetnie! Jak zaczęłam czytać to zaczęła się wręcz obok mnie materializować! Kocham czytać twoje opisy! Są zrozumiałe i bardzo dokładne!
A co do Jack'a i Luny... Z całym szacunkiem do Marti Frost, ale oni wgl do siebie nie pasują! Wg mnie Jack zrobił to na pokaz. Chciał pokazać Elsie, że on bez niej też potrafi sobie poradzić i kochać nie tylko ją.
A szablon super! W końcu ktoś pomagał w trakcie remontu (co za skromność XD)
Słonecznie pozdrawiam i duuuuużo weny i pomysłów :*
~ Puli (Jakoś udalo mi się dostac do neta, ale nie mogę zalogować się na konto...)
Super
OdpowiedzUsuńAga
Księżycu, tak budujesz napięcie, że bałam się przeczytać ten rozdział. Bałam się, że Księżyc odwoła Elsę za nieposłuszeństwo, a ona będzie zmuszona wrócić do kraju, który niegdyś był jej domem, obdarta z mocy i skazana na Florence.
OdpowiedzUsuńDruga kwestia. Tak się właśnie zastanawiałam, kiedy Jack się wyswata z Luną. Bo w końcu Elsa go wystawiła do wiatru i całowała się z Jasperem na jego oczach, dając mu jasno do zrozumienia, że go nie potrzebuje. A on w odwecie hajtnął się z Luną, aby pokazać jej, że to co między nimi było dla niego nic nie znaczyło.
Co do szablonu, to boski. Sama zrobiłaś? Znasz kogoś kto robi ładne nagłówki do szablonów? Bo mi by się przydała zmiana wyglądu. W końcu ile miesięcy można oglądać jeden i ten sam szablon, w dodatku robiony na szybko?
Tak, cały szablon jest mojego autorstwa. Siedziałam nad nim (nagłówkiem) jakieś cztery godziny łącząc wszystko co możliwe. Ale w końcu efekt mi się bardzo podoba i nie widziałam jeszcze takiego nagłówka. Cały szablon łącznie z zmianą czcionki w nagłówku zajął mi jakieś siedem godzin- to naprawdę było dużo pracy, a przede wszystkim: nerwów, ale wolałam się z tym uporać przed wakacjami i jeszcze planuję zmienić nieco czcionkę i tło za postem.
UsuńZnać to znam, jest dużo stron, ale ja nie miałam siły na zamawianie albo ściąganie i "montowanie" tego wszystkiego. Wolałam zrobić sama, a i tak ustawienia szablonu dają duże pole do popisu.
Co do czcionki w nagłówku to nie jest ona z bloggera, a i tam mało jest takich, które mają polskie znaki. Zważając na to, że masz w tytule bloga "ż" pewnie trudno Ci było znaleźć ładną czcionkę. Więc zapraszam tutaj:http://www.zyj-kochaj-tworz.pl/2015/03/jak-dodac-nowe-czcionki-do-bloga.html
Wszystko jest naprawdę świetnie wytłumaczone. Nie wiem czy zmieniałaś kiedyś kod html, ale zapewne wiesz, że jest to plątanina literek, która po odtworzeniu krzyczy "wyjdź stąd jak najszybciej!", ale z czasem jak nabierasz wprawy to jest to bajecznie łatwe, tym bardziej mając przed nosem tak wspaniałą instrukcję.
Skoro mówiłaś o kimś od szablonów/nagłówków to zapraszam na tą stronę:
http://blogopasja.blogspot.com/2014/03/polskie-darmowe-szablony-na-bloga.html
Natknęłam się na to przypadkiem, niektóre linki sprawdzałam, ale nie korzystałam. Od nagłówków nikogo nie znam. Jeśli nie będzie to wymagało jakiegoś superowego programu (gimp to dla mnie czarna magia) to zawsze możesz zgłosić się do mnie. Dać mi zdjęcia, które wybierzesz, ja je mogę jakoś zawsze obrobić i może coś tam z tego będzie.
Mam nadzieję, że pomogłam.
Co do HTLM to nawet mi idzie, chociaż dużo różnych komend nie znam, bo uczę się tego samodzielnie (i jak to ja, rzadko). Cóż, jakoś sobie człowiek musi radzić, szczególnie, że nie mam kogo poprosić o pomoc :\ Moja siostra tego nie ogarnia, a rodziców to nie ma co prosić. HTML przerabia się w szkołach dopiero w drugiej gimnazjum (czyli dopiero będę go miała po wakacjach), a chciałabym się już tym zająć. Zresztą HTML nie jest taki straszny. Gorszy jest CSS czyli część graficzna...
UsuńI dziękuję za pomoc :)
Co? Ja dobrze przeczytałam jack i luźną są razem? Poczekaj pójdę przeczytać jeszcze raz.... *czyta jeszcze raz* Tak przeczytałam dobrze nie mogę uwierzyć XD myślałam że florence zabije elsę i wgl. A tu proszę! Cieszę się jak dziecko. Marti Twój komentarz mnie rozwalił XD gratuluję tylu wyswietleń!!! Elsa śliczna !!!ale... Nie sliczniejsza od szablonu XD wszystko cudne :) pozdrawiam i dzięki za dedyk. ^.* weny życzę!
OdpowiedzUsuńLuna* XD
UsuńOk. Właśnie skończyłam czytać twojego bloga. Co mogę o nim powiedzieć? Jest dla mnie dziwny. Pięknie napisany, opracowany, prowadzony, ale dziwny. Może to przez to, że tyle czasu poświęciłaś dla Jelsy, a tu nagle takie BUM! Jestem zaskoczona. Mam dziwne przeczucie, ze ten cały Jasper będzie zły. I może przezwyczaiła bym się do jego związku z Elsą, gdyby nie Jack. Nie no Amelia? Wiem, że i on próbuje sobie ułożyć życie, ale to wszystko wydaje mi się jakieś...sztuczne. Nie to nie to słowo. W każdym razie chodzi mi o to, że Jackowi i Elsie poświęciłaś długie rozdziały, ich miłość rosła powoli, aż tu nagle wchodzi Jasper, jedna kłótnia i to wszystko się wali. Jest to dla mnie dzwne, dlatego też nie przestanę czytać twojego bloga. Muszę się dowiedzieć, czy to wszystko tak na serio, czy po prostu jest ukryty jakiś haczyk. Więc tak, czy siak zyskałaś nową czytelniczkę. Życzę weny i mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://czkawkaastridszczerbatekelsajack.blogspot.com
Hahahaha! Rozwaliłaś mnie komentarzem! I w końcu nie wiem czy Ci się mój blog podoba czy nie XD Cieszę się, że zyskałam czytelniczkę.... Mam dużo do nadrobienia u Ciebie na blogu i napewno go przeczytam, ale wybacz, nie będę taka szybka jak y, bo mam kryzys emocjonalny....
UsuńPozdrawiam cieplutko i bardzo się cieszę!!!
Ja sama nie wiem, czy twój blog mi się podoba czy nie. Pozostanę neutralna. Ale czytanie twojego też zajęło mi kilka dni także spoko ;)
UsuńDroga siostrzyczko. Dobrze wiesz że czytałam twój blog z..... Cały dzień + noc? Nwm! Nie liczyłam.
OdpowiedzUsuńW każdym razie chciałbym Ci pogratulować tak wspaniałego bloga! Pięknie opisujesz uczucia, i wogóle wszystko! Bardzo podobają mi się strażnicy. Smutno mi z powodu rozstania Elsy i Jack'a, śmierci władców Arendelle i przejęcia władzy przez Florence. Ta podla zmija..... No nic. Pokochałam smoczyce Elsy, Strażników i wogóle wszystkich! Tak cudownie opisujesz uczucia, wygląd, charakter i wnętrze bohaterów że mam wrażenie iż stoją przedemna. Wspólne chwile Jack'a i Elsy byly przepełnione miłością, czułością i namiętnością. Wciąż pamiętam chwile El w celi. Świetnie oposywalas smutek i tęsknotę blondynki. Serce rozpada mi się na kawałki za każdym razem gdy myślę o rozstaniu naszej mroźnej parki. Musi ich naprawdę boleć to że rak szybko znaleźli sobie kolejne osoby. Jasper jest niesamowity, tajemniczy i pociągający, ale mam nadzieje że nie skradnie serca Elsy z rąk Jack'a. I to samo się tyczy Luny.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, życzę weny i całuje!
Matko, mi też to zajeło jeden dzień i pół nocy :)
UsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału na tym jak i na twoim Ana2003!
UsuńMoże będzie dzisiaj:)
UsuńSupcio rozdział! Dopiero przed chwilą skończyłam. Powiem, że blog mi się spodobał. Będę czytać. A tak troszku odbiegając od bloga jako tekstu - fajna playlista. Florence i parę innych fajnych utworków, przyznam się szczerze, że niektóre pierwszy raz słyszałam, ale to jakąś jedną, góra dwie ;) fajnie opisujesz uczycia.
OdpowiedzUsuńweny, wakacji
Ana2003
http://wszystkojestmozliw.blogspot.com/ (dzisiaj prawdopodobnie nowy)