Roszpunka
była piękna. Jej chytry, satysfakcjonujący uśmiech idealnie pasował do jej
stroju. Jak widać wszyscy byli zadowoleni z wyglądu i umiejętności nowej
strażniczki, które dawały duże pole do popisu. Złotowłosa podeszła do mnie z
uśmiechem i obróciła się.
-I
jak?- zapytała szczęśliwa.
-Jesteś
cudna...- odparłam przytulając kuzynkę. Zamyśliłam się na chwilę. Szkoda, że
księżyc nie podarował jej żadnego towarzysza- a czy nie dostałaś żadnego zwierzaka?-
zapytałam nie mogąc się powstrzymać.
-Nie...-
ściągnęła brwi kuzynka.
-A
czy nie widziałaś nic podejrzanego tam w pokoju?
Roszpunka
zastanowiła się kilka sekund, a ja i Jack wpatrywaliśmy się w nią w milczeniu.
Nagle złotowłosa pobiegła bez słowa w stronę pokoju zmiany, a my z Jack’iem, po
chwilowym szoku, zachichotaliśmy pod nosem i znów się przytuliliśmy. Czekaliśmy
chwilę słuchając gwaru przyjęcia, śmiechów innych strażników. Byliśmy tylko
obserwatorami, raz na jakiś czas udało nam się wychwycić wzrokiem radosnego
North’a czy rozentuzjowaną Ząbek. Nagle naszą uwagę przykuło rytmiczne
stukanie. Coraz głośniejsze, aż wreszcie wszyscy goście przerwali zabawę i
zwrócili głowy w stronę drzwi do pokoju zmiany. Klamka po raz drugi się
przekręciła, a naszym oczom ukazała się ta sama Roszpunka prowadząca obok
siebie jasnego konia z czarną, falowaną grzywą. Tupał mocno w drewno i
parsknął.
Zachichotałam
pod nosem.
-Najlepsze
zostawia się na koniec- powiedziałam szeptem do białowłosego trzęsąc się ze
śmiechu.
Jack
także się uśmiechnął i znów przenieśliśmy wzrok na złotowłosą. Ściągnęłam brwi.
Wszyscy podeszli do zwierzęcia i otoczyli ściśle strażniczkę natury. Stwierdziłam,
że pierwsza jazda jest najważniejsza i Roszpunka powinna gdzieś iść.
-Hej!-
krzyknęłam głośno, a wzrok wszystkich zgromadzonych przeniósł się na mnie.
Uniosłam
wysoko rękę, a z mojej dłoni wystrzelił lodowy promień, który osiadł na całym
suficie i wkrótce zaczął sypać na zebranych drobny, błyszczący śnieg
przypominający diamenty i iskrzący się w tysiącu świateł, które wypełniały
pomieszczenie. (łohoho... ale przyszalałam z tą długością zdania....-dop. aut.)
Wskazałam wzrokiem Roszpunce wyjście, a ta pojęła sygnał i szybko przedostała
się w stronę drzwi. Wymknięcie się nowej strażniczki zauważyło zaledwie kilka
osób. Reszta podziwiała pył padający z sufitu.
-My
się chyba zbierzemy co?- zapytałam Jack’a.
Żadnego
z nas nie ciągnęło zbytnio do takich przyjęć. Woleliśmy wrócić do domu i
porozmawiać, a ewentualnie napić się trochę wina.
-Yhm.-
przytaknął chłopak.
Zaczęliśmy
szukać Mikołaja.
-North!-
wykrzyknęłam gdy zobaczyłam siwobrodego. Przepchałam się przez tłum do
strażnika, który teraz uważnie na mnie patrzył- pożycz mi kulę, chcielibyśmy
wrócić- powiedziałam.
Święty
natychmiast sięgnął do kieszeni płaszczu patrząc w górę, a po chwili wyciągnął
średniej wielkości kulę i podał mi ją.
-Macie,
tylko nie zgubcie!- krzyknął przez tłum.
-Dobrze!
Zaczęłam
zmierzać do wyjścia, gdzie czekał Jack z moim płaszczem w ręku.
-Masz?-
zapytał.
Potwierdziłam
ruchem głowy i wyszliśmy na zewnątrz.
* * *
Weszliśmy do domu. Dawno nie było tam tak
cicho. W powietrzu plątały się tylko wynalazki North’a, a na stoiskach stały
pomalowane zabawki. Czuć byłą tą samą, magiczną, radosną energię co zwykle,
która wypełniała pomieszczenie. Milczenie przerywał tylko świst latających
sprzętów i dźwięk pyłu krążącego w domu. Ten charakterystyczny, delikatny
dźwięk sypania świecących drobinek kojący dla ucha. Weszliśmy po schodach na
górę do mojego pokoju. Jack od razu poszedł się wykąpać, a ja wypakowywałam
niektóre rzeczy z torebki. Myślałam o Roszpunce. Poradzi sobie? Przecież jest
taka bojaźliwa, ma tyle obaw do świata, którymi napawała ją jej przybrana matka.
Przypomniałam sobie jednak złotowłosą kiedy wyszła z pokoju zmiany. Jest silna,
da radę. Jej spryt i przebiegłość nie ma sobie równych. Kiedy trzeba jest też
życzliwa, miła i ma wielkie serce, którym z każdym się dzieli. Ta ostatnia myśl
sprawiła, że na moje wydatne usta wkradł się delikatny uśmiech.
Po długiej kąpieli z dodatkiem olejku o
zapachu czekolady od razu poprawił mi się i tak dobry humor. Wyszłam z wanny z
uśmiechem przyozdabiającym moją nawilżoną buzię. Ułożyłam nieco poplątane
włosy, umyłam zęby i twarz, a następnie wyszłam z łazienki. Kiedy zrobiłam parę
kroków podszedł do mnie Jack bez koszulki i mocno objął. Nastała chwila mojego
zaskoczenia po czym odwzajemniłam uścisk.
-Kocham
Cię- powiedział czule białowłosy.
-Kocham
Cię- odpowiedziałam wiedząc, że „ja też” to nie to samo.
Dotknęłam
fantazyjnie pleców Jack’a, a na jego skórze pojawił się wzór z szronu. Słyszałam
głośny wdech chłopaka.
-Pięknie
pachniesz....- powiedział.
Zaśmiałam
się dziewczęco i zaczęłam powoli zmierzać w stronę łóżka ciągnąc białowłosego
za sobą. Położyłam się delikatnie, a Jack powoli ukląkł nade mną mając kolana
po obu stronach mojego brzucha. Chłopak zaczął namiętnie całować mnie w usta
zapewniając mi niezwykłą rozkosz dopełnioną jego czułym dotykiem. Pocałunki
stawały się coraz dłuższe i stopniowo przenosiły się na szyję. Przymknęłam
powieki pozwalając mojemu ciału w pełni odebrać zmysłowość dotyku Jack’a. Przygryzłam
wargę i wbiłam paznokcie w skórę pleców chłopaka. Odtworzyłam na chwilę oczy i
zobaczyłam na twarzy białowłosego szeroki uśmiech. Jack długo obdarowywał mnie
zmysłowymi pocałunkami. Moje ciało przeszywały przyjemne dreszcze. Zatopiłam
dłoń w zimnych włosach chłopaka. Każda komórka mojego ciała krzyczała „więcej”.
Jack delikatnie muskał opuszkami palców moją odkrytą talię co sprawiało mi
ogromną przyjemność. Po długim czasie zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Delikatnie
przekręciłam białowłosego na lewą stronę nie przestając muskać wargami jego
zimnych ust. Usiadłam okrakiem na podbrzuszu Jack’a i pochyliłam się opierając
dłonie o jego klatkę piersiową. Byłam już centymetr od ust chłopaka gdy
zatrzymałam się, a na mojej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Chciałam
zobaczyć minę białowłosego, który był przygotowany na rozkosz mającą się
wydarzyć za kilka sekund. Chłopak odtworzył oczy i przez chwilę jego twarz
przyozdobił grymas zdezorientowania. Po chwili jednak Jack także się
uśmiechnął, a potem mocno objął mnie w talii i gwałtownie przysunął do siebie
co sprawiło, że moja twarz znacznie przybliżyła się do jego. Nie czekając
dłużej zaczęłam całować białowłosego próbując odwdzięczyć się mu za przyjemność
jaką mnie obdarował...
Tkwiliśmy
tak pogrążeni w potrzebie czułości jeszcze godzinę, a potem opadliśmy ciężko na
materac z brakiem tchu. Przystaliśmy tylko
na pocałunkach i dotyku. Nie doszło do niczego więcej. Jack nie wymagał
ode mnie tego, czego się obawiałam. A więc dotrzymał obietnicy. Zmęczeni
zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Rano jak zwykle zeszliśmy na śniadanie.
Wszyscy wyglądali na wyspanych i pełnych dobrego humoru o czym świadczyły
szerokie uśmiechy na ich twarzach.
-Późno
wróciliście?- zapytałam siadając do stołu i wsuwając krzesło, a potem
popatrzyłam po wszystkich.
-Ja
i Ząbek wróciliśmy tak o północy, reszta nie wiem- odezwał się Zając biorąc
miskę z sałatką.
Przeniosłam
wzrok na North’a, od którego teraz spodziewałam się odpowiedzi.
-Ja....
tak jakoś o drugiej... nie pamiętam dobrze.- powiedział siwobrody drapiąc się
po głowie- a no i Sandy wyszedł wcześniej niż wy, bo musiał się zająć snami-
dodał i szybko wrócił do posiłku.
Śniadanie
jedliśmy w radosnej atmosferze śmiejąc się i żartując. W końcu temat zszedł na
Roszpunkę.
-No...
Ona bardzo się zmieniła...- powiedział Zając.
-Ale
czuję, że będzie świetną strażniczką- odparł z przekonaniem North.
Wszyscy
zmierzyli go niedowierzalnym wzrokiem.
-Ja
to czuję....!- powiedział święty szeroko otwierając oczy- całym brzuchem!
Strażnicy
przez kilka sekund zaciskali mocno usta, a potem nie mogąc już wytrzymać
zaczęli się głośno śmiać. North nieco się zaczerwienił i próbował zapchać sobie
buzię jedzeniem.
-A
tak a propos.... mam pomysł- powiedziałam, kiedy wszyscy się już opanowali i w
spokoju dokańczali posiłek. Strażnicy spojrzeli na mnie wyczekująco-
pomyślałam, że przecież nie możecie pomagać ludziom, jeśli nie są to dla Was
bliscy....- wszyscy wydali z siebie potwierdzający pomruk- ale jeśli zrobią to
wszyscy strażnicy, a przynajmniej większość to księżyc nie może odebrać
wszystkim roli strażnika...
Trwaliśmy
tak w ciszy. Każdy zapewne toczył w swojej głowie walkę z myślami, które mówiły
„za” i „przeciw”. Ja tkwiłam w niepewności nie mając pojęcia czego się
spodziewać. Czy ktoś mnie poprze, a może wszyscy uznają to za brednię?
Milczenie przerywało tylko brzdąkanie czapeczek elfów, które zawsze krzątały
się niedaleko. Każdą twarz wykrzywił grymas zastanowienia, który objawiał się
ściągniętymi brwiami i wzrokiem wbitym gdzieś w jakiś nieważny punkt.
-Zgadzam
się...- czyjś głos wreszcie przerwał tępą ciszę. Chwilę potrwało zanim wszyscy
wyrwaliśmy się z transu, ale potem doszło do mnie, że to słowa Ząbek.
-Ja
też- odparł Zając.
-Ja
też.
-Ja
też.
Nad
głową Piaska pojawił się duży napis „Yes”. Uśmiechnęłam się- wszyscy się
zgodzili.
-Postanowione!-
oznajmił North swoim donośnym głosem wstając z miejsca i opierając dłonie na
stole- Więc jutro zwołujemy zebranie!- zakończył po czym odszedł gwiżdżąc pod
nosem.
Zapewne
udał się do swojego gabinetu gdzie konstruował zabawki. Wszyscy się rozeszliśmy
i wróciliśmy do swoich obowiązków, które nieubłagalnie wzywały. Wróciliśmy z
Jack’iem do pokoju. Założyłam niebieską, jednolitą sukienkę nad kolana i białe,
wysokie kozaki okryte puchem. Włosy zaplotłam w warkocza i przełożyłam przez
ramię.
-Gotowa?-
zapytał białowłosy wychodząc z łazienki.
-Gotowa-
potwierdziłam.
Zmierzaliśmy
oboje ku drzwiom wyjściowym.
-Pa
kochanie- pocałowałam Jack’a na pożegnanie.
-Pa
śnieżynko, zobaczymy się za dwie godziny.
Uśmiechnęłam
się i jeszcze raz pocałowałam chłopaka. Było to długie i płomienne złączenie
naszych warg, bo żadne nie chciało się pożegnać. Jeszcze raz szeroko się
uśmiechnęłam.
-No
leć już!- powiedziałam.
Białowłosy
bez słowa odtworzył drzwi i dał się ponieść wiatrowi. Westchnęłam i odwróciłam
się z zamiarem pójścia do garażu North’a. Weszłam do dużego pomieszczenia
wydrążonego w lodowcu, które było jedynym miejscem w bazie świętego pozbawionym
tego radosnego ciepła panującego w domu Mikołaja. Podeszłam do Hasai i pogłaskałam
ją po pysku. „Jak zwykle piękna...” „Tak jak ty” odpowiedziała głębokim,
kobiecym głosem z lekką chrypką. Czym prędzej zgrabnie zajęłam miejsce na
grzbiecie smoczycy i ruszyłyśmy do pracy. Miałyśmy za zadanie trochę ochłodzić
klimat w Rosji i północnej Europie. Za to Jack’owi przypadła północna Ameryka.
Mieliśmy spotkać się za dwie godziny na południu.
* * *
Drugiego
dnia zgodnie z postanowieniem North’a zwołaliśmy zebranie mające na celu pomoc
Arendelle.
-Elso,
zgromadzenie zarządziłem, ale co ma ich przekonać do walki o twoje królestwo?-
powiedział niepewnie święty, pełen obaw.
-Dam
radę- uśmiechnęłam się i ruszyłam na podest.
Stanęłam
na podwyższeniu. Miałam na sobie błękitną sukienkę odcinaną w pasie. Włosy z
gracją opadały mi na odsłonięte ramiona. Przede mną zgromadził się tłum złożony
z wszystkich strażników, którzy uważnie mi się przypatrywali i wydawali się
przygotowywać do analizy każdego mojego wypowiedzianego słowa. Przełknęłam głośno
ślinę.
-Witam
wszystkich tu zebranych!- odparłam głośno uprzedzając słowa głośnym oddechem-
Jesteście tutaj, bo chciałabym o coś Was poprosić- przerwałam na chwilę- o
obronę mojego królestwa!- strażnicy wydali pomruk niedowierzania.
-Po
co? Nie możemy!- rozległy się krzyki, które z każdą sekundą narastały odbijając
się echem w mojej głowie.
-Cisza!!!-
krzyknęłam.
Wszyscy
zaprzestali debat.
Z perspektywy
Jack’a.
-
No, charakterną sobie wybrałeś...- szepnął do mnie North na co się
uśmiechnąłem.
-Wiem,
że nie widzicie tu korzyści...- zaczęła Elsa. Mówiła władczym tonem, w końcu
była następczynią tronu- Dlatego zaraz Wam je tu przedstawię... Wojsko Florence
i sama ona zatruwa przyrodę, rośliny, więc strażnicy natury będą mieli dużo
pracy i sami będą bardziej wykończeni fizycznie. Wojsko zabija ludzi, matki i
ojców, więc dzieci będą miały niespokojne sny. Ludzie Florence zatruwają wodę,
nadużywają ognia, niszczą ziemię. Strażnicy żywiołów też nie będą ucieszeni....
Aniołowie też będą słabnąć na siłach, bo nie uda im się być przy każdym, a
przez to wiara w nich będzie słabła.... Więc wszyscy na tym stracimy... A
wojsko Florence śmiało podbija sąsiednie tereny i pustoszy wszystko jak zaraza.
Jeśli wszyscy podejmiemy walkę księżyc nie będzie mógł ukarać każdego, bo
zabraknie mu strażników! Zróbcie to dla mnie, ale i dla Was!- Elsa przerwała na
chwilę dając tłumowi szansę na przemyślenie sytuacji- Kto jest ze mną?!-
zapytała krzykiem władczo.
-My!
-Kto
jest ze mną?!- powtórzyła głośniej.
-MY!!!
Udało
jej się namówić kolejnych ludzi na walkę z Florence. Ma dziewczyna talent. I to
moja dziewczyna....
Z perspektywy
Elsy
Cieszyłam
się. Moja radość była niewyobrażalnie wielka. Zgodzili się walczyć, a niektórzy
z nich mieli wielki talent o ogromnym potencjale.
-Poproszę
po dwóch przedstawicieli każdej grupy strażników o zostanie w bazie, reszta
niech wraca. Potem każdy zwoła zebranie u siebie i powiadomi co ustaliliśmy.
Wybierajcie.
Powstał
chaos, w którym każdy próbował się jakoś porozumieć. Strażnicy pozbijali się w grupy,
w których najpierw nominowali kandydatów, a potem głosowali. Każdy mówił
głośno, żeby go usłyszano, inni przekrzykiwali tego pierwszego, a On jeszcze
bardziej podnosił głos. I tak tworzył się niesamowity hałas. W końcu strażnicy
zaczęli wracać do domów, aż wreszcie w bazie zostało tylko dwanaście osób.
Pierwsza od lewej stała wysoka dziewczyna, a w oczy rzucały się jej ogromne,
białe, piękne skrzydła z piór, których końcówki dosięgały kostek strażniczki.
Postać miała ciemnobrązowe, lekko kręcone włosy do połowy pleców na końcu nieco
zaczesane na lewą stronę. Jej duże, zielone oczy osłaniał od góry półokrąg
długich i gęstych rzęs. Dziewczyna była ubrana w miętową, zwiewną sukienkę bez
ramiączek z dekoltem w serce, która z przodu była nad kolano, a z tyłu sięgała
kostek. Miętowe paznokcie wypiłowane na migdały z biało- niebiesko- granatowymi
liniami idealnie komponowały się z sukienką. Dzięki białym, na oko
piętnastocentymetrowym szpilkom strażniczka była bardzo wysoka. W ręku
dziewczyna trzymała długi, biały pędzel przyozdobiony niebieskimi diamencikami.
Obok strażniczki stało mistyczne zwierzę, które było połączeniem kilku innych.
Jej przyjaciel miał postawę konia, był biały i pokryty małymi łuskami, które
tylko na szyi przybrały kształt dużych, ostrych trójkątów nałożonych na siebie.
Zwierze miało na każdej z czterech kończyn dwa palce zakończone czarnymi
pazurami. Od nóg, łba i ogona przyjaciela dziewczyny odchodziły delikatne,
jedwabne włosy z gracją opadające na ciało. Niebieskie, świecące oczy, nad którymi
znajdowały się nieco zakręcone, srebrne rogi, wydawały się hipnotyzować tego,
kto w nie spojrzy. Na szyi zwierzęcia widniał wieniec, dużych, błękitnych
kwiatów, które nigdy nie wysychały.
-Jak
masz na imię?- zapytałam.
-Amelia-
odpowiedziała dziewczyna ciepłym, dziewczęcym głosem.
Jej
towarzysz ubrany w białą koszulę i czarne spodnie oraz glany był bardzo
przystojny. Chłopak miał czarne, rozczochrane jak Jack włosy, jasną cerę i
hipnotyzujące, niebiesko – zielone oczy, które były otoczone jasną obręczą
złowieszczo świecącą błękitnym światłem. Miał na imię Jasper i wydawał się chytrym strażnikiem, który nosił na plecach czarno- szare
skrzydła równie piękne jak te Amelii. Razem stanowili parę wybraną przez
strażników aniołów.
Drugą
parą były dwie dziewczyny, które zostały wybrane przez strażników żywiołów.
Jedna
z nich miała duże, turkusowo- błękitne oczy i jasną, prawie że promieniejącą
blaskiem twarz, którą oplatały puszyste, pofalowane włosy do pasa spięte dwoma
pasmami u góry w kolorze ciemny blond. Dziewczyna byłą ubrana w zwiewną
sukienkę do kolan, która na dole fantazyjnie się zawijała. Na górze była
śnieżnobiała, potem stopniowo przechodziła w błękit, a następnie w ciemny
granat. Strażniczka była boso. Pomyślałam, ze nareszcie spotkałam kogoś takiego
jak Jack. Na prawym nadgarstku dziewczyna miała błękitną bransoletkę wykonaną z
świecących diamencików. Cała jej kreacja była posypana jakby srebrnym pyłem,
który dodawał dziewczynie uroku. Obok nóg strażniczki pałętał się śnieżnobiały,
puchaty piesiec.
-A
twoje imię?
-Luna.
Druga
strażniczka zapewne władała ogniem. Była to średniego wzrostu dziewczyna o
ciemnobrązowych włosach do pasa stopniowo przechodzących w jasny blond, które
tworzyły piękną kompozycję loków- sprężynek. Strażniczka miała na sobie
sukienkę przed kolano odcinaną w pasie i dalej ciągnącą się wyraźnymi falami w
żywym, czerwono- pomarańczowym kolorze. Kreacja była na grube ramiączka i miała
dekolt w serce. Na stopach dziewczyny
widniały kryte, czarne, wiązane buty na dość grubym obcasie zwężającym się ku
dołowi. Na lewej ręce strażniczka ognia miała złotą, cienką bransoletkę. Szyję
dziewczyny przyozdabiał żółto- pomarańczowy wisiorek w kształcie słońca (takie
jak na fladze w królestwie Roszpunki- dop. aut.) Strażniczka miała pełne,
pomalowane mocną, czerwoną szminką usta i ciemne powieki przyozdobione czarną
kreską wykonaną eye linerem. W ręce dziewczyna trzymała wyższą od niej włócznie
z czerwono-pomarańczowym, dużym diamentem na końcu osłoniętym cienkimi
szlaczkami z metalu. Cała konstrukcja miała szary, surowy kolor, a kiedy dziewczyna
stuknęła nią o podłogę z jej końca posypały się iskry. Na czubku włóczni
zasiadał ognisty, piękny ptak z długim ogonem z pawich piór. To zapewne był
młody Feniks. Piękne stworzenie rozłożyło skrzydła , które zajmowały
się ogniem i przysiadł dumnie niczym orzeł.
-Imię?-
znów zapytałam.
-Pauline.
Te
dwa przeciwieństwa tworzyły parę od strażników żywiołów. Kolejna, ostatnia już,
dwójka pochodziła od strażników natury. Była nią Roszpunka i jasnowłosy
chłopak. Strażnik miał pociągłą twarz i był bardzo przystojny. Ubrany był w
brązowe spodnie i szarą bluzę w zielone pnącza. Miał błękitno – szare oczy i
wydawał się przebiegły.
-A
Twoje imię?
-Aro-
odpowiedział unosząc pochyloną dotychczas głowę do góry.
Wszyscy
oni byli silnymi, pewnymi siebie strażnikami tworzącymi potężną grupę. Miałam
nadzieję, że dojdziemy do porozumienia....
Hej moje
perełki!
Z okazji tego,
że ten rozdział jest tym trzydziestym (już?!)
postanowiłam, że będzie bardzo długi.(Ma ok.
2700 słów)
Jak widzicie
dodałam postacie, mam nadzieję, że ich autorki są z nich zadowolone.
Będzie o nich
więcej w kolejnym rozdziale.
Dodawanie
postaci oczywiście wciąż aktualne.
Mam nadzieję, że
rozdział się podobał i że którykolwiek fragment przypadł Wam do gustu.
Czekam na opinie
i wrażenia w komentarzach, o które bardzo proszę.
Pozdrawiam i do
następnego posta!
WOW! Rozdział przerósł moje oczekiwania! Pozwól, że podzielę rozdział na części. Najpierw Roszpunka i jej super koń - tak wgl trochę nie ufam coś tym strażnikom natury, bo są strasznie roztrzepani i przypominają mi tego czarodzieja Radagasta z filmu "Hobbit". Jednak Roszpunka sama w sobie będzie taką odskocznią od reguły. Potem... Scena miłosna Jacka z Elsą <3 Była naprawdę zmysłowa XD (i tak, mogłabyś pisać erotyczną książkę XD). I wreszcie strażnicy zgodzili się pomóc! Wydawali się wręcz bezużyteczni, skoro nie chcą pomóc w wojnie, w której mogą (i raczej na pewno) zginą dzieci, na których przecież tak bardzo im zależy. No i na koniec te postacie strażników <3 Jestem naprawdę pod wrażeniem twoich umiejętności opisywania :* Postacie są naprawdę piękne (zauważam gdzieś podobieństwo XD) i fajnie, że stworzyłaś też innych strażników (oprócz wcześniej przytoczonych strażników natury), którzy wywodzą się z różnych środowisk, bo chyba tak to mogę nazwać.
OdpowiedzUsuńOwszem rozdział jest długi, ale czytało się go z zapartym tchem, że i tak wręcz łaknie się więcej.
Życzę zatem weny! i to bardzo dużo i pomysłów na ciąg dalszy oraz serdecznie Cię pozdrawiam :*
Jaki slooooooooodki rozdział! :)
OdpowiedzUsuńJej! Jestem w opowiadaniu! Juhu! Skąd wiedziałaś, że chciałam pieśca? Medium? XD! Czekam na next!
OMG !!! Ten rozdział jest wspaniały, fantastyczny, uroczy i..... brak mu słów. Czekam na następny i życzę weny. A ! Podobno można postacie dodawać? Jakbyś mogła to mam pewną koncepcję na osobę. Byłby to wysoki chłopak o czarnych włosach, rozczochranych. Oczy głębokie, brązowe z nutą czerni. Cerę lekko siwą z licznymi sincami oraz zadrapaniami po walkach. Byłby typem samotnika ,który skrywa swoją mroczną stronę. A na imię pomysłu nie mam. Proszę. Napisz mi czy ten pomysł może być.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOMG !!! Ten rozdział jest wspaniały, fantastyczny, uroczy i..... brak mu słów. Czekam na następny i życzę weny. A ! Podobno można postacie dodawać? Jakbyś mogła to mam pewną koncepcję na osobę. Byłby to wysoki chłopak o czarnych włosach, rozczochranych. Oczy głębokie, brązowe z nutą czerni. Cerę lekko siwą z licznymi sincami oraz zadrapaniami po walkach. Byłby typem samotnika ,który skrywa swoją mroczną stronę. A na imię pomysłu nie mam. Proszę. Napisz mi czy ten pomysł może być.
OdpowiedzUsuń