Po naszej małej wycieczce oboje padliśmy na łóżko i zasnęliśmy w
mgnieniu oka. Oczywiście nie pozwalałam Jack’owi już spać ze mną, nie było
takiej potrzeby. Za to, że wywiódł mnie daleko na północ spał na podłodze. Otworzyłam
powoli oczy i spojrzałam w stronę, gdzie powinien spać Jack. Nie było go.
Przekręciłam się na drugi bok żeby zobaczyć, czy czasem nie siedzi na fotelu,
ostatnio bardzo lubił na nim przesiadywać. W końcu się na coś przydał, używałam
go jako chwilowy wieszak do ubrań. Tam też go nie było. Szczerze mówiąc było mi
obojętne co wtedy robił. Wtuliłam się mocno w kołdrę i przymknęłam powieki.
Obudziło mnie głośne skrzypnięcie drzwi. Szybko usiadłam na łóżku, przetarłam
twarz dłonią i ujrzałam błękitnookiego z tacą w drzwiach.
- Jack?!- odtworzyłam szerzej oczy.
- Tak..- odpowiedział zakłopotany chłopak i spuścił nieco głowę.
Białowłosy podszedł do mojego łóżka i podał mi tacę z jedzeniem.
-To dla Ciebie, sam zrobiłem.
Na mojej twarzy od razu zaistniał uśmiech, odstawiłam tacę na
szafkę obok łóżka i delikatnie przytuliłam chłopaka.
-Dziękuję- szepnęłam mu do ucha.
Usiedliśmy i wspólnie zjedliśmy śniadanie.
Zawsze cieszyłam się z wspólnych posiłków. Kiedy byłam chora Jack
nic nie jadł.
-Przecież Ci mówię, że nie muszę! Mogę w ogóle nie jeść!- krzyknął
pewnego dnia oburzony.
Potem jednak przekonałam Go, żeby ze mną jadł, bo jest mi
niezręcznie kiedy siedzi i patrzy jak przeżuwam.
Byłam już zdrowa, więc miałam normalnie uczęszczać na zajęcia.
Pierwsza lekcja zaczynała się o 10:00.
-Mogę iść z Tobą?- zapytał Jack łapiąc mnie za nadgarstek kiedy
miałam już wychodzić.
Przybrał tak słodką minę, że nie miałam sumienia mu odmówić.
-Możesz... Tylko siedź cicho i mi nie przeszkadzaj.
Dobre było to, że białowłosego widziałam tylko ja. Mógł ze mną
chodzić wszędzie i wszyscy myśleli, że podróżuję sama. Jedyną tego wadą było
to, iż czasami rozmawiałam lub śmiałam się „do powietrza”. Z czasem jednak
przywykłam do tego, że nie mogę reagować na Jack’a w towarzystwie innych osób.
Od tego dnia Jack
chodził ze mną prawie na wszystkie lekcje. Często mnie na nich rozśmieszał. Do
tego stopnia, że czasami wybuchałam śmiechem w nieznanych innym osobom
okolicznościach. Anka i nauczyciele patrzyli na mnie jak na wariatkę, a ja spoglądałam
tylko na Jack’a, który zwykle stawał wtedy z rękoma splecionymi na piersi i
uśmiechał się z satysfakcją, że księżniczka Arendelle zrobiła z siebie głupią
na lekcji. Dni mijały szybko. Czasami wybieraliśmy się na spacer w nocy, do
biednych dzielnic.
-Jack, spójrz jak tu pięknie.
-Pięknie?- parsknął chłopak- ubóstwo jest piękne?! Co widzisz
pięknego w dzieciach, które nie mają co jeść? Co jest pięknego w ludziach,
którzy zamarzają na ulicach?!- krzyczał Jack.
Kiedy skończył stał nade mną i głośno oddychał. Wreszcie odważyłam
się spojrzeć mu w oczy.
-Masz rację, w tym nie ma nic pięknego. Piękne jest to, że rodzice
potrafią kochać swoje dzieci pomimo biedy. Czasem nawet Ci najbogatsi nie
potrafią podarować tego swoim dzieciom.- powiedziałam drżącym głosem po czym
ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
Jack podszedł bliżej i chwycił mnie delikatnie za ręce, by
odciągnąć je od twarzy.
-Elsa..- powiedział cichutko- chodź ze mną...
Białowłosy ujął moją dłoń i zaprowadził na piękną polanę całą
pokrytą kwiatami.
-Cudnie tu, prawda?
-Tak...przepięknie- powiedziałam z zachwytem.
Usiedliśmy na niewielkim wzniesieniu. Położyłam głowę na ramieniu
chłopaka.
-Jack... tyle o mnie wiesz. Chcę, żebyś opowiedział mi coś o
sobie.
Białowłosy westchnął i zaczął swoją opowieść.
-Jestem z biednej rodziny, nie układało nam się najlepiej. Pomimo
to rodzice bardzo nas kochali.
-Nas?- przerwałam mu.
-Tak-na jego twarzy na chwilę pojawił się delikatny uśmiech, by
zaraz potem zniknąć- mnie i moją siostrę. Pewnego dnia wybrałem się z nią na
łyżwy. Wiesz, jak biedne dzieci się bawią. Na zamarzniętych jeziorach i tak
dalej. Lód zaczął pękać... Ją uratowałem, ale siebie nie. Wybrał mnie księżyc i
wyciągnął z wody. Kiedyś miałem brązowe włosy, wiesz? Nikt mnie nie widział do
czasu kiedy zostałem wybrany na strażnika marzeń. Dopiero kiedy Jamie uwierzył
inne dzieci też zaczęły. Tak się szwendam aż do dziś. Robię zimę i bawię się z
dziećmi, to wszystko.
-A to, że wybiera Cię księżyc nie czyni Cię od razu strażnikiem
marzeń?
-Nie, widzisz, księżyc wybiera dużo ludzi. Czasem robi to jeszcze
za ich życia. Są strażnicy marzeń, strażnicy natury, magowie, aniołowie.
Wszyscy oni są wybrani przez księżyc.
-A od czego zależy kogo księżyc wybierze?
-Nigdy nie wiadomo. Czasem wybiera kilku kandydatów, informuje o
nich wszystkich innych swoich podopiecznych, a potem po długiej obserwacji
wybiera biorąc pod uwagę opinie strażników.
Cieszyłam się, że Jack
mi trochę o sobie opowiedział. Nareszcie znałam jego przeszłość.
Kolejne dni mijały równie szybko. Ulubionym przedmiotem
białowłosego była geografia, gdzie mógł przedrzeźniać Panią Matyldę. Dzięki
niemu moje dni stawały się ciekawsze, nie miałam już ponurego wyrazu twarzy.
Stałam się radosna i bardziej życzliwa niż zwykle. Pomimo tego, że czasem Jack
mnie denerwował to uwielbiałam z nim przebywać. Miałam do niego ogromne
zaufanie. (Raz nawet chciał się sprawdzić w roli ratownika i kazał mi skakać z
dachu. Na to akurat się nie zgodziłam, to byłaby śmierć na własne życzenie.)
Ufałam mu, w końcu gdyby nie on pewnie już dawno bym nie żyła. Gorączka była
tak wysoka, że zagrażała mojemu życiu.
Kiedy nadszedł ostatni
dzień pobytu Jack’a smuciłam się, choć wiedziałam, że pewnie będzie mnie często
odwiedzał. Kiedy zjedliśmy śniadanie białowłosy oznajmił:
-Idziemy na łyżwy.
-Ale...ale ja nie umiem!
-Nauczysz się, no choć.
-Ale idziemy tu przy zamku, tak?- zapytałam dla pewności.
-Co?- parsknął chłopak- oszalałaś? Jak już coś robisz ze mną to
porządnie!
-Dobrze, tylko poczekaj, muszę się ubrać.
-Oj tam!- powiedział Jack i pociągnął mnie w stronę okna- nie ma
czasu!- dodał i obejmując mnie w pasie wyskoczył przez okno.
Kiedy lecieliśmy już kilka minut w kierunku północnym zaczęło mi
się robić zimno.
-Ty idioto! Nie pozwoliłeś mi się porządnie ubrać i zaraz
zamarznę.- wykrzyczałam mu do ucha.
-Zimno Ci? Trzeba było tak od razu...- powiedział spokojnie.
Wylądowaliśmy delikatnie na ziemi. Jack odsunął się i jednym
ruchem ręki wyczarował dla mnie białe, długie, puszyste kozaki i tak samo
puszystą, miękką bluzę z ogromnym kapturem obszywanym srebrnym futerkiem i
bąbelkami po bokach.
-Ale piękne... Cudowne!
Jack uśmiechnął się, podszedł do mnie i objął w pasie. Staliśmy
tak dłuższą chwilę w bezruchu tylko się w siebie wpatrując. Chłopak zaczął się do
mnie powoli zbliżać. Lekko rozwarłam wargi i przechyliłam głowę. Spojrzałam
białowłosemu głęboko w oczy, a potem przymknęłam powieki. Nasze usta się
spotkały. Serce panicznie trzepotało w piersi próbując się wyrwać. Głęboko
oddychałam pozwalając Jack’owi na coraz śmielsze pocałunki. Jego jedna ręka
delikatnie trzymała moją głowę, a druga oparta była na policzku. Kiedy
pocałunek dobiegł końca białowłosy obiema rękoma ujął moją twarz i pocałował w
czoło, a potem czule objął.
-Elso, kocham Cię...
Odpowiedziałam uśmiechem. Ruszyliśmy w dalszą drogę.
Och! Tak się cieszyłam,
że ktoś mnie kocha. Więc moje serce jeszcze nie zamieniło się w lód. Jest
zdolne do kochania. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak wielkim darzę go
uczuciem. Byłam gotowa oddać za niego życie. Byłam gotowa poświęcić wszystko,
by tylko się z nim zobaczyć. Mógł być tylko On i ja. Mogliśmy rozmawiać całe
noce i dnie. Nikt więcej nie był mi potrzebny do szczęścia. Wcześniej nie
dopuszczałam do siebie takiej myśli. „Jest tylko moim przyjacielem”
powtarzałam.
A jednak pokochałam Go pomimo ciągłego popisywania się, trudnego
charakteru i dogryzania mi na każdym kroku. Jednak kiedy przychodziło co do
czego Jack zawsze się mną opiekował. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa.
Troszczył się o mnie jak nikt wcześniej. Uwielbiałam też kiedy bawi się swoją
mocą. Wystarczyło jedno dotknięcie jego laski, a na podłodze pojawiał się cały katalog wzorów w
srebrzystych barwach. Jego umiejętności dawały duże pole do popisu.
Serce nadal łomotało w
piersi. Zerknęłam jeszcze raz na Jack’a i delikatnie dotknęłam nosem jego
policzka.
-Zaraz będziemy- odparł z uśmiechem posyłając mi krótkie
spojrzenie.
Kiedy dotarliśmy na miejsce błękitne niebo przykryły białe chmury.
Białowłosy wskazał palcem jezioro. Nieco się przeraziłam. Przypomniała mi się
jego opowieść. Widząc mój strach Jack odparł:
-Elso, dużo razy się tu ślizgałem i nigdy nie wpadłem. Zaufaj
mi...
Podałam błękitnookiemu moją rękę i pozwoliłam się wprowadzić na
lód. Jack wyczarował mi piękne niebieskie łyżwy.
-Jedną nogą jedziesz do przodu, a drugą się odpychasz...-
tłumaczył stojąc za mną i trzymając mnie za obie dłonie.
Powoli zaczęło mi się udawać. Kilka moich upadków było przyczyną
śmiechu, ale zaraz potem się otrzepywałam i próbowałam dalej. Kiedy już
sprawnie opanowałam tą sztukę zaczęłam się ścigać z Jackiem.
-Pierwszy!- wykrzyknął chłopak- no to teraz nagroda- odparł
teatralnie pukając palcem w policzek.
Dostawszy ode mnie małego całusa ruszył dalej. W tym czasie
złapałam jego laskę i rzuciłam najdalej jak mogłam. Jack natychmiast ruszył w
jej stronę, a ja wypełzłam na środek jeziora i wybuchłam śmiechem, bo laska
utknęła w śniegu. Nagle usłyszałam odgłos pękającego lodu. Spojrzałam pod swoje
nogi. Było tam mnóstwo linii.
- Jack..- odparłam niepewnie, a chłopak spojrzał w moją stronę.
Wyciągnęłam rękę w stronę białowłosego i zrobiłam jeden krok.
Nagle usłyszałam głośny trzask i poczułam, że spadam w dół do lodowatej wody.
Słyszałam zamglony głos Jacka, którzy wykrzykiwał moje imię. Unosiłam się powoli
w toni wodnej przyglądając się błękitnookiemu. Woda zaczęła powoli wypełniać
moje płuca i ciągnąć mnie do dołu. „Jack, kocham Cię” pomyślałam wiedząc, że to
ostatnie sekundy mojego życia...
Bardzo się cieszę, że nie muszę już pisać do powietrza. Większość blogów o Jack'u i Elsie jest nudna (przynajmniej moim zdaniem). Kochają się, ale na uczucia autor posta marnuje zaledwie dwie linijki. Mało w tym miłości, więcej jest przyjaźni. Żyją sobie i raz na jakiś czas pojawia się Mrok. Jest trudno, ale swoim uczuciem zwyciężają zło. Chciałam Wam dać coś, czego na żadnym blogu nie znalazłam. Jak wolicie? Ma być więcej miłości, czy przyjaźni i zwyciężania zła? Proszę o dopowiedzi w komentarzach.
Masz rację. Czytałam mnóstwo blogów o Elsie i Jacku i praktycznie w każdym było że walczą z Mrokiem albo są przyjaciółmi. Możesz dodać więcej opisów tych,,romantycznych chwil ", ps rozdział super. Chciało mi się płakać
OdpowiedzUsuńFakt. Większość blogów o Jelsie jest oparte na tym samym schemacie: poznają się i zakochują, potem żeby nie było tak pięknie przychodzi Mrok, ale wielka miłość tych dwojga go niszczy, albo po prostu z nim walczą i pokonują. Mało jest takich blogów gdzie opisana jest miłość między Elsą a Jack'em. Tak, zdecydowanie dodaj więcej miłości tych dwojga.
OdpowiedzUsuńRozdział super i czekam na dalsze części!
Cieplutko pozdrawiam i życzę weny oraz czasu (bo tego najbardziej mi brakuje by sama tworzyć) :*
"Jak już coś robisz ze mną to porządnie!"
OdpowiedzUsuńXDD
To... to było piękne. Zatkało mnie normalnie. Piękne...
OdpowiedzUsuńMój ulubiony blog, sądzę, że to się nigdy nie zmieni. ♥
OdpowiedzUsuńOddaj talent, naucz pisać. ;<
Czytając rozdziały raz się uśmiecham, skaczę ze szczęścia (Jelsa-moments XD) czy smutam. ;>
Mój ulubiony blog, sądzę, że to się nigdy nie zmieni. ♥
OdpowiedzUsuńOddaj talent, naucz pisać. ;<
Czytając rozdziały raz się uśmiecham, skaczę ze szczęścia (Jelsa-moments XD) czy smutam. ;>