Z
perspektywy Jack’a
Odkąd tylko w bazie zaczął unosić się
zapach ciasteczek, a na belach zostały zawieszone łańcuchy myślałem tylko o tym
jak wspaniałe będą w tym roku Święta Bożego Narodzenia. Na Wigilię miało
przyjść około 15 osób, więc zapowiadało się ciekawie. Oczywiście bez North’a,
bo był to dla niego najbardziej zapracowany dzień w roku. Jednak Staruszek nie
mógł się go doczekać tak samo jak my pomimo faktu, że nie miał możliwości
spędzenia go w gronie najbliższych.
Nie dziwię mu się. Radość dzieci jest
czymś nieopisanym. Uśmiech, jaki wkrada się na ich usta, często ukazując ubytki
w zębach, jest warty milion dolców i tysiąc słów. To najlepsze co może
człowieka w życiu spotkać – szczęście dziecka. Nigdy nie pomyślałbym sobie, że
ta praca jest taka wspaniała.
Z
perspektywy Elsy
W
końcu zdecydowałam, że Wigilię spędzę w Arendelle. Z samego rana z Anną przystroiłyśmy
ogromną choinkę w sali tronowej. W związku z tym, że liczyła ona sobie dobre 6
metrów musiałyśmy wieszać bombki na drabinach.
-Ale
królowo! To służba zawsze stroiła choinkę! Królowej może coś się stać! I
księżniczce tak samo!
-Oh!
Dawid, nie przesadzaj! – krzyknęłam - lepiej byś mi pomógł i przyniósł tamte
czerwone bombki – powiedziałam już z uśmiechem i wskazałam palcem na zielone
pudełko leżące na podłodze.
Ostatecznie tegoroczne, świąteczne drzewko
było cudne. Całe iskrzyło się na żółto i czerwono, a ogromny, biały aniołek na
samym szczycie sprawiał, że na jego widok od razu się uśmiechałam. Byłam
zadowolona z faktu, że jednak zdecydowałam się zostać w Arendelle. Na wieczorną
kolację zaprosiłyśmy wszystkich chętnych poddanych i wcale nie zamierzałyśmy
stać tak jak niegdyś mama z tatą przy tronie i witać gości. Chciałyśmy ubrać
się ładnie, ale bez przesady i usiąść z wszystkimi. Podzielić się opłatkiem z
znajomymi i zjeść tyle uszek, ile tylko dało by radę. Nie zamierzałyśmy ściskać
się gorsetami i non stop siedzieć prosto. Chciałyśmy się śmiać aż będą bolały
nas brzuchy i jeść to, na co miałyśmy ochotę.
Na Wigilii było cudownie. Spotkałam się z
moją ukochaną April, o którą bardzo się martwiłam i Julią, która była niegdyś
moją pokojówką. W rogu sali tronowej wznosiła się ogromna choinka, na którą,
zgodnie z tradycją, każdy gość musiał powiesić choć jedną bombkę. Wznosiliśmy
uroczyste toasty, a okazji do świętowania było wiele. Dostałam od Anny srebrną
bransoletkę – taką, która pasowała do mojego wisiorka w kształcie gwiazdy,
który kiedyś podarował mi Jack.
Ja
dałam mojej siostrze wysokie, czarne buty na obcasie oraz, korzystając z
okazji, włożyłam na jej głowę diadem ze srebra i białych pereł, który nasze
księżniczki nosiły od pokoleń. Niegdyś ja wkładałam go na uroczystości, ale
teraz mam tiarę ze złota, szmaragdów i rubinów, którą miała kiedyś nosiła moja
mama.
Cztery długie stoły były zastawione
najlepszym co mieliśmy do tej pory. Zazwyczaj były to dania z ryb i warzyw,
które musiały do nas przybyć na statkach. Przez ostatni tydzień kucharki lepiły
uszka (nieco im pomagałam), a rano musiały ugotować gar barszczu. Oczywiście
dziękowałam im za to na kolanach i powiedziałam, że wyczaruję im co tylko będę mogła.
Nigdy wcześniej nie byłam taka
szczęśliwa. Prawie sama przystroiłam cały pałac, w każdym zakamarku musiał choć
wisieć łańcuch albo aniołek. W moim pokoju obowiązkowo musiała stać choinka,
którą sama od góry do dołu przystroiłam. Wieczorem, przed ucztą, położyłam pod
drzewkiem kilkanaście prezentów przeznaczonych dla moich przyjaciół. Miałam
nadzieję, że North nie zapomni o Arendelle i napisałam mu karteczkę, by zabrał
podarunki na północ.
Po udanej Wigilii, gdy prawie wszyscy się
już rozeszli stwierdziłam, że chyba i ja powinnam iść spać. Byłam zmęczona, ale
jednocześnie bardzo radosna. Śmiałam się całą drogę pod nosem przypominając
sobie żarty i zabawne sytuacje sprzed kilku godzin. Otworzyłam niebieskie drzwi
do mojej komnaty i cały czas rechocząc się zamknęłam je i oparłam się o nie
czołem. Odwróciłam się i spojrzałam mglistym wzrokiem na ładnie pościelone
łóżko i choinkę. Zamrugałam kilka razy. Niemożliwe. Obok bożonarodzeniowego
drzewka stali wszyscy moi przyjaciele z północy. Omiotłam ich spojrzeniem.
Byłam bardzo zaskoczona.
-Witaj
Elso – odezwała się Pauline.
Dziewczyna
była ubrana w siwe spodnie i czarny sweterek, a na to srebrny wisiorek w
kształcie księżyca.
-Ale...
-Ty
nie przyjechałaś do nas, więc my przyjechaliśmy do Ciebie- odparł Jack
wyprzedzając moje pytanie.
-A
– Ale...- zająkałam się przez chwilkę, ale potem zamknęłam usta i uśmiechnęłam
się delikatnie.
Crystal
wyciągnęła w moją stronę ręce i zaczęła się do mnie zbliżać. Moje wargi
rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Rozpostarłam ramiona i podbiegłam do
czarnowłosej, a potem mocno ją uścisnęłam. Przywitałam się z wszystkimi po
kolei, a potem przyniosłam opłatek, żebyśmy mogli się podzielić.
Dostałam mnóstwo wspaniałych prezentów. Od
Roszpunki otrzymałam piękną sadzonkę lapachy czerwonej i obiecała mi, że gdy
posadzę ją wiosną to w ciągu tygodnia wyrośnie na trzymetrowe drzewo. Od Amelii
dostałam szklaną kulę z domkiem w środku, od Luny miętową bluzkę, od Crystal
piękną klamrę do włosów, od Liv torebkę, od Pauline pierścionek, od Iri cały
koszyk olejków do kąpieli, od Anastazji bukiet kwiatów, od Wróżki, Zająca i
Piaska zestaw kosmetyków, od Jack’a lakier do paznokci i piękną, srebrną
szczotkę do włosów, a od Aro nowe siodło dla Hasai. Ode mnie wszyscy dostali
ręcznie robioną ozdóbkę lub biżuterię, która bardzo ich ucieszyła. Zwłaszcza
moje mieniące się na fioletowo lodowe kwiatki we włosy, które ślicznie
wyglądały wciśnięte w warkocz Luny.
Skończyło się na tym, że wszyscy
siedzieliśmy na podłodze i śmialiśmy się. Tylko raz strażnicy zeszli na temat
mojej wyprowadzki, ale gdy nic nie powiedziałam ucichli. Była Wigilia –
zapewnie nie chcieli się kłócić. Jack zachowywał się normalnie, jakbym była
jego starą, dobrą przyjaciółką. Zawsze chciałam, żeby tak było. Tęskniłam za
nimi wszystkimi strasznie, moje serce biło jak szalone. Ale, pomimo to, było mi
dobrze tu, gdzie byłam.
Ani się obejrzałam zaczęło świtać i
świadoma faktu, że nikomu zapewne nie chciało się wracać zaproponowałam nocleg
u mnie.
Ostatecznie wszyscy zostali w moim pałacu
przez dwa kolejne dni. Razem jedliśmy śniadanie, tak jak u North;a i
wygłupialiśmy się, a wieczorem, w pierwszy dzień świąt zabrałam wszystkich na
zwiedzanie. Byłam w swoim żywiole. Cała aż jaśniałam od szczęścia.
Święta szybko minęły. Ani się obejrzałam,
a trzeba było się żegnać.
-Elso,
odwiedzaj nas czasem – odparła z uśmiechem Iri zanim zmiażdżyła mnie w uścisku.
-Zgadzam
się – uśmiechnęła się Amelia i także mnie przytuliła.
Nic
nie odpowiadałam. Byłam pewna, że ich nie odwiedzę chyba, że zrobią zebranie.
Nie
wiem dlaczego nie chciałam tam wracać, ale na samą myśl o tym moje serce
łomotało głośniej niż kopyta koni uderzające o bruk.
-Pa?
– z zamyślenia wyrwał mnie głos.
Przede
mną stał Jack z lekko rozpostartymi ramionami. Przeraziłam się nieco.
-Pa
– wyciągnęłam szybko rękę w jego stronę.
Chłopak
lekko zdezorientowany uścisnął ją i wychodząc z pokoju rzucił szybkie „do
zobaczenia”
Mieszały się we mnie wszystkie możliwe uczucia. Radość, smutek,
determinacja, przerażenie, szczęście. Byłam huraganem emocji i mogłam zmieść
wszystko na swojej drodze. Łzawiły mi oczy, uśmiechałam się, byłam smutna, a
moje serce trzepotało w piersi jak uwięziony w klatce ptak.
Z
perspektywy Jack’a
Od
pewnego czasu miałem mętlik w głowie. Nie wiem w sumie dlaczego, przecież jasno
zamknąłem wrota przeszłości na kłódkę i nie pozwalałem się im otworzyć. Masę
czasu spędzałem w pokoju na górze i nieświadomie odpływałem myślami za te
drzwi. Ale potem potrząsałem głową i napełniałem się poczuciem winy jak
kieliszki trunkiem podczas przyjęcia – systematycznie.
Systematyka. To było moje słowo.
Wszystko robiłem systematycznie,
jakby ktoś zaprogramował mnie na dane czynności i kazał wykonywać co jakiś
odstęp czasu. Systematycznie kogoś raniłem. Systematycznie o kimś myślałem.
Systematycznie chodziłem do tamtego pokoju i systematycznie odpływałem myślami.
O tak – to było moje słowo.
Często patrzyłem w lustro opierając się
rękoma o umywalkę. Przymrużałem oczy i dokładnie oglądałem swoją siną twarz.
Nie miałem już w sobie tego dawnego blasku, a moje oczy stały się szare jak
jesienny krajobraz. Byłem zmęczony, choć nie wiedziałem czym. Czułem się jak
wrak człowieka i , nie wiem jakim cudem, ale moja skóra jeszcze bardziej
zbledła. Jednak nie była biała jak śnieg, ale szpeciły ją sine nici, które
tworzyły dość gęstą sieć.
-Zmizerniałeś...
Dopiero
wtedy dostrzegłem w lustrze Lunę opierającą się o framugę drzwi. Patrzyła na
mnie z troską i bólem, które starała się ukryć. Ale ja widziałem jak przełyka
ślinę i próbuje mówić opanowanym głosem, jak bierze głęboki wdech. Patrzyłem na
jej odbicie i dostrzegłem , że zaczyna się do mnie zbliżać. Nagle poczułem
dotyk jej delikatnej dłoni na moim nagim ramieniu. Gwałtownie odwróciłem głowę
w jej stronę, ale zaraz potem przeniosłem wzrok z powrotem na lustro.
-Jack...
Martwię się o ciebie – powiedziała cicho obserwując mnie w odbiciu.
Odwróciłem
się w stronę Luny i przywołałem na usta lekki uśmiech. Objąłem dziewczynę w
talii. Teraz jej delikatne dłonie spoczywały na mojej klatce piersiowej.
-Nie
masz powodów – wyszeptałem przy jej twarzy i lekko musnąłem ustami jej
policzek.
Ale
ona wciąż patrzyła na mnie z troską. Jej oczy zaszły łzami.
-Hej,
hej, hej....- wyszeptałem ujmując lekko podbródek Luny – nie płacz królewno...
– powiedziałem miękko.
Zacząłem
delikatnie bawić się jej aksamitnymi blond włosami. Przybliżyłem się jeszcze
bardziej do dziewczyny, żeby nasze ciała się stykały i ułożyłem głowę na jej
ramieniu. W końcu zacząłem całować delikatnie jej nagi kark. Jej słone, ciepłe
łzy moczyły mój policzek. W końcu oderwałem się od niej żeby spojrzeć w jej
oczy. Miała twarz całą mokrą od łez, którą wykrzywił grymas cierpienia. Ona
cała się trzęsła.
Ściągnąłem brwi.
-Co
się stało? – zapytałem lekko zdezorientowany.
Ale
ona nie odpowiadała. Patrzyła tylko na mnie z cierpieniem. Wtedy uświadomiłem
sobie na dobre jak bardzo raniłem ją każdego dnia. Ile sprawiałem jej bólu i
cierpienia. Ile razy wbiłem jej nóż w serce.
I wtedy, na zimnych kafelkach w łazience,
kiedy patrzyłem na jej zapłakaną twarz, w pamięci mignęła mi scena z
przeszłości. Kiedy rozstawałem się z Elsą i oboje płakaliśmy wtuleni w siebie,
ze świadomością, że to nasze ostatnie chwile, że to nasz ostatni czuły dotyk i
ostatni pocałunek.
Ścisnęło
mnie w gardle. Zdałem sobie sprawę dlaczego
ją wybrałem. Dlaczego z nią
byłem. Te same jasne włosy... Ta sama delikatna twarz... Ten sam czuły dotyk...
To samo zimno... Te same błękitne oczy... Wybrałem ją na jej podobieństwo. Chciałem mieć choć jej część przy sobie, podświadomie
ją zatrzymać. Chociażby mieć do
dyspozycji podobną do niej osobę, by móc ją codziennie całować. By nie pogrążyć
się tak mocno w udręce, by oszukać serce wzrokiem.
Wybrałem Lunę na podobieństwo Elsy...
Teraz
to zrozumiałem i byłem tego pewien; chciałem się oszukać, żeby nie cierpieć.
Chciałem iść na łatwiznę...
Z
perspektywy Liv
Siedziałam
w moim wzorowo poukładanym pokoju przy drewnianym biurku, na którym stała
paląca się lampka. Z rogu mebla wyrastało kilka słabych, małych roślinek
kwitnących na biało, które były zasługą Roszpunki. Raz na jakiś czas dało się słyszeć
deszcz nacinający w okna albo świszczący w murach podmuch wiatru. Miałam
skupiony, ale spokojny wyraz twarzy i nakładałam na paznokcie
lakier. W powietrzu wyczuwałam jakieś dziwne napięcie, jakąś ciężką atmosferę, którą można by kroić nożem. Może mi się tylko wydawało...? Wstałam dumna ze swojego dzieła i stwierdziłam, że pójdę do kuchni po szklankę mleka. Chwyciłam okrągłą klamkę i przekręciłam ją, a potem, patrząc ciągle na swoje paznokcie, zamknęłam delikatnie drzwi i postawiłam kilka kroków. Nagle poczułam, że odbijam się od czegoś miękkiego i z ledwością udało mi się nie upaść na ziemię. Podniosłam wzrok i ujrzałam chłopaka o brązowych, kilkucentymetrowych włosach tkwiących w nieładzie, szarych oczach, dość mocnych rysach szczęki, który był ubrany w siwą, cienką bluzę z kapturem i czarne jeansy.
lakier. W powietrzu wyczuwałam jakieś dziwne napięcie, jakąś ciężką atmosferę, którą można by kroić nożem. Może mi się tylko wydawało...? Wstałam dumna ze swojego dzieła i stwierdziłam, że pójdę do kuchni po szklankę mleka. Chwyciłam okrągłą klamkę i przekręciłam ją, a potem, patrząc ciągle na swoje paznokcie, zamknęłam delikatnie drzwi i postawiłam kilka kroków. Nagle poczułam, że odbijam się od czegoś miękkiego i z ledwością udało mi się nie upaść na ziemię. Podniosłam wzrok i ujrzałam chłopaka o brązowych, kilkucentymetrowych włosach tkwiących w nieładzie, szarych oczach, dość mocnych rysach szczęki, który był ubrany w siwą, cienką bluzę z kapturem i czarne jeansy.
Spojrzałam
na swoje paznokcie i zauważyłam, że na dwóch ostatnich palcach lakier jest
całkiem rozmazany i ma odciski.
-Ty
kretynie! – wydarłam się na niego pokazując przodem swoją dłoń – Wiesz, ile nad
tym siedziałam?!
Chłopak
wydał się zszokowany.
-Eee..
Em.. Przepraszam... – powiedział lekko zdezorientowany – Ale to ty na mnie
wpadłaś i to ty nie patrzyłaś pod nogi – powiedział nieśmiało lekko się
uśmiechając.
-Ja?!
To – to ty... Ygh!
Odwróciłam
się na pięcie i mrucząc pod nosem różne epitety dotyczące tego chłopaka szłam spięta
do kuchni. Weszłam do pomieszczenia, chwyciłam butelkę z mlekiem i nalałam
sobie zawartości naczynia do szklanki.
-Debil...
Zakręciłam
butelkę i wzięłam łyk.
Z perspektywy
Elsy
Sylwester
minął mi spokojnie. Razem z Anną poszłyśmy na rynek, żeby oglądać fajerwerki.
Założyłyśmy śliczne, czarne, koronkowe kreacje i wysokie buty. Mocno się
pomalowałyśmy i pokręciłyśmy włosy – chciałyśmy wyglądać bosko.
-Elso...?
-Hm?
– mruknęłam dalej wpatrując się w niebo.
-Wiesz....
Cieszę się, że przyjechałaś. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam... Dziękuję,
że tak się mną zajmujesz i jesteś dla mnie taka kochana. Czasem mam wrażenie,
że na za dużo mi pozwalasz.
-Anno...
– powiedziałam trochę ciężko i przez chwilę na nią spojrzałam, a potem znów
przeniosłam wzrok na czyste, atramentowe niebo usłane diamentami- Wiem, za czym
ja tęskniłam kilka lat temu. I wiem też, że nie jesteś dzieckiem. Ja też w
twoim wieku już nim nie byłam. Nie mogę ci pozwalać na wszystko, i mam
nadzieję, że to rozumiesz, ale chcę dać ci choć część wolności jaka ci się
należy. Widzisz, gdyby nie Jack... siedziałabym nadal samotna w tym wielkim
pokoju, zmęczona rolą jaką miałam odgrywać. Mam nadzieję, że Kriss jest podobny
do Jack’a...
-Ale
teraz nie jesteście razem? – nie wiem czy było to pytanie czy twierdzenie.
-Nie..
– szepnęłam, a z moich ust wydostał się pióropusz pary, który wzniósł się ku
górze – Los płata różne figle – uśmiechnęłam się lekko, a moje oczy zaszły
łzami – Widocznie tak miało być- zrobiłam kilkusekundową przerwę- Ale póki
co... zrobię wszystko, by rodzice byli z nas dumni... – po moim policzku spłynęła jedna łza, a
potem opadła na bluzkę.
Siedziałam spokojnie w mojej komnacie przy
białym biurku wykonanym w barokowym stylu skrobiąc coś piórem na pergaminie.
Dmuchnęłam w górę próbując odgonić niesforny, biały kosmyk przysłaniający mi
widok. Był czwarty stycznia i nic nie zapowiadało, że ten dzień będzie jakiś
niezwykły. Wstałam lekko zdenerwowana i poszłam szybko do łazienki.
Przykucnęłam obok białej szafki i pociągnęłam za złoty uchwyt. Wyjęłam błękitne
pudełko i zaczęłam szukać w nim spinki, którą po chwili przymocowałam
kosmyk do reszty włosów. Wróciłam do pracy i założyłam nogę na nogę. Ktoś
zapukał do drzwi.
-Proszę
– powiedziałam łagodnie nie odrywając wzroku od pergaminu. Dopiero gdy
słyszałam trzask zamykanych drzwi wolno przeniosłam spojrzenie na mężczyznę.
-Dzień
dobry Wasza Wysokość.
-Dzień
dobry Filipie. Co cię tu sprowadza?
-Ktoś
do Waszej Wysokości przyszedł.
-Oh...
– westchnęłam – Pewnie znowu ktoś proszący o pracę.
Wstałam
i zaczęłam zakładać buty na wysokim obcasie. Pognałam do łazienki i szybko
rozpuściłam włosy związane dotąd w ścisły warkocz. Otworzyłam szafę i
narzuciłam na plecy biały płaszcz zapinany pod szyją szmaragdową broszką.
-I
jak? – zapytałam.
-Wasza
Wysokość jak zwykle wygląda olśniewająco – starszy mężczyzna ukłonił się lekko
i uśmiechnął.
Gdy
wyszłam z mojej komnaty lokaj gdzieś zniknął. Szłam szybkim tempem w stronę sali
tronowej kiwając tylko głowami do tych, którzy mi się kłaniali. Przed wielkimi,
białymi wrotami wyprostowałam się, wzięłam wdech i dałam znak, by strażnicy
odtworzyli drzwi.
-Elsa?
Uszło
ze mnie całe życie. Zacisnęłam mocno szczękę i szłam prosto przed siebie z
kamienna twarzą nawet nie obdarzając ]chłopaka spojrzeniem.
-Elsa,
przyszedłem do ciebie, bo chciałem z tobą porozmawiać. Wiesz...
Chłopak
chciał skończyć, ale gdy zobaczył moją reakcję – zrezygnował. Weszłam po kilku
schodkach i zasiadłam na tronie kładąc ręce na podparciach w ten sposób, że
dłonie swobodnie zwisały z ich krawędzi. Przez kilka sekund patrzyłam prosto
przed siebie, a potem kiwnęłam do straży głową, żeby opuściła pomieszczenie.
Dopiero wtedy przeniosłam wzrok na Jack’a.
-Słucham
– odparłam spokojnie.
-Chciałem
z tobą porozmawiać...
-Proszę
– weszłam mu w słowo.
-Ale...
na osobności.
-Jesteśmy
sami – powiedziałam lekceważąco.
-Eh...
Białowłosy
spuścił głowę i zbierał siły, a potem przeniósł na mnie wzrok. Zawsze tak
robił.
-Ja
i Luna... – chłopak zrobił kilkusekundową przerwę – rozstaliśmy się.
Zatkało
mnie, ale nawet nie drgnęłam.
-I
co w związku z tym? – mój głos nieco zadrżał.
Skarciłam
się w myślach.
-Elso...
nie wiem jak mam ci to wytłumaczyć... Coś się ze mną dzieje. Nie wiem co –
białowłosy przełknął głośno ślinę – ale... ale ja cię kocham...
Podniosłam
się gwałtownie.
-Nie
chcę tego słuchać – odparłam władczym tonem mrugając usilnie, żeby łzy, które
zebrały się w oczach nie spłynęły po policzkach.
Zaczęłam
zmierzać do wyjścia.
-Elsa!
Zaczekaj!
-Zostaw
mnie. – rzuciłam przez ramię otulając się ramionami.
-Proszę...!
Nie
kontrolowałam już łez.
-Nie!
Odejdź! – krzyknęłam błagalnie.
Było
już dobrze, a on jak zwykle wszystko zepsuł. Miałam już nadzieję, że wszystko
się ułożyło, że przeszłość nie będzie mnie już nękać, ale najwyraźniej się
pomyliłam. Musiałam uciec.
Jack
złapał mnie mocno za nadgarstek.
-Wysłuchaj
mnie! – krzyknął.
Zamarłam.
Łzy przestały spływać po policzkach. Odwróciłam się w jego kierunku. Chłopak
oddychał głęboko, patrzył w podłogę, a potem przeniósł na mnie swój wzrok.
-To
ja jestem tu królową – powiedziałam chłodno i wyprostowałam się – i to ty masz słuchać mnie! – wyrwałam nadgarstek z uścisku i pognałam do wyjścia. Wrota
się za mną zamknęły, a ja zsunęłam się po nich plecami jak małe dziecko i
ukryłam twarz w dłoniach.
-Co
ja najlepszego narobiłam...- szepnęłam cicho.
Hej Moje Perełki!
Mam nadzieję, że Święta Wam miło minęły, a ja swoim rozdziałem Was nie zawiodłam.
Tym dość mocnym akcentem kończymy zapewne rok ^^
W styczniu powinien pojawić się kolejny rozdział. Dziękuję za komentarze i za to, że ostatni post miał ponad 700 wyświetleń :*:*:*:*:*
Jesteście wszyscy naprawdę kochani!
Pozdrawiam i życzę wystrzałowego sylwestra!!!
Ło boziu już lecę czytać
OdpowiedzUsuńNo i kolejny cudowny, świetny, piękny, wspaniały rozdział! Mega! na hangu mi marudzisz ze beznadziejny! Oh, przestań! Świetnie piszesz i kropka.
UsuńNo. Siem wściekłam xD Nie ruszać mych pazurków! >;D Heheh
Biedna Elsa, biedny Jack. :C Luna z resztą też. Jack się nią po prostu bawił. :C
No... Nic więcej nie napiszę bo jak wiesz spieszę się- zaraz wychodzę z domu. Wybacz! :*
Buziaki, kochana! Weny! Zdrówka!
(miło minęły, miło :*) Super sylwestra! :* :* :*
Dziękuję, ale nadal utrzymuję, że pierwsza część jest taka sobie.
UsuńNo... Lunie też współczuję ♥ Ale postaram się to jakoś jej potem wynagrodzić ;)
Jeszcze raz wielkie dzięki i pozdrawiam cieplutko :*
Biedna Elsa .... Biedny Jack.... w sumie Jack nie Bo to on rani. Jak zawsze rodziła kochana wspaniały i opisy również. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńWszyscy biedni! xd
UsuńJak ja kocham waszą autokorektę ^^ "wełny" zamiast "weny" , "rodziła" zamiast "rozdział".... hehe...
Dziękuję i pozdrawiam ciepło :*
Wow! Ile Elsa dostała prezentów XD Święta w tym roku i u Elsy i u mnie można zaliczyć do udanych. Fajnie, że ma takich wiernych przyjaciół, którzy o niej nie zapominają.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że i Jack i Elsa będą tak cierpieć, że nie są razem... Szkoda, że wygląda to jak wygląda.. Mam nadzieję, że popchnie się to w jakimś dobrym kierunku.
A tak wgl kim jest ten nowy facet w brązowych włosach?
No nic. Życzę Ci udanego Sylwestra i na Nowy Rok duuuużo pomysłów i jeszcze wiecej weny :*
No no, czasem zazdroszczę tej naszej bohaterce tych wszystkich fajnych kosztowności.
UsuńNo cóż, zrobiła się z tego nie lada intryga, trochę dramat, ale chyba do tego cały czas dążyłam, żeby nic nie działo się bez przyczyny.
O "facecie w brązowych włosach" przekonacie się na pewno co nie co w następnym rozdziale ;)
Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że szybko zobaczę u Ciebie kolejny rozdział ♥
WOW....no....tego to ja się....nie spodziewałam. Jack po prostu się mną bawił!? ,,Zakochał się we mnie,, bo tak bardzo przypomniałam mu Else. No, uraziło mnie to w serce, ale.....szczerze, to podejrzewałam, że już przestaje mnie kochać. No cóż, miło było mieć chłopaka, nawet takiego fikcyjnego :'''''(
OdpowiedzUsuńCzekam na next, Weny!
Ojej, moja biedulko... Ale spójrz na to z innej strony. Gdyby nie Twoja postać nigdy bym na ten pomysł nie wpadła, a uważam go za bardzo udany.
UsuńA Jack'iem się nie przejmuj ;)
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz ♥
Rozdział ŚWIETNY !!! Elsa spokojnie wdech , wydech ,wdech , wydech . Już dobrze . A ty Jack JAK MOGŁEŚ !!! Wybrałeś biedną Lunę na podobieństwo Elsy żeby nie cierpieć , a Elsa ?!!!>? CZY TY CHOCIAŻ RAZ O NIEJ POMYŚLAŁEŚ ?>!!!>@>@? CO ONA CZUJE ?!?>! ROZPRAWIĘ SIĘ Z TOBĄ !!! ZOBACZYSZ !!
OdpowiedzUsuńPS. Rozdział = Cudo !! *o* Jak ty to robisz ? ?:/ Naucz mnie mistrzu
Jak miło ♥♥♥
UsuńJack debil jeden, do czego ja doprowadziłam? Wszyscy go nienawidzą xd
Może zacznę zbierać armię przeciwko temu durnemu duchowi zimy...?
Nie sądzę, żeby ten rozdział był cudem, bywały dużo lepsze, z których byłam naprawdę dumna, ale cóż.
Jak ja to robię......? W sumie, nie wiem. Nie mam pojęcia, samo wychodzi. Trzeba się po prostu chyba wprawić. Hahaha xd Chyba zacznę robić jakieś kursy czy coś, ale w moich tekstach też jest sporo błędów i braków.
A tak w ogóle. To weszłam na Twojego bloga. Ładnie dość piszesz, więc myślę, że u Ciebie zostanę ^^
Pozdrawiam ciepło i będę czekać na kolejny post u Ciebie.
A ja go nie nienawidzę... Ale reszta w moim komentarzu
UsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńEl! Ty ciemna maso! Miałaś szansępogodzenia się z Jackiem!! Co ty narobiłaś!?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super.
Pozdro, weny.
Dziękuję i także pozdrawiam ♥
UsuńA ja będę inna niż wszyscy (jak zwykle zresztą) i postawię się na miejscu Jack'a: Co on musi teraz czuć? Jakie myśli muszą się kłębić w jego głowie? Jak Bardzo Musiała Zaboleć Go Reakcja Elsy? Czuję, że specjalnie w drugiej części nie było perspektywy Elsy... Może chciałaś dać nam do myślenia? Może chciałaś, żebyśmy sami odpowiedzieli sobie na te pytania? Może nie miałaś pomysłu na jego perspektywę? A może po prostu nie miałaś czasu? Albo zwyczajnie Ci się ni chciało? Tego to ja już nie wiem... Może się dowiem, a może nie... Tego też nie wiem... I zaraz wyjdzie na to, że niczego nie wiem XD Ale tego też nie wiem... Dlaczego nie wiem? Nie wiem... Matko... Tak się teraz śmieję, że przeżywam mniejszą traumę po tym rozdziale, niż miałam... I to ja się martwię o twój umysł??? Chyba powinnam o swój XD
OdpowiedzUsuńDobra, już dobra teraz o rozdziale:
Co do łazienkowego fragmentu:
Wyobraziłam sobie, jak Jack nagle upada na podłogę (podczas, gdy wszystko sobie uświadomił) a Luna patrzy na niego taka zdziwiona. Postawiłam się również na miejscu Luny i zrobiło mi się niemiłosiernie przykro. Coś czuję, że będzie kolejny wrak człowieka... Powiem Ci ciekawostkę (która pewnie nie jest ciekawa) wiesz, że ja postanowiłam "zniszczyć" (mam nadzieję, że nie byłam tak bardzo bezwzględną wobec mnie jak mi się wydaje) życie Elsy jak pisałam rozdział, w którym gadała z Will'em w lesie. I teraz pytanko: "Dobrze, że tak zrobiłam???" Pytam, bo bardzo się liczę z twoim zdaniem. A wracając do rozdziału (bo coś za dużo o mnie i jest mi z tym źle)
Nie zgadzam się z Rainbow. Trzeba również postawić się na miejscu Elsy (i tak potem postawiasz się na czyimś miejscu i starasz się uratować pół świata, a świat cie potem ma w * przepraszam za słowo* dupie...)
To jest dla niej na prawdę trudne: Teraz kiedy już myślała, że jej życie się układa, kiedy jej rany się zagoiły (w jakimś stopniu) kiedy już nie miała poczucia kłującego poczucia winy o to, że jej były (jaki wstyd zapomniałam jego imienia... Zapewne za pięć sekund sobie przypomnę) dopiero co umarł, a ona czuje się "magiczne" w towarzystwie Jack'a... Wraca ten przez którego cierpiała i mówi, że ją kocha, a teraz dla niej najgorszą rzeczą jest to, że odwzajemnia to uczucie. Luna, biedna Luna.... Przeżywała tak wiele cierpień, po to by teraz dowiedzieć się, że chłopak, którego kocha nad życie, był z nią z powodu podobieństwa... Nie wiem czemu, ale czuję, że będzie próbowała się zemścić. Jack- czuje * ponownie przepraszam za słowo * cholerne poczucie winy i braku własnej wartości. Czuje, że wszystkich rani... Czułyście to kiedyś? Jeśli nie to nie pomstujcie na niego. On jest teraz zagubiony... Chyba nigdy jeszcze tak bardzo nie był zagubiony... Czuje się winny, że rani wszystko i wszystkich (tu cytuję) "systematycznie". Czuje, że wykorzystał Lunę i ma wyrzuty sumienia...
O jeju... To chyba mój najdłuższy komentarz w życiu, a byłby dłuższy, gdybym praktycznie nie spała na siedząco.
Wikuś, zadowolona z tych komentarzy, bo możesz być "zaszczycona" (mhmm...) bo to chyba najdłuższe w moim życiu. Mam nadzieję, że nie znudziłam. Dobrej nocy. Kocham :* <3
Miałam na zmianę przy czytaniu Twoich komentarzy napad szczęścia i płaczu. Uwielbiam czytać długie komy, a jeśli widzę, że na kogoś wywierają one taki wpływ to jedyne czego chcę to doskonalenie się w pisarstwie. Nawet jeśli ktoś ma dość Jack'a, Elsy, Luny czy kogokolwiek innego to mam chociaż dowód, że moje opowiadanie wywiera na nim jakiekolwiek emocje.
UsuńCo do Twojego komentarza - to jest on wspaniały, niezwykły i jestem dumna, że mam taką bystrą czytelniczkę.
Bardzo się cieszę, że zanim ocenisz stawiasz się na czyimś miejscu - to umiejętność wyniesiona z życia, by nie oceniać tylko z perspektywy, z której się patrzy. Dlatego czasem tak mieszam te perspektywy, żebyście się nauczyli, że to, co przedstawiam nie zawsze musi być prawdą, i nie zawsze skazuje przeciwną stronę od razu za najgorsze.
Moje opowiadanie ma dużo wspólnego z życiem. Tu nie ma dobrych i złych (no, może poza Florence, ale w życiu też się zdarzają takie wiedźmy), są tylko pośredni, bo nie ma ludzi doskonałych. Elsa i Jack żyją z ogromnym poczuciem winy. Przypominam, że Jack dokonał tego wyboru podświadomie, bo chyba mało jasno to zaznaczyłam w rozdziale. Co by wyście zrobili gdyby to wasz wybranek kilka tygodni temu zmarł, a wam robi się ciepło przy innym chłopaku? Przecież to niedorzeczne.
Co do tego, że postanowiłaś "zniszczyć" życie Elsy to tak coś podejrzewałam i teraz mam dowód! Buhahahahaha! XD
Nie no: czy dobrze zrobiłaś? Nie da się na to pytane odpowiedzieć. Możesz to zrobić tylko w odpowiedni lub nieodpowiedni sposób. Czytelnicy zazwyczaj utożsamiają się z bohaterem gdy jest on realistyczny, nie przesadzony i nie jak aniołek.
Chłopak Elsy, który zginął miał na imię świętej pamięci Jasper [*]
Oczywiście, że jestem zaszczycona! Prężę się teraz dumnie na łóżku w moich czerwonych pidżamach w czarno zieloną kratkę! XD Bardzo, bardzo się cieszę z tych wszystkich trzech komentarzy. Dziękuję Ci za nie bardzo i jestem świadoma jakie było to poświęcenie, więc ja też dziś wezmę się za nadrabianie strat u Ciebie.
Pozdrawiam cieplutko ♥♥♥
Jakie poświęcenie! Powiem Ci, że jak zazwyczaj trudno mi sklecić długie komentarze, to te "wypłynęły" ze mnie :D :* <3 ^.^
UsuńW drugiej części nie było perspektywy Jack'a*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za błąd
Wow! Nooo... to jest... smutne, dziwne? Poprostu inne. Tak mocny akcęt na koniec roku. To ja boję się co będzie na początku 2016! Czekam na nexta:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny :-* <3
Dziękuję i też pozdrawiam ♥
UsuńJack! Ty barani łbie wreszcie sobie to uświadomiłeś, tylko dlaczego na niekorzyść Luny! Okey, próbuję Cię rozumieć, no po prostu próbuję jednak wybacz (uwielbiam Lunę) nie potrafię tego pojąć, po raz pierwszy nie potrafię, co się ze mną dzieje!
OdpowiedzUsuńMam świadomość, iż mógł to być nieświadomy i niezamierzony wybór, ale musiałbyś jej to wszystko wytłumaczyć... w jakiś sposób wynagrodzić, aby dziewczyna nie czuła się jak ostatnie ścierwo.
A ty Elso... no cóż rzeczywiście niezbyt fajnie się zachowałaś w tej sytuacji, ale okey, nie mnie to ocenić xd hahah.
Jednak i ty powinnaś odbyć poważną rozmowę z Jackiem, ale najpierw zrobić sobie rachunek sumienia :)
A co do reszty:
Przygotowania do świąt i radość Elsy z tego powodu świetnie opisana, jeju ten zamek musiał naprawdę przepięknie wyglądać. *_*
Sporo prezentów, ten gest z koronami świetnie oddaje istotę pokoleń ^^
Ogólnie rozdział na szóstkę ;) Z resztą jak zwykle!
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Udanego sylwestra również ;)
Nie sądziłam, że ktoś aż tak bardzo lubi Lunę, ale cieszę się że zyskała waszą przychylność ^^
UsuńJack... On sam się zagubił. Ciężko mu się wyplątać z tego co narobił bez poczucia winy. Dobrze chociaż, że zdaje sobie sprawę z tego jaki jest okrutny i próbuje jakimś cudem to wszystko odkręcić.
Elsa? Nie wiem co ona złego zrobiła, ale ok xd Najgorsze jest gdy nie wiesz, co dokładnie czujesz i myślę, że ona teraz tego doświadcza. Ba! Ja to wiem! XD
Jezu, a ja się tak martwiłam, że te święta są tak okropnie opisane :* Byłam pewna, że to same nudy.
Pozdrawiam cieplutko! ♥
Po tym rozdziale mam tak sprzeczne uczucia, że nawet nie wiem, jak je nazwać.
OdpowiedzUsuńWedług mnie ani Elsa, ani Jack, ani nawet Luna nie jest niczego winna. Tak po prostu chciał los.
Dobra, zrzućmy to na fatum i mojry, które przędą cholerną nić życia...
Jack w końcu uświadomił sobie, dlaczego był z Luną ("brawo, geniuszu. Dawno już się tego domyśliłam"). Ale czy to było dla niego dobre? Czy nie lepiej, żeby zakończył historię z Elsą i zaczął od nowa? Wiem, że to blog o Jelsie i sama mega chcę, by byli razem, ale w sumie naszły mnie teraz takie myśli... i nie wiem, co o nich uważać.
Zaś Elsa... cholera, no, rozumiem ją i to bardzo. Nie chciała rozmawiać z Jackiem, bo choć ona uświadomiła sobie, że warto zacząć wszystko od nowa. Ale czasem słusznie?...
Kurczę no, nie wiem, co myśleć! Wiem tylko, że zapewne poprę każdą decyzję Elsy, bo każda wydaje mi się równie racjonalna.
Fragment z lakierem boski :D
Gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny! Johanna Malfoy
Sama na Twoim miejscu nie wiedziałabym co myśleć. Każdy ma jakąś swoją osobną historię i kierują nim inne impulsy.
UsuńŁooł... No nie pomyślałabym, że ktoś tu nie będzie chciał Jelsy xd Ale teraz się chociaż wszyscy uspokoili i nie dostaję miliona komów dlaczego to ich rozdzieliłam xd
A Elsa? Ona też sama nie wie co myśli. Sądzę, że kiedy się wyprowadzała nie kierowała nią chęć startu od nowa tylko ucieczki. Do tego Jasper, który umarł jakieś parę tygodni temu, a Elsie robi się ciepło przy innym chłopaku. Gdybym była w takiej sytuacji to zmuszałabym się siłą, żeby uciec od Jack'a i nie mieć poczucia winy.
Bardzo dziękuję za komentarz :*
PS. Ja cały czas u Ciebie nadrabiam rozdziały.
Pozdrawiam ciepło ♥