Z perspektywy Elsy
-Królowo, czy wszystko dobrze? – zapytał z
troską strażnik, który pojawił się na korytarzu.
Oderwałam
od twarzy dłonie i spojrzałam załzawionym wzrokiem na mężczyznę. W gardle
poczułam pieczenie, rosnącą gulę, która nie pozwalała na wyduszenie chodź by
jednego słowa. Pokiwałam głową mocno zgryzając wargę i wstałam. Naciągnęłam
płaszcz na ramiona i ruszyłam szybkim krokiem w stronę swojej komnaty
zostawiając strażnika za sobą. Wpadłam do pomieszczania zatrzaskując za sobą
białe drzwi. Stałam kilka sekund w bezruchu aż w końcu bezwładnie upadłam na kolana i ponownie skryłam twarz w
dłoniach przyciskając ich nasady do policzków.
Nie
chciałam jeszcze raz tego przeżywać, zawodzić się, ranić, cierpieć, czuć się
winną. Chciałam przestać o nim myśleć i gdy przeprowadziłam się do Arendelle -
udawało mi się to. Ale gdy tylko go zobaczyłam... Jego oczy i zimne, sine usta,
które kiedyś tak czule mnie całowały. Zatęskniłam za tym, moje serce rwało się
w jego stronę. Spojrzałam niemo przed siebie, a po chwili położyłam się na
plecach i takim samym wzrokiem mierzyłam sklepienie.
Niebo
dziś w żałobie zanosi się płaczem,
Niegościnny
świat w mroku pogrążył się,
Skąd
wiadomo czy jeszcze będzie inaczej?
Czy
nastanie znów świt czy nie?
Niepomyślny
czas zdaje się nie mieć końca,
Już
nam przyjdzie żyć w tej ulewie i mgle,
Skąd
wiadomo czy jeszcze wzejdzie nam słońce?
Czy
nastanie znów świt czy nie?
Bo
tutaj ciągle leje,
Bo
tutaj ciemność trwa,
Bo
tutaj wciąż wiatr wieje,
Czy
długo tak być ma?
Wyszeptałam
cicho słowa piosenki mocno przyciskając pięść do serca przez materiał
granatowej sukienki. Wstałam i podeszłam do okna. Przyłożyłam dłoń do szyby.
Pojedyncze kropelki łączyły się w małe strumyki. Błękit nieba zakryły szare,
płaczące chmury, a na dziedzińcu zaczęły tworzyć się małe kałuże.
Mówią:
„przyjdzie czas że ta burza ustanie,
wtedy wszystko to w końcu minie jak sen”
Co
to będzie gdy tak się jednak nie stanie?
Jeśli
spłynie znów cień...?*
Wolno
podeszłam do drzwi i przekręciłam srebrny klucz. Osunęłam się po drewnie i
patrzyłam przed siebie.
Z perspektywy Jack’a
Odeszła... Stałem tak jakiś czas w
bezruchu ciągle czując dotyk jej dłoni na mojej ręce. Jedyne, czego teraz
chciałem to dotknąć jej. Żeby przeszło mnie ciepło, którego nigdy wcześniej nie
czułem. Znałem tylko lód, zimno wypełniające mnie. Jednak gdy byłem z nią...
coś się ze mną działo – coś niewytłumaczalnego. Ale pragnąłem tego uczucia jak
żadnego przedtem.
Po kilku minutach dotarło do mnie co się
stało. Zacząłem iść nerwowo po okręgu, oddychałem głęboko.
-Aaaaaaaaaaa!
Uderzyłem
z całej siły pięścią w drzwi, którymi wyszła białowłosa. Nie wiedziałem co
czułem: winę, smutek, złość czy bezsilność. A może wszystko razem?
Położyłem się na podłodze w sali tronowej,
żeby wszystko przemleć. Na środku pomieszczenia ciągnął się czerwony dywan
zdobiony na brzegach złotymi nićmi. Ściany były w kremowym, miłym kolorze udekorowane
delikatnymi, fioletowymi wzorami i kwiatami. Chciałem ja odzyskać, kochałem ją,
całym sercem. Pamiętam jej oczy, te wystraszone i te radosne. Jej miękkie włosy
i jej taniec, na który czasem pozwalała mi patrzeć. Jej ciepłe, miłe w dotyku
usta, którymi łapczywie mnie całowała. Pragnęła mnie, a ja z trudem
powstrzymywałem się od chęci posiadania jej. Pamiętam jej dłonie, które
wplatała w moje włosy kiedy siadała na mnie i pozwalała się całować. Jej dotyk,
który był tak czuły, że ściskało mnie w żołądku. Pamiętam wszystko.
Ściany zaczął pokrywać szron, ale nie ten
piękny – ten groźny, niemiły dla oczu, szorstki. Przeczesałem włosy palcami i
rozłożyłem ręce na boki.
-Jack?
Co ty tu robisz?
Do
pomieszczenia weszła Anna uczesana w dwa warkocze i ubrana w biały sweter oraz niebieskie
jeansy. Pierwsze co zrobiła to potarła ramiona rękoma i rozejrzała się po sali
tronowej. Natychmiast się podniosłem. Rudowłosa podeszła do mnie powoli i
chwilę popatrzyła w moje oczy. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo jest podobna
do swojej siostry.
-Przyszedłeś
do Elsy? – bardziej stwierdziła niż zapytała i spuściła na chwilę głowę, a z
jej ust uleciał pióropusz pary.
-Tak,
ale chyba nie jestem mile widzianym gościem- uśmiechnąłem się gorzko.
-Rozumiem...
Chodź ze mną – powiedziała po chwili ciszy.
Dziewczyna
odwróciła się i zaczęła zmierzać w stronę drzwi. Po chwilowym zastanowieniu
poszedłem za nią. Wiodła mnie krętymi korytarzami aż w końcu nacisnęła klamkę
białych drzwi i weszła do pustej kuchni. Kazała usiąść na krześle i zaczęła coś
pichcić.
Otwierałem
usta i zamykałem rezygnując z ułożonych w głowie pytań, które wydawały mi się
za każdym razem bezsensowne. Zresztą – nic już nie miało sensu.
-Słuchaj...
– Anna nawet nie obdarowała mnie pojrzeniem. Mieszała coś to w kubku to w
garnku i wyjmowała kolejne składniki – nie masz co liczyć na to, że ci pomogę.
Jedyne co zrobię to powiem strażom, żeby cię nie wyrzucili.
Spuściłem
głowę. Ruda odwróciła się i oparła dłońmi o blat.
-Jack
– podniosłem wzrok – ona cię kocha – powiedziała cicho i uśmiechnęła się mimo
łez zbierających się w jej oczach – nie dawaj za wygraną.
Jeszcze
szerzej rozciągnęła wargi i ponownie się odwróciła. Po chwili przede mną i rudą
stały dwa kubki parującej czekolady i kilka ciastek na talerzyku. Anna usiadła
naprzeciw mnie i ściskała oburącz naczynie wypełnione gorącą cieczą. Nic więcej
nie powiedziała. Gdy wypiła zawartość kubka wstała, postawiła naczynie na
blacie i wyszła bez słowa, zupełnie tak, jakby w ogóle jej nie było .
Nie wiedziałem co mam myśleć. Słowa
rudowłosej całkiem przeczyły temu, co dotąd widziałem. Sądziłem, że Elsa już
dawno nic do mnie nie czuje, ma mnie za jakiegoś kretyna i wyjechała, bo miała
mnie dość. Chodź by to co powiedziała w tym opuszczonym pokoju u North’a
świadczyło o fakcie, że jej zdaniem już dawno powinienem zająć się sobą. Ale
jednocześnie... widziałem w jej oczach coś, co nie pozwalało mi w to wierzyć.
Kiedy budziła się każdej nocy, wypełniona strachem i nigdy nie chciała, żebym
ją przytulił – cierpiałem. Bo za każdym razem gdy na nią patrzyłem wiedziałem,
że potrzebuje wsparcia, którego nie mogłem jej w stu procentach ofiarować,
ponieważ mi na to nie pozwalała. Ale wiedziałem, że nie mogłem jej zostawić.
Siedziałem tak tępo patrząc w stół, a
czekolada już dawno zdążyła wystygnąć. Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się,
a do kuchni wkroczyła przy tuszy murzynka z koszykiem warzyw na ręku. Kobieta ściągnęła brwi, ale
po chwili uśmiechnęła się promiennie i zaczęła wypakowywać zakupy.
-Pewnie
ty jesteś Jack... Ach, tak dawno cię nie widziałam. Weź trochę jedzenia z
lodówki i znikaj, to może udam, że cię nie widziałam – kobieta odwróciła się
znad blatu i puściła mi oczko. Siedziałem chwilę oniemiały, ale zaraz się
trząsnąłem i wykonałem polecenia murzynki.
Snułem
się korytarzami trzymając dłonie w kieszeniach. Próbowałem dopytać się służby,
gdzie jest pokój Elsy, niechętnie udzielali odpowiedzi, ale gdy skleiłem już
jakieś 10 wypowiedzeń, które były jak kawałki mapy, w jedno, udało mi się
odnaleźć drzwi do komnaty białowłosej.
Z perspektywy Elsy
Nie wiedziałam czy minęło kilka minut czy
godzin gdy tak siedziałam. Straciłam poczucie czasu, odpłynęłam. Do
rzeczywistości przywołało mnie pukanie do drzwi.
-Elsa?
– usłyszałam dobrze znany mi, męski głos.
Podkuliłam
pod siebie nogi i ułożyłam na kolanach czoło.
-Proszę,
wyjdź... Elso, porozmawiaj ze mną...
Z
każdym jego słowem coraz bardziej leciały mi łzy. Nie chciałam tego.
-Elso...
Słyszałam
jak osuwa się po drzwiach, jego głowa była na wysokości mojej, dzieliło nas
kilka centymetrów, dokładne słyszałam każdy jego ruch.
-Kocham
cię, słyszysz? Kocham cię! I nie ruszę się stąd, dopóki cię nie zobaczę, dopóki
ze mną nie porozmawiasz.
Ale
ja dalej płakałam, jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie. Nie wiedziałam co mam
robić, jak postąpić. Jednak ciągle tam siedziałam. Chciałam być jak najbliżej
niego z nadzieją, że mnie zostawi, choć w rzeczywistości nie tego pragnęłam.
Faktycznie – siedział. Godzinę, dwie,
trzy, cztery, pięć... Mógł tak siedzieć w nieskończoność nawet nie zasypiając.
Nieśmiertelni nie mszą spać. Z każdą sekundą czułam coraz większą bezsilność.
Nie wiedziałam już czego chcę, więc i ja nawet nie drgnęłam od tych paru
godzin. Nie myślałam już o niczym, była tylko wielka pustka, w której szukałam
ukojenia.
Siedziałam tak pokonana faktem, że on mnie
kocha, że wciąż o mnie myśli. Chciałam zostawić to za sobą, jakoś się od tego
uwolnić, ale nie mogłam.
-Słyszę
jak płaczesz – wyszeptał – Wiem, że mnie słuchasz. Każdego słowa. Wiem, że
siedzisz tu, za drzwiami. Wiem, że nawet się nie ruszyłaś. – zrobił
kilkusekundowa przerwę – Więc co ci szkodzi te drzwi otworzyć...? Co jest złego
w tym, że cię zobaczę?
-Nie
rzecz w tym, że ty zobaczysz mnie, tylko w tym, że ja zobaczę ciebie... – nie wiedziałam
nawet kiedy te słowa wypłynęły z moich ust.
Słyszałam
jak Jack gwałtownie wciąga powietrze. Chyba nie spodziewał się odpowiedzi, a
już na pewno nie takiej. Odezwałam się po raz pierwszy od sześciu godzin.
-Dlaczego?
– zapytał po chwili- Aż tak mnie znienawidziłaś, że nie chcesz na mnie patrzeć?
– zapytał zdławionym głosem.
-Nie!
– powiedziałam rozpaczliwie.
-Więc
dlaczego?
Znów
zamknęłam usta, zamilkłam. Ja sama nie całkiem znałam odpowiedź, więc jak
miałam jej udzielić...?
Kolejne godziny płynęły. Wstałam tylko po
siwy koc w czarną kratkę, którym przykryłam nogi. Czekałam tylko aż Jack się
odezwie, aż cokolwiek powie, tęskniłam za jego głosem. Mogłam go słuchać całymi
dniami. To mnie uspokajało. Czułam się jak za dawnych lat.
-Powiedz
coś.. – odezwał się po jakimś czasie zmęczonym głosem.
-Co
mam mówić? – zapytałam zwracając głowę w bok.
-Siedzi
para na randce i rozmawia – ściągnęłam brwi. O czym on gada? –
„-Masz jakieś nałogi?
-Nie...
-A jakieś hobby?
-Lubię rośliny.
-Jakie?
-Chmiel, tytoń, konopie...”
Cicho
parsknęłam śmiechem, on także.
-Wyjdziesz
kiedyś? – zapytał po chwili z nadzieją w głosie.
Spochmurniałam.
Oparłam lekko głowę o drzwi, a po moich policzkach spłynęły łzy.
Powstrzymywanie ich nie miało sensu, najmniejszego. Przynajmniej nikt ich nie
widział, nie miałam przed kim ich ukrywać. Pozwalałam im swobodnie łączyć się w
rwące strumienie i dążyć do wybranego celu.
-Proszę...
nie płacz...
Ale
od jego głosu jeszcze więcej łez zbierało mi się w oczach, jego prośba jeszcze
bardziej to nasilała.
Spojrzałam
na zegarek. Była jedenasta w nocy. Stwierdziłam, że muszę się położyć. Wstałam
delikatnie i położyłam się do łóżka otulając miękką kołdrą uprzednio
przebierając się w długą, niebieską koszulę nocną. Nawet nie spojrzałam w
lustro, nie obchodziło mnie to, jak wyglądam.
-Dobranoc
– powiedział ledwo słyszalnie.
Ale nie było mi dane zagościć w krainie
snów na długo. Obudziłam się o trzeciej nad ranem i przewracałam się z boku na
bok. Leżałam tak wpatrując się w białą komodę na wysokich, zawijasowych nogach,
która była oświetlana srebrnym światłem księżyca w pełni. Na meblu stał biały
wazon. Uśmiechnęłam się, bo przecież to ten wazon miałam w ręce gdy poznałam
Jack’a. Od tego czasu tyle się zmieniło... Najbardziej wryło mi się w pamięć
nasze rozstanie. Pamiętam, jak mocno do siebie przywarliśmy. Myśleliśmy, że to
dla naszego dobra, ale czy tak faktycznie było? Czy ten związek by mi zaszkodził?
Raczej ofiarowałby wsparcie i pomoc, miłość i bliskość, jakiej potem stale
potrzebowałam.
Nagle wyhaczyłam miarowy oddech Jack’a –
spał. Delikatnie wstałam i na boso podeszłam bliżej, żeby potwierdzić moją
tezę. Oparłam dłoń na ścianie i wsłuchiwałam się w równomierny dźwięk.
Faktycznie – zasnął. Złapałam koc, który wcześniej miałam na nogach i lekko
uchyliłam jedną część drzwi, przez które przeszłam. Przykryłam chłopaka
leżącego na podłodze i patrzyłam na niego przez chwilę. Jednak szybko się
opamiętałam i wróciłam do pokoju. Przekręciłam srebrny klucz.
Obudziłam
się o 8:30. Szybko się przebrałam, uczesałam i umyłam zęby. Znów wróciłam pod
drzwi, ale uprzednio moją uwagę zwróciła karteczka pod nimi leżąca. Wzięłam ją
do ręki. Była zapisana pochyłym pismem, które od razu rozpoznałam.
„Dziękuję
za koc, ale nie musiałaś...
Proszę,
wyjdź. Jeśli nie chcesz nawet Cię nie dotknę. Tylko wyjdź...
Jack”
Westchnęłam
głęboko i oparłam się o drzwi zsuwając się po nich. Po chwili namysłu doszłam
na kolanach do biurka i chwyciłam leżące na nim pióro. Wiedziałam, że chcę coś
napisać, ale nie wiedziałam dokładnie co. Moja ręka zawisła nad papierem, który
był ułożony na moim kolanie.
„A
co jeśli nie...?” – napisałam w końcu i wysunęłam kartkę na zewnątrz przez
szparę pod drzwiami. Czekałam kilka minut na odpowiedź, ale gdy ją dostałam –
zamarło mi serce.
„To
będę tu siedział całą wieczność...”
Jednocześnie
chciałam i nie chciałam, żeby tak napisał. Uśmiechnęłam się przez łzy. Nie
wiedziałam co się ze mną działo. Najlepszym rozwiązaniem było czekać. Czekać i
nie myśleć o tym co się dzieje, uspokajać spanikowane serce.
Znów
w ciszy minęło kilka godzin. I kolejnych, i kolejnych. Aż mijały całe dni.
-Królowo...
–usłyszałam pewnego dnia głos lokaja – Królowa musi wyjść podpisać ważne
dokumenty...
Wstałam
gwałtownie przypominając sobie o tych umowach na przewóz kamieni szlachetnych.
Chciałam już wyjść, ale ponownie usłyszałam głos służącego.
-A
panicz co tu robi? – zwrócił się do Jack’a.
Moja
ręka zawisła w powietrzu kilka centymetrów nad klamką.
-Ja
też ją namawiam, żeby wyszła. Chętnie ją zobaczę – odezwał się białowłosy.
Opadłam
zrezygnowana na podłogę. Po kilku sekundach usłyszałam oddalające się kroki
lokaja. Byłam w pułapce...
Siadanie przy drzwiach weszło w nawyk. Wstawałam,
przebierałam się, siadałam, czekałam, szłam spać. Byłam pewna, że w podłodze
wydeptałam już ścieżkę od łóżka do drzwi i od drzwi do łazienki. Nie widziałam
już celu tej całej gry, nawet nie wiedziałam już co myślałam, dlatego starałam
się tego nie robić. Po prostu siadałam i czekałam. Na cokolwiek. Na jakiś znak.
Na jego głos. Nie wiedziałam czego chciałam, zatraciłam wszystko gdzieś po
drodze.
Aż pewnego dnia, znów go usłyszałam.
-Elso...?
Nie tęsknisz za mną? Pamiętasz, jak się pierwszy raz spotkaliśmy? Pamiętasz,
jak cię pierwszy raz pocałowałem? I jak dałem ci naszyjnik, który teraz na
pewno masz na szyi? Pamiętasz jak nosiliśmy kosze z jedzeniem na biedne
dzielnice? I jak bardzo się cieszyłem gdy zostałaś strażniczką? Uciekłaś wtedy,
a ja długo cię szukałem. Pamiętasz, jak któregoś razu tańczyliśmy razem? Jak
wokół mnie wirowałaś?
Na
wszystkie pytania odpowiedź brzmiała „tak”. Z moich oczu lały się łzy,
zasłaniały mi widoczność. Czułam, że go kocham, że go pragnę.
Z perspektywy Jack’a
-Jak
chodziliśmy na łąki, żeby leżeć ze sobą cały dzień? Pamiętasz jak się
całowaliśmy? Jak kładłem ci ręce na tali? Jak nie mogliśmy się od siebie
oderwać? Jak się we mnie wpijałaś? Jak pragnęłaś mnie tak bardzo jak ja ciebie?
–wstałem i oparłem głowę na drzwiach – Jak wpadłaś pod lód? Jak się trzymaliśmy
za ręce? Ile razy mówiłem, że cię kocham? Ile razy mówiłem, że cię nie
opuszczę? Pamiętasz....?
Wtedy...
w tym dniu... drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Elsa. Białe, jasne światło
zaznaczało kontury jej postaci. Wydawała się jak anioł spowity bielą. Ubrana w
ciemną bluzkę, której niegłęboki dekolt sięgał aż do końcówek ramion i bordowe
jeansy. Włosy miała związane w luźny, niedbały kok, z którego wychodziło kilka
niesfornych, białych kosmyków opadających delikatnie na blade ramiona. Miała
spokojny wyraz twarzy, załzawione oczy i nawet się nie odezwała – ruszyła w
stronę wyjścia mocno zaciskając usta. Gdy zrobiła kilka kroków podbiegłem do
niej i przyparłem ją swoim ciałem do ściany. Nie mogłem jej pozwolić, żeby
znowu uciekła. Szybko oddychała unosząc z każdym wdechem klatkę piersiową.
Wbiła wzrok gdzieś w ścianę za mną. Przybliżyłem swoje usta do jej ust i
uważnie obserwowałem jej twarz. Wargi delikatnie się trzęsły, oczy osłonięte
przez wachlarz ciemnych, posklejanych, mokrych rzęs, nabrały od łez jasnego,
czystego blasku. Bałem się nieco, ale musiałem zaryzykować. Gwałtownie ją
pocałowałem, ale ona hardo zacisnęła usta. Ściągnąłem brwi. Nie poddawałem się,
walczyłem z nadzieją, że odwzajemni pocałunek, że mnie kocha. Siłą splotłem z
nią dłonie.
Aż
w końcu – poddała się.
Mocniej
zacisnęła swoje dłonie na moich i delikatnie oddała pocałunek. Kilka łez
spłynęło po jej policzkach. Cierpiała, wiedziałem, że robiła to z bólem.
Chciałem
jej wszystko wynagrodzić tym pocałunkiem. Każdą szpilkę, którą wbiłem w jej
niewinne serce. Każdą jej samotną chwilę, w której potrzebowała pomocy, a ja ją
zawiodłem. Musiałem to naprawić. Elsa wplotła swoje smukłe palce w moje włosy –
tak jak kiedyś. Pozwoliłem sobie się w tym zatracić, co rusz namiętniej łączyć z
nią usta. Mocno do siebie przywarliśmy. Powoli przesuwałem ręce po jej talii.
Błądziłem nimi bez celu. Przeniosłem prawą dłoń na jej mokry policzek i
delikatnie gładziłem kciukiem jej zimną, miękką skórę. Doznałem nieopisanego
ukojenia. Wypełniło mnie ciepło, którego tak mi brakowało.
Nie
chciałem kończyć. Pragnąłem nadrobić te wszystkie miesiące bez niej. Nie
chciałem jej puścić, bałem się, że rozpłynie się w powietrzu, że to tylko sen.
Czułem, że lecą jej łzy, ale nie przestawałem. Kochałem ją, najmocniej na
świecie.
W
końcu jej pocałunki raz po raz stawały się coraz delikatniejsze aż w końcu
białowłosa oderwała swoje usta od moich. Miała załzawione oczy, które patrzyły
na mnie ze strachem. Sam się
przeraziłem.
Dziewczyna
zrobiła krok w prawą stronę, ale zatarasowałem jej drogę ręką. Chwilę potem
także druga znalazła się obok niej. Lekko się nad nią nachyliłem, a ona znów
spuściła wzrok. Przygryzłem lekko wargę.
-Znów
chcesz uciec? – zapytałem.
-Nie
wiem – szepnęła drżącym głosem.
Staliśmy
chwilę w milczeniu. Głuchą ciszę przerywały tylko nasze szybkie oddechy.
-Kochasz
mnie Elso? Powiedz, kochasz mnie?
Białowłosa
gwałtownie zwróciła głowę w moją stronę i spojrzała mi w oczy.
-Kocham
cię Jack... Ale...
-Ale
co? Powiedz mi. Powiedz, dlaczego mnie nie chcesz...!
-Chcę
cię Jack!
-Więc
czemu uciekasz?
Jedyną
odpowiedzią były łzy spływające po jej policzkach.
-Dlaczego
mi to robisz? Dlaczego robisz to sobie?! Przecież byłabyś ze mną szczęśliwa...
Ale
ona zacisnęła tylko swoje bladoróżowe usta w wąską linię i milczała.
-No
chyba, że nie... – uśmiechnąłem się gorzko i pokiwałem głową.
Opuściłem
dłonie oparte dotąd na ścianie i stałem tak patrząc w ciemne, dębowe drewno, jakim pokryta
była podłoga. Elsa tkwiła chwilę w bezruchu, a potem odeszła w stronę kuchni.
I
znów zostałem sam...
*Piosenka
z pewnej bajki (nie będę wam lepiej mówiła z jakiej, bo na 1 rzut oka nie ma
ona nic wspólnego z tą piosenką xd). Użyłam jej, bo uznałam, że wpasuje się w
sytuację.
Hej Moje
Perełki!
Oto i pierwszy
post w tym roku! Mam nadzieję, że się wam spodobał. Pisałam go w ogromnym
przypływie weny ^^
Pozdrawiam
cieplutko i czekam na wasze odczucia.
Już czytam!
OdpowiedzUsuńJeju, ten rozdział jest po prostu piękny!:* smutny i cudowny! Żal mi Jack'a i Elsy, biedaczki moje! <3
UsuńTak... Mój komentarz pewnie cie nie zadowoli ale ten rozdział jest taki cudowny że brak mi słów! :*
Weny i buziaki, siostrzyczko! ^^
Każdy komentarz mnie zadowala, fakt, że te nieco dłuższe bardzo lubię czytać, ale i tak się cieszę. Dziękuję bardzo :*
UsuńPozdrawiam ciepło!
Zakochałam się w tym rozdziale *-*
OdpowiedzUsuńJack się stara i jest słodki i szkoda mi i jego i Elsy.
Bidulka nie wie czego chce :c
A i mam jedną uwagę. Jeżeli chodzi o kolor pisze się "róż", a jeśli o jakąś czynność "co rusz". Na przykład: "W restauracji co rusz pojawiały się grupki turystów."
To jedyny błąd jaki zauważyłam.
Jak już mówiłam szkoda mi Jack'a i Elsy, bo on musi czekać aż ona będzie wiedziała czego chce. Smutna historia. :c
Kocham twojego bloga <3
Weny
Pozdrawiam ~Snowmoon
Co do tego "róż" to wielkie sorry, pewnie mi poprawiło i ja nawet nie zauważyłam... Przepraszam, że musiałaś czytać wersję z tym karygodnym błędem, już go poprawiłam.
UsuńDziękuję i pozdrawiam ciepło ♥
Ojojoj... Kinia, prawie płacze...
OdpowiedzUsuńTak uczuciowo... Nie to chyba dziwnie to zabrzmiało... Może jeszcze raz... Tylko uczuć, tych odwzajemnionych, a zarazem były nieodwzajemnione... Matko masło maślane XD Ale ty chyba wiesz o co mi chodzi... A przynajmniej mam taką nadzieję.
"I znów zostałem sam..." Jejku... Tak, często ludzie wokół nas czują się podobnie, a my tego nie zauważamy:
Bo nie chcemy,
Bo mamy ich gdzieś,
Może zrobili nam coś złego,
Może tak dobrze to ukrywają,
Bo nie chcą naszej pomocy,
Albo to my nie chcemy pomóc,
Żeby nie zawieść,
Nie czuć w pewnych momentach bezsilności,
Bo nie mamy cierpliwości,
Bo się boimy....
Boimy, się straty lub tego, że zawiedziemy...
Ale trzeba być otwartym na ludzi i na ich cierpienie... Nie ważne, że my możemy przez to cierpieć. Czy nie po to jest tylu ludzi na świecie? Czy nie po to, żeby pomagać, gdy drugi jest w potrzebie? Czy nie po to, by NIKT NIE CZUŁ SIĘ SAMOTNY???
Dobra, nie wiem co mnie natchnęło do napisania tego. Sorry, przepraszam za to, ale no takie są moje przemyślenia.
A tak bardziej o rozdziale:
Jest kilka literówek, ale to ludzkie i jak teraz czytam to faktycznie pasuje ta wąską linia XD
Cudo! Rozdział to cudo! Strasznie niewiele rzeczy wywołuje u mnie takie uczucia i tak wielką potrzebę do refleksji...
"Czemu uciekasz?" Tak często boimy się. Praktycznie wszystkie wybory człowieka są takie, a nie inne przez strach. Czasem myślimy, że wybieramy "mniejsze zło", ale tym samym możemy zranić samych siebie, albo kogoś innego. Nie ma czego takiego jak "mniejsze zło" prawie zawsze ktoś ucierpi, ale nie można patrzę na świat tak pesymistycznie, jaki jest ten komentarz. Po prostu taka moja natura. Natura realistki. A teraz już realistko-pesymistki.
Piosenka bardzo dobrze się wpasowała, ale przyznaj się z jakiej to bajki XD
Dobra, Kochana to chyba koniec tego komentarza, który tak jak w większości tych długich na twoim blogu składa się głównie z moich przemyśleń, a nie oceny rozdziału, choć w pewnym sensie są nim XD
Kocham :*
Twoja Anuś <3
Oj, Ana, zawsze u mnie Cię bierze na refleksje xd Ale to nie jest złe, bardzo to lubię. To znaczy, że mój rozdział wywołał u Ciebie jakieś emocje.
UsuńDziękuję bardzo za tak długi i wyczerpujący komentarz.
Do bajki się nie przyznam xd
A tak się starałam, żeby nie było błędów i jeszcze są literówki xd Chciałam, żeby było idealnie i kicha...
Pozdrawiam ciepło! ♥
Jeju, jestem z siebie dumna... Napisałam najdłuższy komentarz pod tym postem *rumieńce*
UsuńOk, dobra kończę spakować XD
-_-
UsuńChyba wszyscy oprócz mojej autokorekty wiedzą, że miało być spamować -.-
To było... uhh, tyle emocji ♥ Bardzo się wzruszyłam, serio, aż coś drgnęło w moim małym sercu ♥ Jack strasznie chce odzyskać Elsę, a ona jest taka niezdecydowana :< Widać, że również go kocha, ale nie chce dopuścić do siebie ponownie takiego cierpienia. Podobał mi się moment, w którym Jack wymieniał te wszystkie spędzone razem ze sobą chwile. Ten rozdział jest jednocześnie piękny i wzruszający, chociaż emanuje bólem ich obojga. A oddanie Strażnika Zabawy i tego, jak pisał, że będzie czekał nawet wieczność był niesamowitym dowodem miłości ponad wszystko ♥
OdpowiedzUsuńJednym słowem, było przepięknie ♥
Dużo weny i zdrówka
Vanfanell
Ojeju, ile pochwał ♥
UsuńUśmiecham się od ucha do ucha, bardzo mnie ucieszyłaś tym komentarzem.
Mega się cieszę, że Ci się podobało. Bardzo liczę się z Twoim zdaniem i skoro Ty mówisz, że jest dobrze to chyba jest dobrze ^^
Pozdrawiam ciepło i bardzo dziękuję za komentarz :*
Rozdział.....o boziu, jest przepiękny! Dziewczyno, jak ty to robisz, twoje posty uderzają w moją psychikę i zostają na zawsze! Naucz mnie tak pisać!!!
OdpowiedzUsuńTak bardzo żal mi Elsy i Jacka :'( Tak, nawet jego, pomimo, że mocno zranił moje serduszko :'(
A ja wiem z jakiej to bajki! ,,R.R,, <----- (pierwsze litery słów), mam racje? XDXDXDXDXD
Ok, czekam na next! Weny!
Dziękuję za tak miłe słowa ^^
UsuńChyba nie muszę Cię niczego uczyć, masz dużo czytelników, którzy bardzo chwalą sobie to co piszesz, więc myślę, że nie jest źle ;)
Tak, masz racje XD
Pozdrawiam ciepło!♥
Zawsze jak czytam Twoje rozdziały chce mi się ryczeć. Nie rozumiem jak można tak pięknie opisać uczucia i to jeszcze w takiej sytuacji. Czuję się jakbym obserwowała to całe wydarzenie, widziała ich jak cierpią kiedy nie są razem. Jak Jack zaczął wymieniać wszystkie wspomnienia, które przeżył z Elsą ..no po prostu brak słów. Nie wiem jak mam to napisać. Czuję jakby mi mowę odjęło i nie wiem co powiedzieć. Uważam jednak, że Elsa powinna mu wybaczyć pomimo tego jaką krzywdę wyrządził jej Jack. Przecież on tak się stara, nie widzi życia bez niej, a ona bez niego. Idealnie się wypełniają i kropka. Przepraszam, ale niestety ja nie potrafię pisać tak długich komentarzy. Na razie nie mam wprawy.. może kiedyś. No nic pozdrawiam i życzę duuuuu[...]uuuuużo weny. Do następnego rozdziału!! :)
OdpowiedzUsuń~Alissa
"Idealnie się wypełniają i kropka." Pisze się wypełniają czy dopełniają czy jeszcze jakoś inaczej, bo na serio już wariuję.
UsuńProszę nie zwracaj uwagi na takie beznadziejne błędy na swoją obronę powiem, że dopiero "uczę się pisać takie komentarze". :D
To czy komentarz jest długi czy nie - nie ma znaczenia. Ważne, żeby był z serca, a czytając Twój mam tego stu procentową pewność.
UsuńZ tego co widzę to opis uczuć jest chyba moją najlepszą stroną ^^
Ja jestem właśnie od tego, żebyś mogła sobie dokładnie wyobrazić to, co zostało wcześniej ułożone w mojej głowie. Żebyś czuła się świadkiem tych wydarzeń i przeżywała wzloty i upadki bohaterów. Cieszę się, że mi się to udaje.
Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie każdy komentarz. To jest coś niesamowitego, że mogę czytać czyjeś odczucia względem mojego rozdziału. Ba! Że mogę czytać iż ten rozdział w ogóle takie odczucia wywołuje!
I, naprawdę, nie zwracam uwagi na takie drobnostki ;) Miło mi, że się odezwałaś i czytasz to, co tam sobie uknuję.
Pozdrawiam ciepło i dziękuję ♥
Cudeńko aż mi się płakać chciało. Uczucia opisane były wspaniale a całokształt idealny. Biedna Elsa i Jack....weny dużo kochana i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję i... dziękuję ♥
UsuńPozdrawiam ciepło!
Ten rozdział jest wspaniały! Cudowny! Te uczucia pięknie ukazane w tym tekście! Te wszystkie wątki miłosne... ta cała miłość! Normalnie zaraz się popłaczę!(już mam mokry policzek) Ten rozdział jest pełen tych cudownych ale zarazem najgorszych chwil w życiu. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego jak pięknie piszesz? Jak kiedyś pojawi się książka twojego autorstwa to koniecznie muszę ją kupić. No pierwszy rozdział w tym roku jest najlepszym ze wszystkich! (Normalnie zachwilę przeczytam go jeszcze raz-tak bardzo jestem nim zachwycona)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny i więcej takich rozdziałów
Dziękuję.
UsuńCzy zdaję sobie sprawę...? Sama nie wiem. Napiszę tak: jak czasem mnie weźmie, żeby przeczytać któryś z poprzednich rozdziałów, np. dwudziestyktóryś to zastanawiam się czy to aby na pewno ja napisałam. Popadam czasem w zachwyt nad samą sobą xd (wiem, ta skromność, ale to nie ma nic do rzeczy).
Co do książki? Planuję wydać. I to nie są jakieś marzenia z bajki tylko ja naprawdę na serio o tym myślę. I mam nadzieję, że mi to się uda za kilka lat.
Starałam się, żeby tego rozdziału nikt nie zapomniał i, no cóż, chyba mi się udało ^^
Pozdrawiam ciepło ♥
Obiecaj mi, że jak za kilka lat wydasz książke to napiszesz mi o jej istnieniu. Ja muszę koniecznie ją mieć <3 Niezależnie od tego na jaki temat będzie. Czekam na rozdział.
UsuńPozdrawiam i weny <3 :-*
Obiecuję, obiecuję :3
UsuńJeśli wydam książkę to oświadczę to tu, na blogu, żebyście wiedziały, że dopięłam celu ♥
Kocham, kocham, kocham, kocham I jeszcze raz kocham! Po przeczytaniu tego posta odebrało mi mówę. Sama głośno komentuję każde zdanie, ale jak doszłam do pocałunku to odjęło mi mowę. Nie mogłam wyduść z siebie słowa. Nie wiem jak Tobie się udaje tak pisać ale ja jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńCo do postu: parka do siebie powoli wraca? Szkoda mi Elsy. Niedawno zginął Jej były, a teraz całuje się z innym.( Sorry, Jack)
Jack pewnie się strasznie czuje ale widać, że chce walczyć dalej.
Po prostu wie czego chce. Chce robić to co kocha I nie odda tego tak łatwo, jak się na początku wydawało, że to już sad end I koniec końca. A tu taki zwrot akcji...
Pozdrowienia ślę, życzę duuuuuuuuuuuuużo weny I czekam na next.
Jen Ice
Dziękuję ^^
UsuńTa.... nieoczekiwane zwroty akcji to chyba moja specjalność xd Ale co tam, zmieńmy fabułę w dramat i zaplączmy najbardziej jak się da xd
Zajrzałam na Twojego bloga, a konkretnie na "Jelsa - całkiem inna historia" i przeczytałam te dwa posty - spodobało mi się ^^ Czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję niedługo ujrzeć drugi rozdział ;)
Pozdrawiam ciepło i także życzę mnóstwa weny ♥
Wika, my dwie największe sadystki bohaterów XD
UsuńTo było po prostu piękne :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^
UsuńJejku jaki cudowny rozdział, aż płakać mi się zachciało, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńUroczy rozdział, woow <3
OdpowiedzUsuńTakie historie jak Twoja przywracają wiarę w prawdziwą miłość... naprawdę, przynajmniej mnie przywróciła jakąś jej część, sporą część ^^
Jack jest chyba takim przykładem chłopaka, którym żadna dziewczyna nie pogardzi, a takie szczęście jest pisane jedynie nielicznym. I chyba dlatego powstają takiego rodzaju Fanficki. (Coś o tym wiem ^^).
Tylko szkoda mi Elsy... taka uczuciowo nieporadna, nie potrafiąca zatracić się w tej prawdziwej magii, jaką daje miłość, ale mam szczerą nadzieję, że w końcu poradzi sobie z tego rodzaju uczuciem i "stanie w słońcu dnia" ;3
Jack z pewnością jej tego nauczy ;3
A piosenki wcale nie trzeba mi przedstawiać, znam ją na pamięć i uwielbiam tą bajkę ^^
Nie będę sypała tu tytułami, nie bez Twojej zgody ;3
Pozdrawiam i życzę weny <3
Dziękuję ♥
UsuńJack... jest idealnie nieidealny xd Ciężko wgl rozgryźć co się dzieje w jego głowie, chłopak czasem sam nie wie czego chce.
Naprawdę zrobiłam z Elsy aż taką ofiarę losu...? Boże, nie chciałam tego...
Ja właśnie tą piosenkę też znam na pamięć ^^
Pozdrawiam ciepło i idę do Ciebie, żeby w końcu pokazać, że żyję i czytam (mam nadzieję, że mnie nie zabijesz...)
♥
Meeeeeeeeeeeega uroczy *.*
OdpowiedzUsuńTe dwa słowa określają ten rozdział.
Ale można napisać również nieco więcej:
Trudna sprawa pomiędzy Elsą a Jackiem. Tak naprawdę nie wiadomo, jaki Jack jest naprawdę(eh, te jego zmienne nastroje...). A Elsa... Elsa też pogubiła się całkiem w swoich uczuciach.
Więc wszystko zależy teraz od ich (mam nadzieję) słusznych decyzji.
Mimo wszystko uważam, że zachowania Jacka w tej części były absolutnie kochane i gdybym tylko miała pewność, że zawsze taki będzie, to na miejscu Elsy brałabym od razu :D
Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Dziękuję ^^
UsuńJack ma humorki xd
Każda by brała, ♥
Pozdrawiam ciepło i także życzę mnóstwo weny!
Przepraszam, że ta późno, ale miałam ostatnio za dużo na głowie.
OdpowiedzUsuńCzytałam rozdział z wypiekami na twarzy i z każdym kończącym się akapitem było takie "Jej, ale super!" i mówię to z ręką na sercu (wiem, że czasami mi nie wierzysz, ale to najszczersza prawda).
Zrobiłaś kawał świetnej roboty, bo banner jest śliczny - wgl cały twój blog jest super piękny! <3 <3 <3
Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę Ci by ten Nowy Rok był jak najbardziej twórczy i pełen chęci nie tylko do pisania :*
Sama miałam dużo na głowie i właśnie dlatego dopiero teraz odpowiadam...
UsuńOj, jak miło ^^ Zaraz ja dostanę wypieków ♥
Ta.... nie wierzę sama wiesz czm...
Na razie robiłam tylko banner, a reszta ustawiła się "sama" (czyt. losowo) xd i jeszcze na pewno będę ją poprawiać...
Pozdrawiam ciepło!
Wikuś, Siostrzyczko czytam tego bloga 5 raz od początku i ja się pytam: "Dlaczego ty piszesz tak świetnie" Normalnie foch XD
OdpowiedzUsuńI ogólnie strasznie chciałam Ci podziękować, bo:
Gdyby nie ty nie pisałabym tak jak teraz (wiem, nie piszę dobrze, ale i tak lepiej niż kiedyś)
Pobudziłaś moją wyobraźnię i taki jakby wzorzec (hihi ^^)
Dzięki, że nie robisz błędów w stylu kiwnoł, poszłem, itp. Bo czytam teraz opowiadanie z genialną fabułą, a jednak błędy robią swoje.
Dziękuję, że starasz się mi pomóc i motywujesz, jak mam lenia (ach, ten banner... XD ale mam już na niego pomysł :P)
I za to, że wiem, że jeśli mam jakiś problem to mnie wysłuchasz.
I za... PO PROSTU ZA TO, ŻE JESTEŚ <3<3<3<3
Sorry, za spam. Tak mnie jakoś natchnęło XD
Wszystkiego najlepszego wszystkim babcią, które to czytają z okazji waszego święta:* (XD)
Kocham Wika :* <3
Do napisania Siostrzyczko :*:*:*
Foch z przytupem na 5 minut...?
UsuńOk xd
Oj ale się rozpisałaś. Tyle tam miłych rzeczy o mnie ^^ Boże... kiwnoł.... Taa... masz lenia....
Cóż, wena nie sługa, jak masz natchnienie to pisz, a najlepiej rozdział u siebie xd
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję ♥
Daję łapkę w górę!
OdpowiedzUsuńDzięki <3
Usuń