Obudziłam się dość wcześnie i pierwsze co
zobaczyłam to Roszpunkę uśmiechającą się od ucha do ucha przez sen i tulącą się
do mnie. Bardzo delikatnie, żeby nie obudzić brunetki, rozejrzałam się po
pokoju. Słońce uporczywie chciało się przebić przez błękitne sztory, którymi
były zasłonięte okna. W pierwszych promieniach dnia mieniły się drobinki kurzu,
a blade światło w kształcie prostokąta oświetlało część podłogi i drzwi. Powoli
wymknęłam się z objęć kuzynki i usiadłam na łóżku przecierając twarz dłońmi, i
wyjmując ropę z oczu. Wstałam i nieco chwiejnym krokiem udałam się do łazienki
by wykonać poranną toaletę. Kiedy wyszłam z pomieszczenia, już przebrana i w
miarę uporządkowana (nie do końca obudzona), nagle do mojego pokoju wparował
Jack. Od razu się rozbudziłam i spojrzałam na niego złośliwie wskazując mu
wzrokiem Roszpunkę tulącą się do poduszki. Chłopak zrobił minę mówiącą „oj!
Sorry....” i pociągnął mnie za rękę w stronę korytarza, na którym potem toczyła
się nasza rozmowa.
-Może
się już zaczniecie zbierać...?- zapytał Jack nieco niepewnie garbiąc się przy
tym.
Ściągnęłam
brwi.
-Czemu?-
odparłam, co zabrzmiało trochę jakbym była pijana.
-Bo
jest już po czternastej, a na osiemnastą mamy tam być...- powiedział znów z tą
samą miną.
-Co?!-
krzyknęłam i popędziłam w stronę pokoju by zobaczyć, która jest godzina.
Faktycznie!
Czternasta dwadzieścia! Złapałam się nerwowo za głowę, ale po chwili się
uspokoiłam. Podeszłam do łóżka i nałożyłam na twarz maskę z uśmiechu.
-Roszpunko...-
powiedziałam przyjaźnie delikatnie trącając ją w ramię- roszpunko....
wstajemy....- dodałam nieco głośniej.
Kuzynka
powoli odtworzyła oczy przyglądając się mi z uśmiechem, co sprawiło, że i mi
polepszył się humor.
-Wiesz...
miałam piękny sen- usiadła na łóżku przygładzając odstające po nocy kosmyki.
-Jaki?
-Śniła
mi się polana.... cała w kwiatach i motylkach.... śliczna....
Zaśmiałam
się przyjaźnie i pociągnęłam brunetkę za rękę w celu ściągnięcia jej z łóżka.
Księżniczka posłusznie wstała i udała się do łazienki nucąc pod nosem. Ja w tym
czasie pościeliłam łóżko. Potem obie zeszłyśmy na bardzo wystawne śniadanie (w
sumie to powinni wtedy jeść obiad), a wszyscy miło nas przywitali. Zaraz potem
jak ucieszyłyśmy nasze żołądki udałyśmy się na górę, by przyszykować się na
Uroczystość Zmiany.
-Elsa...!-
Roszpunka usiadła zniesmaczona na łóżku- nic nie mogę znaleźć.... wszystko
zostawiłam w zamku, a nie miałam czasu nic wziąć...
-Oj....-
zachichotałam pod nosem- jakoś teamu zaradzimy...- uśmiechnęłam się promiennie-
wstajemy- uniosłam zachęcająco ręce- zamykamy oczy...- obeszłam księżniczkę
dookoła.
Kiedy
Roszpunka posłusznie wykonała wszystkie polecenia ja wzięłam się do pracy. Zaczęłam
tworzyć kuzynce fioletową sukienkę nad kolana, która kończyła się wyraźnymi falami.
Na talii Roszpunki umieściłam złotą wstążkę, a powyżej purpurowy, widoczny
brylancik w kształcie rombu. Sukienka była na krótki rękaw, a jej materiał
znajdujący się na ramionach wykończony był półprzeźroczystymi falbankami.
Całość przyozdabiał delikatny, złoty naszyjnik i małe kolczyki. Wzięłam już
oddech na słowa „możesz odtworzyć oczy”, ale stwierdziłam, że trzeba tu zmienić
fryzurę. Upięłam magią włosy, a potem udekorowałam je lodowymi kwiatami, które w zależności od światła raz miały błękitny kolor, a
raz fioletowy. Byłam dumna ze swojego dzieła i z satysfakcją zaplotłam ręce na
piersi.
-Już...?-
zapytała niepewnie księżniczka.
-Już,
oczywiście.
Kiedy
tylko Roszpunka odtworzyła oczy zaczęła się zachwycać kreacją.
-Och,
dziękuję, jest śliczna!- powiedziała robiąc obroty z materiałem w obu rękach-
jesteś kochana, naprawdę!- brunetka mocno mnie uściskała, a mi zrobiło się
ciepło w sercu, bo mogłam komuś pomóc.
Ja
przystałam na standardzie, czyli założyłam swoją puchatą bluzę, niebieskie
spodnie i białe buty na platformie wykończone srebrnym futerkiem (sztucznym
oczywiście).
-Gotowe?-
Jack odtworzył szeroko drzwi mojej sypialni i zajrzał do środka pomimo tego, że
stał cały czas na korytarzu.
-Tak-
wyszłyśmy z łazienki, a białowłosemu zaświeciły oczy.
-Jakie
piękne damy- młodzieniec wystawił w moją stronę rękę, a ja ją chwyciłam.
Za
nami ruszyła radosna Roszpunka, która jak widać nie stresowała się ceremonią
zmiany. Kroczyła szczęśliwa nieco dziarskim krokiem pewna swego jak nigdy.
Udaliśmy się do garażu North’a, gdzie brunetka tym razem chciała lecieć w
saniach. Wszyscy oprócz mnie i Jack’a załadowali się do pojazdu Strażnika Świąt
Bożego Narodzenia, a ja i mój chłopak
zajęliśmy miejsce na grzbiecie smoka.
-Ruszamy?!-
ryknął radośnie święty.
Wszyscy
ucichli patrząc na Mikołaja jak na wariata. Tylko ja podzieliłam jego entuzjazm
i zanim ktokolwiek zdążył się otrząsnąć krzyknęłam:
-Ruszamy!
Wylecieliśmy
z domu i znów podążyliśmy tą samą drogą co wcześniej. Różnica była taka, że
teraz chociaż wiedziałam w jakim celu udajemy się do bazy Strażników Natury. Weszliśmy
do domu tętniącego życiem jeszcze bardziej niż wczoraj. Po kilku pierwszych
krokach pewność siebie Roszpunki nieco przygasła.
-Ej...
Nie martw się... będzie dobrze. Zobaczysz.... Mówię Ci to na podstawie własnych
doświadczeń.- uśmiechnęłam się przekonująco.
-Okej...-
powiedziała Cicho brunetka i lekko uniosła głowę.
Niewiele
czasu po naszym przybyciu rozległ się głos:
-Witam!
Witam! Jest z nami nasza kochana, przyszła strażniczka!- oznajmił głośno
blondyn stojący na podwyższeniu- Czeka nas dziś ceremonia zmiany. Roszpunka
stanie się prawowitą strażniczką do dołączy do nas. Zapraszam...- chłopak
pochylił się rękoma wskazując na drzwi, do których prowadził wąski korytarz
zbudowany z stojących w Sali Głównej osób.
Roszpunka
niepewnie na mnie spojrzała.
-Dasz
radę...!- szepnęłam entuzjastycznie.
Brunetka
powoli zaczęła zmierzać ku drewnianym drzwiom. Przypomniała mi się moja
przemiana i stres, jaki mi wtedy towarzyszył. Przed wejściem do pokoju zmiany
księżniczka jeszcze raz spojrzała na mnie.
-No
idź...- szepnęłam niesłyszalnie, a brunetka odtworzyła wrota, które równie
szybko się za nią zamknęły.
Zawsze
byłam ciekawa co działo się podczas mojej przemiany. Teraz miałam odpowiedź.
Korytarz zbudowany z osób zamknął się, by razem pogrążyć się w rozmowie na
temat nowego wyglądu księżniczki. Słychać była stukot monet, co znaczyło tylko
jedno: zakłady. Słyszałam jak kobiety zakładały się o kolor sukienki, a mężczyźni
o rodzaj mocy. Ja stałam z Jack’iem na ostatnim schodku wtuleni w siebie w ten
sposób, że chłopak stał za mną i mnie obejmował. Obserwowaliśmy wszystko
jakbyśmy cofnęli się w czasie.
Nagle klamka poruszyła się, a wszyscy
zamilkli i stworzyli wianuszek wokół drewnianych drzwi,
które za moment miały
się odtworzyć. Strażnicy wstrzymali oddech oczekując spektakularnej chwili.
Nagle drzwi się odtworzyły, a w jasnym świetle stanęła Roszpunka. Jej znów
złote i błyszczące włosy były związane w ścisły, wysoki kucyk, wokół którego
owijała się spirala z cienkiego warkocza. Na czoło księżniczki opadała idealnie
przystrzyżona grzywka „na Kleopatrę” (mam nadzieję, że wiecie jak- dop. aut.).
Dziewczyna miała nieco pochyloną głowę, a jej wzrok stał się bardziej błyskotliwy
niż wcześniej. Jej gładką twarz przyozdobił chytry uśmiech. Roszpunka miała na
sobie miętową bluzkę na ramiączka, a na nią założoną brązową kamizelkę, która
doskonale kontrastowała z spodniami tego samego koloru. Nogi dziewczyny
przyozdobiły miętowe kozaki na obcasie
sięgające kuzynce przed kolano. Na przestrzeni między ramieniem, a łokciem
roszpunki znajdowało się coś na wzór pnącza owijającego się jej na ręce. Miało
ciemnozielony kolor i widniało na nim parę fioletowych kwiatków. Szyję złotowłosej
przyozdobił naszyjnik z purpurowym wisiorkiem w kształcie kwiatu. Roszpunka
miała w uszach długie, srebrne, ledwo zauważalne kolczyki, które miały postać
łańcuszka bez ozdób. Dziewczyna stała z rozstawionymi nogami dość dziwnie się
nam przyglądając. Nagle podniosła rękę, a z jej dłoni wystrzelił pył złożony z
płatków kwiatów i błyszczących diamencików. Większych lub mniejszych. Po chwili
kuzynka uniosła drugą rękę i z pod ziemi zaczęły wychodzić ogromne łodygi pnące
się ku górze niczym fasola z bajki. Roszpunka opuściła ręce i w jednej
sekundzie wszystko znikło. Nastała chwila ciszy, po której nastały głośne
wiwaty i gwizdy. Blondynka oparła się o ramę i uśmiechnęła z satysfakcją. Po chwili księżniczka puściła do mnie oczko i
już wiedziałam, że to moja stara, dobra kuzynka, która nic się nie zmieniła,
choć przez chwilę pomyślałam, ze tak.
Hej moje
Perełki!
Przepraszam, że
wczoraj nie dodałam rozdziału, ale miałam urwanie głowy.
(i znam kilka
osób, które mogą to potwierdzić).
Obawiam się, że
posty nie będą już tak regularnie, bo jestem bardzo zmęczona.
(Wika! Przecież
masz wakacje!!!)
Dodawanie
postaci wciąż aktualne, tylko proszę to robić pod poprzednim postem.
Dodałam rysunek,
mam nadzieję, że się Wam spodobał.
I jeszcze jedno:
Gdzie moja Ola,
która dodawała z anonima???
Gdzie się
podziałaś???
Proszę, daj znak
życia!!!
To chyba
wszystko, mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Jak zwykle
czekam na wasze opinie co do rysunku i rozdziału.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJej, ale świetny rozdział! Roszpunka taka piękna! No i ja wiedziałam, że będzie panować nad roślinami! Czułam to! ♥♥♥ Jak zawsze piękny rysunek!
OdpowiedzUsuńHehehe Roszpunka z pazurem :) ciekawa jestem jaką później będzie pełnić rolę... :* Tak wgl to cudnie opisujesz wygląd postaci, bo świetnie można sobie to wszystko wyobrazić. :* A rysunek piękny! (zresztą mówiłam Ci to też wcześniej :*)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LA. Szczegóły u mnie http://odnienawisci-p-p-domilosci.blogspot.com/2015/07/nominacje-blogow.html
OdpowiedzUsuńHej :) dzisiaj przeczytałam mało, ale miałam istne urwanie głowy w szkole.
OdpowiedzUsuńPewnie już to pisałam, no ale zrobię to jeszcze raz: Twój blog jest cudowny. Kocham Jelsę, kocham wszystko! A najbardziej Jacka - taki chłopak to marzenie *.*
Mam nadzieję, że naprawdę już za niedługo zacznę być na bierząco :) Pozdrawiam! Johanna Malfoy