piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XXIX: "Roszpunka"

     Obudziłam się dość wcześnie i pierwsze co zobaczyłam to Roszpunkę uśmiechającą się od ucha do ucha przez sen i tulącą się do mnie. Bardzo delikatnie, żeby nie obudzić brunetki, rozejrzałam się po pokoju. Słońce uporczywie chciało się przebić przez błękitne sztory, którymi były zasłonięte okna. W pierwszych promieniach dnia mieniły się drobinki kurzu, a blade światło w kształcie prostokąta oświetlało część podłogi i drzwi. Powoli wymknęłam się z objęć kuzynki i usiadłam na łóżku przecierając twarz dłońmi, i wyjmując ropę z oczu. Wstałam i nieco chwiejnym krokiem udałam się do łazienki by wykonać poranną toaletę. Kiedy wyszłam z pomieszczenia, już przebrana i w miarę uporządkowana (nie do końca obudzona), nagle do mojego pokoju wparował Jack. Od razu się rozbudziłam i spojrzałam na niego złośliwie wskazując mu wzrokiem Roszpunkę tulącą się do poduszki. Chłopak zrobił minę mówiącą „oj! Sorry....” i pociągnął mnie za rękę w stronę korytarza, na którym potem toczyła się nasza rozmowa.
-Może się już zaczniecie zbierać...?- zapytał Jack nieco niepewnie garbiąc się przy tym.
Ściągnęłam brwi.
-Czemu?- odparłam, co zabrzmiało trochę jakbym była pijana.
-Bo jest już po czternastej, a na osiemnastą mamy tam być...- powiedział znów z tą samą miną.
-Co?!- krzyknęłam i popędziłam w stronę pokoju by zobaczyć, która jest godzina.
Faktycznie! Czternasta dwadzieścia! Złapałam się nerwowo za głowę, ale po chwili się uspokoiłam. Podeszłam do łóżka i nałożyłam na twarz maskę z uśmiechu.
-Roszpunko...- powiedziałam przyjaźnie delikatnie trącając ją w ramię- roszpunko.... wstajemy....- dodałam nieco głośniej.
Kuzynka powoli odtworzyła oczy przyglądając się mi z uśmiechem, co sprawiło, że i mi polepszył się humor.
-Wiesz... miałam piękny sen- usiadła na łóżku przygładzając odstające po nocy kosmyki.
-Jaki?
-Śniła mi się polana.... cała w kwiatach i motylkach.... śliczna....
Zaśmiałam się przyjaźnie i pociągnęłam brunetkę za rękę w celu ściągnięcia jej z łóżka. Księżniczka posłusznie wstała i udała się do łazienki nucąc pod nosem. Ja w tym czasie pościeliłam łóżko. Potem obie zeszłyśmy na bardzo wystawne śniadanie (w sumie to powinni wtedy jeść obiad), a wszyscy miło nas przywitali. Zaraz potem jak ucieszyłyśmy nasze żołądki udałyśmy się na górę, by przyszykować się na Uroczystość Zmiany.
-Elsa...!- Roszpunka usiadła zniesmaczona na łóżku- nic nie mogę znaleźć.... wszystko zostawiłam w zamku, a nie miałam czasu nic wziąć...
-Oj....- zachichotałam pod nosem- jakoś teamu zaradzimy...- uśmiechnęłam się promiennie- wstajemy- uniosłam zachęcająco ręce- zamykamy oczy...- obeszłam księżniczkę dookoła.
Kiedy Roszpunka posłusznie wykonała wszystkie polecenia ja wzięłam się do pracy. Zaczęłam tworzyć kuzynce fioletową sukienkę nad kolana, która kończyła się wyraźnymi falami. Na talii Roszpunki umieściłam złotą wstążkę, a powyżej purpurowy, widoczny brylancik w kształcie rombu. Sukienka była na krótki rękaw, a jej materiał znajdujący się na ramionach wykończony był półprzeźroczystymi falbankami. Całość przyozdabiał delikatny, złoty naszyjnik i małe kolczyki. Wzięłam już oddech na słowa „możesz odtworzyć oczy”, ale stwierdziłam, że trzeba tu zmienić fryzurę. Upięłam magią włosy, a potem udekorowałam je lodowymi kwiatami, które w zależności od światła raz miały błękitny kolor, a raz fioletowy. Byłam dumna ze swojego dzieła i z satysfakcją zaplotłam ręce na piersi.
-Już...?- zapytała niepewnie księżniczka.
-Już, oczywiście.
Kiedy tylko Roszpunka odtworzyła oczy zaczęła się zachwycać kreacją.
-Och, dziękuję, jest śliczna!- powiedziała robiąc obroty z materiałem w obu rękach- jesteś kochana, naprawdę!- brunetka mocno mnie uściskała, a mi zrobiło się ciepło w sercu, bo mogłam komuś pomóc.
Ja przystałam na standardzie, czyli założyłam swoją puchatą bluzę, niebieskie spodnie i białe buty na platformie wykończone srebrnym futerkiem (sztucznym oczywiście).
-Gotowe?- Jack odtworzył szeroko drzwi mojej sypialni i zajrzał do środka pomimo tego, że stał cały czas na korytarzu.
-Tak- wyszłyśmy z łazienki, a białowłosemu zaświeciły oczy.
-Jakie piękne damy- młodzieniec wystawił w moją stronę rękę, a ja ją chwyciłam.
Za nami ruszyła radosna Roszpunka, która jak widać nie stresowała się ceremonią zmiany. Kroczyła szczęśliwa nieco dziarskim krokiem pewna swego jak nigdy. Udaliśmy się do garażu North’a, gdzie brunetka tym razem chciała lecieć w saniach. Wszyscy oprócz mnie i Jack’a załadowali się do pojazdu Strażnika Świąt Bożego Narodzenia,  a ja i mój chłopak zajęliśmy miejsce na grzbiecie smoka.
-Ruszamy?!- ryknął radośnie święty.
Wszyscy ucichli patrząc na Mikołaja jak na wariata. Tylko ja podzieliłam jego entuzjazm i zanim ktokolwiek zdążył się otrząsnąć krzyknęłam:
-Ruszamy!
Wylecieliśmy z domu i znów podążyliśmy tą samą drogą co wcześniej. Różnica była taka, że teraz chociaż wiedziałam w jakim celu udajemy się do bazy Strażników Natury. Weszliśmy do domu tętniącego życiem jeszcze bardziej niż wczoraj. Po kilku pierwszych krokach pewność siebie Roszpunki nieco przygasła.
-Ej... Nie martw się... będzie dobrze. Zobaczysz.... Mówię Ci to na podstawie własnych doświadczeń.- uśmiechnęłam się przekonująco.
-Okej...- powiedziała Cicho brunetka i lekko uniosła głowę.
Niewiele czasu po naszym przybyciu rozległ się głos:
-Witam! Witam! Jest z nami nasza kochana, przyszła strażniczka!- oznajmił głośno blondyn stojący na podwyższeniu- Czeka nas dziś ceremonia zmiany. Roszpunka stanie się prawowitą strażniczką do dołączy do nas. Zapraszam...- chłopak pochylił się rękoma wskazując na drzwi, do których prowadził wąski korytarz zbudowany z stojących w Sali Głównej osób.
Roszpunka niepewnie na mnie spojrzała.
-Dasz radę...!- szepnęłam entuzjastycznie.
Brunetka powoli zaczęła zmierzać ku drewnianym drzwiom. Przypomniała mi się moja przemiana i stres, jaki mi wtedy towarzyszył. Przed wejściem do pokoju zmiany księżniczka jeszcze raz spojrzała na mnie.
-No idź...- szepnęłam niesłyszalnie, a brunetka odtworzyła wrota, które równie szybko się za nią zamknęły.
Zawsze byłam ciekawa co działo się podczas mojej przemiany. Teraz miałam odpowiedź. Korytarz zbudowany z osób zamknął się, by razem pogrążyć się w rozmowie na temat nowego wyglądu księżniczki. Słychać była stukot monet, co znaczyło tylko jedno: zakłady. Słyszałam jak kobiety zakładały się o kolor sukienki, a mężczyźni o rodzaj mocy. Ja stałam z Jack’iem na ostatnim schodku wtuleni w siebie w ten sposób, że chłopak stał za mną i mnie obejmował. Obserwowaliśmy wszystko jakbyśmy cofnęli się w czasie.
     Nagle klamka poruszyła się, a wszyscy zamilkli i stworzyli wianuszek wokół drewnianych drzwi,
które za moment miały się odtworzyć. Strażnicy wstrzymali oddech oczekując spektakularnej chwili. Nagle drzwi się odtworzyły, a w jasnym świetle stanęła Roszpunka. Jej znów złote i błyszczące włosy były związane w ścisły, wysoki kucyk, wokół którego owijała się spirala z cienkiego warkocza. Na czoło księżniczki opadała idealnie przystrzyżona grzywka „na Kleopatrę” (mam nadzieję, że wiecie jak- dop. aut.). Dziewczyna miała nieco pochyloną głowę, a jej wzrok stał się bardziej błyskotliwy niż wcześniej. Jej gładką twarz przyozdobił chytry uśmiech. Roszpunka miała na sobie miętową bluzkę na ramiączka, a na nią założoną brązową kamizelkę, która doskonale kontrastowała z spodniami tego samego koloru. Nogi dziewczyny przyozdobiły  miętowe kozaki na obcasie sięgające kuzynce przed kolano. Na przestrzeni między ramieniem, a łokciem roszpunki znajdowało się coś na wzór pnącza owijającego się jej na ręce. Miało ciemnozielony kolor i widniało na nim parę fioletowych kwiatków. Szyję złotowłosej przyozdobił naszyjnik z purpurowym wisiorkiem w kształcie kwiatu. Roszpunka miała w uszach długie, srebrne, ledwo zauważalne kolczyki, które miały postać łańcuszka bez ozdób. Dziewczyna stała z rozstawionymi nogami dość dziwnie się nam przyglądając. Nagle podniosła rękę, a z jej dłoni wystrzelił pył złożony z płatków kwiatów i błyszczących diamencików. Większych lub mniejszych. Po chwili kuzynka uniosła drugą rękę i z pod ziemi zaczęły wychodzić ogromne łodygi pnące się ku górze niczym fasola z bajki. Roszpunka opuściła ręce i w jednej sekundzie wszystko znikło. Nastała chwila ciszy, po której nastały głośne wiwaty i gwizdy. Blondynka oparła się o ramę i uśmiechnęła z satysfakcją.  Po chwili księżniczka puściła do mnie oczko i już wiedziałam, że to moja stara, dobra kuzynka, która nic się nie zmieniła, choć przez chwilę pomyślałam, ze tak.
Hej moje Perełki!
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale miałam urwanie głowy.
(i znam kilka osób, które mogą to potwierdzić).
Obawiam się, że posty nie będą już tak regularnie, bo jestem bardzo zmęczona.
(Wika! Przecież masz wakacje!!!)
Dodawanie postaci wciąż aktualne, tylko proszę to robić pod poprzednim postem.
Dodałam rysunek, mam nadzieję, że się Wam spodobał.
I jeszcze jedno:
Gdzie moja Ola, która dodawała z anonima???
Gdzie się podziałaś???
Proszę, daj znak życia!!!
To chyba wszystko, mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Jak zwykle czekam na wasze opinie co do rysunku i rozdziału.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, ale świetny rozdział! Roszpunka taka piękna! No i ja wiedziałam, że będzie panować nad roślinami! Czułam to! ♥♥♥ Jak zawsze piękny rysunek!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe Roszpunka z pazurem :) ciekawa jestem jaką później będzie pełnić rolę... :* Tak wgl to cudnie opisujesz wygląd postaci, bo świetnie można sobie to wszystko wyobrazić. :* A rysunek piękny! (zresztą mówiłam Ci to też wcześniej :*)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam cię do LA. Szczegóły u mnie http://odnienawisci-p-p-domilosci.blogspot.com/2015/07/nominacje-blogow.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) dzisiaj przeczytałam mało, ale miałam istne urwanie głowy w szkole.
    Pewnie już to pisałam, no ale zrobię to jeszcze raz: Twój blog jest cudowny. Kocham Jelsę, kocham wszystko! A najbardziej Jacka - taki chłopak to marzenie *.*
    Mam nadzieję, że naprawdę już za niedługo zacznę być na bierząco :) Pozdrawiam! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń