Po
długich namowach Czkawki wreszcie zgodziliśmy się zostać na ucztę. Do
osiemnastej zostały jeszcze trzy godziny, więc nie tracąc czasu brunet zaczął
oprowadzać nas po wyspie.
-To
Gronkiel – wskazał na sporego, masywnego smoka z dużą kulą na końcu ogona- są w
różnych kolorach. Jedzą skały, więc są bardzo pożyteczne- dodał z przekonaniem
kręcąc nieco głową i ruszył dalej.
Nagle
obok bruneta wylądował smok z dwiema łapami, cały w niebieskim kolorze. Zsiadła
z niego śliczna dziewczyna o blond włosach, z których cienkie pasmo było
zaplecione w warkocz i związane razem z resztą innym kosmykiem, a potem
przełożone przez ramię.
-Jack’
u, Elso... to Astrid- moja dziewczyna. Astrid, to Elsa i Jack. Jedni z sześciu
strażników marzeń. Duchy zimy- przedstawił nas chłopak.
-Miło
mi poznać- uśmiechnęłam się.
Dziewczyna
miała na plecy zarzucone futro, na jaj ramionach widniały półkola z jakiegoś
metalu. Astrid miała bordową bluzkę wpuszczoną w spódniczkę ozdabianą ćwiekami
i małymi czaszkami. Dziewczyna posiadała wysokie buty obszyte futrem aż do
kolan. Ja i Jack oraz Astrid i Czkawka wyglądaliśmy jak z dwóch różnych
światów. Oni to byli prawdziwi wikingowie: czaszki, czerń, metal. Za to ja i
Jach szczyciliśmy się bielą i delikatnością.
-A
to Śmiertnik Zębacz- Czkawka wskazał na smoka.
-Tak,
najlepsze smoki na świecie. Prawda Wichurka?- blondynka pogłaskała po pysku
smoka.
-No...
podyskutowałbym- powiedział Czkawka patrząc w niebo i chowając dłonie za plecy.
-Pewnie się boicie smoków, co?- zapytała Astrid z przekąsem mierząc nas wzrokiem
jak słabszych rywali.
Uśmiechnęłam
się chytrze. Myśli, że jestem taka słaba?
-Oj....
Astrid...- Czkawka podrapał się po głowie domyślając się chyba co planuję- wkopałaś się...-
na te słowa jego dziewczyna tyko ściągnęła brwi.
-A
słyszałaś o Smokach Duszy..?- zapytałam lekko przekręcając głowę w lewą stronę.
-Tak,
ale to tylko legenda...
„Hasai,
przybądź tu, ale zrób wejście, niech ta blondyneczka zobaczy co to smok...” z
uśmiechem pomyślałam patrząc w niebo. Po kilku sekundach przed Astrid stanęła
biała smoczyca w pełnej okazałości. Była około dziesięć razy większa od
Śmiertnika. Blondynka nieco się przestraszyła i cofnęła.
-No
widzisz?- pogładziłam Hasai po pysku posyłając serdeczny uśmiech.
Moja
smoczyca była piękna. Mieniła się w słońcu niczym perła.
-To
może się chcesz przelecieć?- zaproponowałam dziewczynie – porozmawiamy jak dwie
kobiety, a nasi chłopacy jak dwóch mężczyzn. Co Ty na to?
-Pewnie-
odparła Astrid, która starała się zamaskować strach, choć jej to zbytnio nie
wychodziło.
Usiadłam
na grzbiecie jako pierwsza i wyciągnęłam dłoń do blondynki, która przyjęła
pomoc.
-Trzymasz
się?- zapytałam. Ale miałam radochę!
-Tak,
możemy lecieć.
Hasai
jednym machnięciem skrzydeł oderwała się od ziemi i wzbiła w powietrze.
Leciałyśmy długo w milczeniu. Wykonywałam różne piruety i manewry. Uśmiechałam
się szatańsko czując, jak Astrid wbija mi palce w talię.
-Teraz
rozumiesz?- zapytałam stromo zanurzając się z smokiem w dół.
-Tak...
przepraszam... Nie powinnam.- odpowiedziała spokojnie, a w jej głosie
usłyszałam skruchę.
-No,
ja myślę!- odparłam entuzjastycznie i nakazałam Hasai lecieć już równo, wolno i w poziomie -chciałam
Ci powiedzieć, że jesteś bardzo ładną kobietą- dodałam.
-Dziękuję!
Ty też... Masz śliczne włosy.
-Ach,
no tak... wyglądam jak staruszka...- wzięłam jedno pasmo w dłoń.
-Właśnie
nie! A no i masz świetne buty!
-Naprawdę?
-Tak!
Znasz miejsce, gdzie mogłabym takie kupić?
-Mój
dom...- zachichotałam- jeśli chcesz to Ci takie załatwię.
-Dziękuję.
Zdecydowałyśmy
się już wylądować, bo na pewno nasi chłopcy już się o nam martwili. Kiedy
wylądowałyśmy zarówno Jack jak i Czkawka odetchnęli z ulgą.
-Co
się stało?- zapytałam.
-Szczerze...?-
zapytał Jack.
-Tak-
odpowiedziała Astrid.
-Myśleliśmy,
że się pozabijacie nawzajem...- odparł Czkawka.
Stałyśmy
kilka sekund z Astrid w bezruchu otwierając szeroko oczy i buzię. Chłopacy
patrzyli na nas jak na idiotki nie wiedząc czy uciekać czy zostać tu gdzie
stoją. Nagle wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Wtedy Jack i Czkawka zaśmiali
się cicho i podrapali po głowach. Za to ja i Astrid już leżałyśmy na ziemi nie mogąc się
uspokoić, bo kiedy już wyrównywałyśmy oddech to patrzyłyśmy sobie w oczy
i na nowo wybuchałyśmy niepohamowanym przypływem energii. Kiedy już otarłyśmy łzy
spływające strumieniami po policzkach od śmiechu, wstałyśmy, otrzepałyśmy się i
ruszyłyśmy razem w stronę największego budynku na wyspie, gdzie miała odbyć się
uczta.
Z perspektywy Jack’a
Kiedy Astrid wspomniała o tym, ze boimy
się smoków i zobaczyłem uśmiech Elsy to już wiedziałem co się święci... Na
pewno pokaże jej kto tu rządzi. Za chwilę przyleciała Hasai i dziewczyna
Czkawki trochę się bała. Niestety jej duma zapewne nie pozawalała jej odmówić
przejażdżki z Elsą. Odleciały. Patrzyliśmy na sylwetkę smoka, która stawała się
coraz mniejsza. Czkawka się do mnie przybliżył.
-Ej...
stary – trącił mnie ramieniem- one się pozabijają.
Spojrzałem
mu w oczy i zgaduję, że w moich tak jak w jego malował się strach. Naprawdę się
bałem! Przecież widać, że obie mają mocne charaktery!
-Też
tak myślę...- odparłem zmartwiony i usiadłem na trawie siadem skrzyżnym.-
Pozostaje nam tylko czekać i mieć nadzieję, że wrócą całe. Widziałeś tą złość w
oczach Elsy...?
-Astrid
też ma charakterek. Nie da się tak łatwo...
Oboje
westchnęliśmy i skubaliśmy źdźbła. Po dłuższym czasie unieśliśmy nagle głowy i
ujrzeliśmy smoka, a na nim dwie sylwetki.
-Chociaż
mamy pewność, że Elsa nigdzie Astrid nie zostawiła- powiedział bardzo poważnie
Czkawka i wstał.
-Teraz
pozostaje tylko zobaczyć, czy jedna z nich nie jest przypadkiem martwa...-
powiedziałem i uśmiechnąłem się.
Kamień
spadł mi z serca! Obie były całe i zdrowe! Dzięki Bogu!!!
Z perspektywy
Elsy
Uczta trwała około dwie godziny. Mieli
tam naprawdę pyszne rzeczy, ale zachowanie niektórych mężczyzn pozostawiało
wiele do życzenia. No cóż... nie wiem jak inni, ale mi nie bardzo uśmiecha się
patrzeć na czyjeś rozdrobnione jedzenie znajdujące się w buzi. Może jestem
jakaś nienormalna? Aczkolwiek stół był suto zastawiony, a ja jadłam tylko
winogrona, sałatki, owoce i warzywa, których Wikingowie nawet nie tknęli.
Oczywiście wszystko stało bezpośrednio na stole, bo obrus byłby tak ubrudzony,
że nie widać by było nawet jego kawałka, a wszystko dlatego, że tyle resztek walało
się po stole.
-Dobrze,
przepraszamy, ale musimy już się zbierać- powiedziałam do ucha Stoikowi.
-Zgoda-
Ważki wstał, a ja się odsunęłam- Cisza!- ryknął, a tłum rozszalałych Wikingów
ucichł patrząc wyczekująco w jego stronę- Elso, chciałabyś coś powiedzieć?
-Tak.
Dziękuję wszystkim za to, że podejmą walkę o Arendelle – ich entuzjazm wyraźnie
przygasł- Dziękuję z całego serca za to, że obronicie moje królestwo. Będę tu
jeszcze wiele razy, więc będziecie mieli okazję mnie spotkać. A wszystko
dlatego, że będziemy omawiać plan działania. Najpierw będę to robić z każdym
państwem i przyjmować propozycję, a potem spotkamy się w wyznaczonym miejscu i
wspólnie ustalimy jak to wszystko będzie się miało dziać. Dziękuję za gościnę,
za ciepłe przyjęcie. Jesteście kochani!
Złapałam
Jack’a za rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia, a za nami Czkawka i Astrid także
trzymając się za dłonie. Odprowadzili nas na skraj wyspy, gdzie czekała Hasai.
-Do
zobaczenia!
-Tak!
Wpadajcie często!- krzyknął Czkawka.
Po
jego słowach smoczyca wzbiła się w powietrze, a my pomachaliśmy parze z Berk,
na co oni odpowiedzieli nam tym samym. Po kilku minutach lotu byliśmy już
daleko od wyspy i nie widzieliśmy nawet jej zarysu.
-Mili
są, prawda?- zapytałam
-Yhm,
bardzo... Fajnie będzie do nich wpaść. Zdaje się, że Ty i Astrid także się
zaprzyjaźniłyście?
-Ona
jest świetną osobą. I jest śliczna.
-Tak,
ale Ty i tak jesteś dla mnie najpiękniejsza- chłopak namiętnie pocałował mnie w
szyję.
-Jack...-
przez moje ciało przeszedł dreszcz- nie mogę się rozpraszać jeśli lecę.
-To
wyląduj...- odparł nie przestając muskać ustami mojej szyi.
-Jack
– odwróciłam się na chwilę- mam bitwę na głowie. Potem obiecuję, że Ci to
wynagrodzę.
Chłopak
głęboko westchnął, a ja się odwróciłam. Lecieliśmy jeszcze chwilę i nasz wzrok
przykuła z pozoru mała chatka, z której przez okna wydobywało się ciepłe
światło, a z komina leciał szary dym przypominający mi o zimie w Arendelle.
Szło się ulicą i zaglądało do okien, w których było widać ogień wesoło tańczący
w kominku, roześmiane twarze dzieci, którym mama podstawiała właśnie pod nos
kawałek murzynka*. Czuło się ten miły zapach świątecznych wypieków, który
wypełniał czerwony zazwyczaj od mrozu nos. Widząc to, pomimo śniegu, który
padał niemiłosiernie i minusowej temperatury, chcąc nie chcąc na twarz
człowieka wkradał się nikły, delikatny uśmiech.
-Elso,
wybieramy się gdzieś jutro?- zapytał z uśmiechem mój najlepszy towarzysz.
-Oczywiście-
odparłam dając białowłosemu całusa w policzek.
On
w odpowiedzi posłał mi jeden z tych swoich czarujących uśmiechów. Było po
dwudziestej drugiej, więc cicho weszliśmy do domu otwierając kluczem drzwi. Udaliśmy
się na palcach przez salon, by dojść do schodów i dalej do pokoju. Po drodze,
na czerwonej kanapie w salonie spał North i głośno chrapał, a nad jego głową
zbierała się pętla złotych nitek, które układały się w prezenty, śnieżynki i
skarpety wieszane nad kominkiem. Niezbyt długo się zastanawiając chwyciłam koc
leżący na sąsiedniej kanapie i przykryłam Mikołaja. Weszliśmy z Jack’iem cicho
do pokoju. Podczas gdy ja się rozpakowywałam Jack brał kąpiel. Zdjęłam buty na
obcasach, po czym odetchnęłam z ulgą. Wypakowałam z torebki grzebień, perfumy,
które odłożyłam na półkę, a resztę zdecydowałam się zostawić, bo przecież jutro
też gdzieś jedziemy.
*
* *
Po
porannym śniadaniu, które od jakiegoś czasu jedliśmy wszyscy razem i szczerze
mówiąc bardzo to polubiliśmy, ruszyliśmy w dalszą podróż mając na celu inne
królestwo.
-To
gdzie teraz?- zapytał Jack z pełną buzią obgryzając do końca zielone jabłko.
-Szkocja...
Chłopak wypluł nagle to, co miał w buzi.
-Co?!
Jedziemy tam, gdzie faceci chodzą w spódniczkach?!!!
-Dokładnie...
*Chodzi
tu o ciasto. Jest ciemnobrązowe, czarne, dlatego murzynek.
Hej moje
perełki!
Nareszcie
rozdział! Jej!!!
Postanowiłam
jednak wstawić i nie katować Was więcej liczbą komentarzy, które muszą być.
Większość z Was
pewnie wyjeżdża i po prostu nie może komentować.
Więc na wakacje
będę dodawała rozdziały co dwa dni.
Będą mniej
więcej takiej długości jak ten.
Jak ktoś chce ze
mną popisać to walcie śmiało!
Dorabiam też
pracując jako psycholog!
A tak na serio
to jeśli macie ochotę to przez pocztę
Lub na
hangoutsie w Google+
Mam do Was prośbę...
Ogromną!
Z racji tego, że
pod koniec następnego tygodnia pojawi się kolejny blog
w moim wydaniu
prosiłabym o
1.
Jakąś
przenośnie, ciekawe, magiczne sformułowanie z słowem „liście” lub „pory roku”
2.
Jeśli jednak nie
przychodzi Wam nic do głowy to proszę o pięć pierwszych słów jakie wpadną Wam
do głowy po słowie „wojna”.
O odpowiedzi proszę w komentarzach.
Pozdrawiam cieplutko (bo pogoda nie wiem jak u Was,
ale u mnie jest kitowo)!
Już przeczytałam! ^^ I ... pierwsza xD Bo się pierwsza dowiedziałam B)
OdpowiedzUsuńRozdział kobieto znakomity! Reakcja Jacka na koniec rozwaliła system xD "faceci w spódniczkach" XD
I ... też chcę latać na smoku! Załatw mi jednego ;-; Proooooszę..? *maślane oczka*
JA CHCIEĆ WIĘCEJ! TERAZ! NATYCHMIAST! CHCĘ DO SZKOCJI XD *myśli chwilowo* Czekaj...a czy w Szwecji nie mieszka Merida? O.O ?!
Jack jest taki słoooodki! Jezusie! ^-^ Dajcie mi takiego! Chociaż... chyba takiego znalazłam *rumieniec* Ty wiesz o co chodzi... ^0^ I wiesz o kogo chodzi ;-;
~Pozdrawiam Wilczo : *
~Your Nightmare~
Super rozdział. Szkoda ,że niedługo wyjeżdżam i nie będę mogła czytać tych rozdziałów. Życzę weny i pozdrawiam cieplutko. Ps. Jeśli chodzi o drugiego bloga to możesz na mnie liczyć. Będę pierwsza ,która go odwiedzi.
OdpowiedzUsuńOj No nie wiem xD
UsuńMURZYNEK!!! <3 Kocham to ciasto <3
OdpowiedzUsuńRozdzial super! "Faceci w spudniczkach?" XD Epic xd
Pozdro i WENY!!
I co do pytania to... wojna? Krew, smierc, przyjazn, patriotyzm i wrog xd
Chyba o to chodzilo xd
Jej! Wreszcie się doczekałam! :D Nic dodać nic ująć - rozdział świetny!!! :*
OdpowiedzUsuńNie dziwię się chłopakom, że bali się, iż Elsa i Astrid się pozabijają... Myślę jednak, że w takiej bójce w przestworzach Elsa by wygrała XD Dobrze, że mają kolejnego sprzymierzeńca do walki i zaraz mam nadzieję, że kolejnego ;)
Niestety nie mam żadnych "magicznych sformułowań" z liśćmi czy porami roku... Jednak wojna kojarzy mi się ze stratą, bólem, śmiercią, patriotyzmem i braterstwem... Sama w sobie wojna jest straszna.... Ale cóż...
No nic. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział, życzyć Ci dużo weny i kolorowo Cię pozdrowić z wczorajszego łodzkiego festiwalu kolorów :*