niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział LIV: "Wiesz co...? Ja chyba ciebie też"



Hej Moje Perełki!
Dzisiaj trochę na początku...
1. W tym rozdziale są piosenki, pełnią one ważną rolę,więc bardzo zależy mi na tym, żebyście je włączali, gdy jest podany link.
Jeśli czytacie na telefonie to przenieście się na kompa, albo, jeśli nie możecie, przeczytajcie później. 

2. Chciałabym bardzo serdecznie zaprosić na nowego bloga mojej koleżanki Utracone Dziedzictwo Astradys, dzisiaj pojawił się prolog. Widziałam próbki jej pisaniny i jest świetna, więc - zajrzyjcie.

zapraszam do czytania!




Z perspektywy Liv
   
      Siedziałam jak zwykle zamknięta w czterech ścianach i przeżywałam to, co dzieje się z bohaterami książki, którą mocno ściskałam w reku. Poprawiłam koc ułożony na kolanach i pociągnęłam nosem mrugając kilka razy, żeby łzy, nie daj boże, nie zasłoniły mi liter. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Dokończyłam czytać zdanie i niechętnie odłożyłam książkę na szafkę. Zdjęłam biały puszysty koc z kolan i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do drzwi po drodze ocierając łzy i otworzyłam je pomału chwytając za klamkę w kolorze starego złota.
-Troy? – zdziwiłam się, gdy w progu ujrzałam bruneta trzymającego ręce w kieszeniach.
-Hej... – o kontakcie wzrokowym z jego strony nie było mowy – bo wiesz... – a gdy już się na mnie spojrzał... – płakałaś? – ściągnął brwi.
-Nie... – przetarłam dłonią oczy – to ze zmęczenia – uśmiechnęłam się słabo.
Chyba dobrze zagrałam, bo chłopak dał mi spokój. Stałam tak i czekałam niecierpliwie aż w końcu coś z siebie wydusi, ale on nawet nie otworzył ust tylko wpatrywał się we mnie tak samo wyczekująco jak ja na niego.
-Mogę wejść? – powiedział w końcu.
W myślach mocno palnęłam się w głowę, ale tylko się odsunęłam i zamknęłam za nim drzwi.
-Toooo... po co przyszedłeś? – zapytałam nieco podirytowana.
Chłopak chodził i rozglądał się po moim pokoju zupełnie mnie ignorując. Stwierdziłam, że poczekam sobie na jego odpowiedź.
-A co? Nie mogę odwiedzić koleżanki?
Rozszerzyłam oczy, uszło ze mnie powietrze.
-Koleżanki? Zamieniłeś ze mną trzy zdania i jeszcze w większości mi naubliżałeś...- splotłam dłonie na piersiach i zmierzyłam go wzrokiem.
-Mhm, jak powiedziałem, że jesteś ładna to też? – spojrzał na mnie wyczekująco, a gdy się nie odezwałam, parsknął śmiechem.
Widocznie moje zachowanie bardzo go bawiło.
-Jeśli przyszedłeś tu, żeby mnie wyprowadzić z równowagi, to daruj sobie, dobra?
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko.
-Nie, nie, nie... – brunet podrapał się po karku – ja... – uniosłam podejrzliwie brew do góry – ja chciałem cię zaprosić na ten festyn u nas... no wiesz... otwarcie szklarni... to będzie takie wielkie jak nasz prywatny park i podobno ma być niezła zabawa...
Wyłupiłam oczy. On mnie zaprosił...? On?
-Randka?
Całkiem go nie rozumiałam i im bardziej próbowałam to zrobić, tym bardziej skutek był odwrotny do zamierzonego.
-No... tak jakby...
Stałam oniemiała i wlepiałam wzrok w podłogę. Jak...? Przecież on był taki zgryźliwy, co prawda powiedział mi, że jestem ładna, ale.. ale myślałam, że on po prostu ma ubaw, że tak wszystko biorę do siebie. A tu nagle się okazuje, że on mnie zaprasza. Nawet jeśli, to to będzie jeden wielki niewypał. Nie lubię się ruszać gdziekolwiek, jeszcze miałabym iść z takim cwaniakiem? Przecież on jest okropny, wkurzający i mam czasem ochotę go zabić. Co prawda uśmiecha się słodko i tak dalej, ma śliczne oczy, ale ... ygh! Jak to możliwe?!
-Ja... nie lubię zatłoczonych miejsc...
-Możemy iść gdzie indziej – odpowiedział mi z prędkością światła.
-Ale...
Chłopak zbliżył się do mnie kilka kroków, co zmusiło mnie do zaciśnięcia ust.
-Proszę... – spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
Nadal się wahałam, moje myśli pędziły z zawrotną prędkością. Troy chyba to zobaczył bo zbliżył się jeszcze bardziej, odległość między nami stała się dziwnie niebezpieczna. Im chłopak był bliżej tym bardziej się uśmiechał. Ja tak samo. Sprawdzał moją wytrzymałość – kiedy się odsunę. Patrzyłam mu uparcie w oczy z szerokim uśmiechem na ustach. W końcu był za blisko.
-Dobra – powiedziałam i odwróciłam głowę.
-No, przyjdę po ciebie w sobotę, o 18, dobrze? – zapytał najwyraźniej szczęśliwy.
Kiwnęłam głową i chłopak wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i pokręciłam głową z niedowierzania. Nie mogłam zdusić uśmiechu, który mimowolnie wykrzywiał moje wargi.
„Głupia...”

Z perspektywy Iri
    
     Obudziłam się rano i pierwszą moją myślą był fakt, że idę z Aro na otwarcie. W sumie oczekiwałam tylko i wyłącznie tego wydarzenia, więc musiałam sobie jakoś na siłę „zakleić” resztę dnia. Włóczyłam się tu i tam, i , myśląc tylko i wyłącznie o wieczornym wyjściu, zmarnowałam większość dnia. Brawo dla mnie!
Nadszedł wreszcie czas, w którym to postanowiłam sobie, że zacznę się przygotowywać. Oczywiście zaczęłam to robić trzy godziny przed wyjściem, bo lepiej było poczekać, niż potem źle się czuć.
     Poszłam do łazienki i starannie umyłam włosy, a potem długo kąpałam się w olejku waniliowym wdychając jego nieziemski, słodki zapach. Kiedy już wyszłam z wanny, owinęłam się błękitnym ręcznikiem, rozczesałam włosy i poczekałam aż wyschną. W tym czasie otworzyłam szafę i ustawiłam sobie przed nią wygodnie krzesło, żeby czasem nogi mnie nie rozbolały. Po kolei analizowałam każdą kreację i dodatki, które mogłabym do niej dobrać. Chciałam wyglądać idealnie. W końcu sięgnęłam po zwiewną czarną sukienkę do połowy ud, która była pokryta warstwą koronki w tym samym kolorze. Przebrałam się szybko. Popatrzyłam zadowolona w lustro i poszłam do
łazienki, żeby polokować sobie ładnie włosy i się pomalować. Usta pociągnęłam delikatną, koralową szminką, podkręciłam rzęsy i pomalowałam na ciemno powieki. Spojrzałam na zegarek, zostało mi pół godziny. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam szkatułkę i wyciągnęłam z niej trzy bransoletki z koralików i z kilkoma zawieszkami. Zdecydowałam się też na delikatne, perełkowe kolczyki i wysokie, czarne buty na platformach, które, wbrew pozorom, wspaniale wyglądały z tą dziewczęcą kreacją. Kiedy stałam przed lustrem w łazience usłyszałam pukanie do drzwi. Ściągnęłam brwi i poszłam otworzyć.
-Hej, gotowa? – w progu stała ta dobrze znana mi, blond czupryna.
-No... tak, ale ... nie wiedziałam, że po mnie przyjdziesz...
-A jednak, no chodź – puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się szeroko i sięgnęłam po torebkę – kopertówkę, w kolorze zgaszonego różu.
-Wyglądasz ślicznie... – chłopak patrzył mi prosto w oczy i przechylił słodko głowę lekko w bok.
Roześmiałam się i chwyciłam go pod ramię. Szliśmy jak na jakiś bal, ale byłam tym strasznie zachwycona. Cała aż promieniałam.
Dzisiaj miało być idealnie.
Widziałam, że dużo ludzi szło razem na to otwarcie, a nawet jeśli nie, to śmiało mogłam powiedzieć, że wszyscy strasznie się wystroili. Zresztą, ja nie byłam lepsza. Zamierzałam się dobrze bawić.
     Szliśmy około 200 metrów przez drewniany, dość przestronny korytarz, na którym wszędzie stały kwiaty. Od ich zapachu mało co nie zakręciło mi się w głowie. W końcu dotarliśmy do wielkiego pomieszczenia przypominającego nieco park. Panował tam jakby półmrok, bo światło dawały jedynie latarnie rzucające nikłe, żółte światło na dróżki. Jednak gdzie tylko się dało zostały zawieszone kolorowe światełka, które odbijały się w pięknych, jasnych oczach mojego partnera. Na placu zebrał się już spory tłum, leciała cicha muzyka.
Aro spojrzał na zegarek.
-Do otwarcia 15 minut, chodź, przejdziemy się...
Kiwnęłam głową i udaliśmy się małą dróżką gdzieś w jakieś odludne miejsce. Nic nie mówiliśmy, zresztą, nie śmiałam na niego spojrzeć. Byłam tak speszona, a serce kołatało mi jak szalone. Bałam się, że chłopak usłyszy jego bicie.
-Wiesz... –zaczął chłopak, przystaliśmy na chwilę.
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
-Uwaga! – rozległ się głos Roszpunki.
-Musimy iść – spuściłam głowę – Chodź.
Poszłam pierwsza nie patrząc nawet czy on za mną idzie. Czułam się dziwnie przygnębiona, nie miałam pojęcia dlaczego.
-Główną pomysłodawczynią jest nasza Iri, która jest tu z nami!
Weszłam na niewielki podest i uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Witajcie... To w sumie... jest miejsce dla odpoczynku, dla odrobiny zieleni na tym lodowym pustkowiu. Oczywiście otwarte będzie 24 na dobę, i jedyne o co proszę to nie niszczenie tych roślin, ponieważ to niezwykłe okazy. Jest tu wiele alei, kilkanaście ławek i fontanna, a teraz, nie zanudzając was, bawcie się!
Tłum zaczął klaskać, a po chwili z głośników leciała już muzyka.

Z perspektywy Liv
    
     Wyszykowałam się jak to na mnie przystało. Ubrałam purpurową sukienkę na rękawy trzy czwarte, buty na obcasach, a usta pociągnęłam zalotną szminką w kolorze sukienki. Wszystko idealnie ze sobą współgrało, a gdy Troy przyszedł i otworzyłam przed nim drzwi widziałam, że mu się podoba. Wydusił z siebie tylko:
-Mówiłem, że jesteś śliczna... – i wysilił się na delikatny uśmiech.
Odwzajemniłam gest zmieszana i wyszłam na korytarz. Zaczęliśmy zmierzać do szklarni, a gdy już dotarliśmy, trwała właśnie przemowa Irissy.
Zaraz po niej z głośników zaczęła lecieć głośna, rytmiczna muzyka.
-Chodź – chłopak pociągnął mnie w tłum, który zebrał się na głównym placu i objął delikatnie w pasie lewą ręką, a drugą splótł z moją. Roześmiałam się, bo był taki wyluzowany i niby niczym się nie przyjmował, ale teraz cały się spiął i zarumienił.
-Spokojnie... – powiedziałam po pewnym czasie wpatrując się w jego oczy.
-Co...? Ja jestem spokojny – Troy dmuchnął w górę, by odsunąć włosy, które wpadały mu pomału do oczu.
-Taaa... bardzo...
Chłopak odsunął mnie na długość ręki i zmusił, żebym się zakręciła. Zrobiłam to zmieszana, zresztą tak samo jak on. Minęło sporo czasu zanim przestaliśmy tańczyć jak dwa kije i oddaliśmy się muzyce. Trochę to trwało i była to okropna męczarnia, ale w pewnym momencie cały stres gdzieś odszedł. Zaczęliśmy skakać i śpiewać bardziej zrozumiałe fragmenty tekstu. Spletliśmy swoje obie dłonie i skakaliśmy jak wariaci uśmiechając się niczym szaleńcy. Wokół ciemność rozjaśniały kolorowe światełka, wszyscy wokół śmiali się i radośnie tańczyli. Atmosfera była niesamowita. Świetnie się bawiłam. Krzyczałam na całe gardło, skakałam z nogi na nogę, robiłam piruety i poruszałam ramionami. Klaskałam i po pewnym czasie zaczęło już boleć mnie gardło. Troy krzyczał razem ze mną, tańczyliśmy do rytmu ze splecionymi dłońmi.

Z perspektywy Iri
 Klik! - tu wbijcie się w rytm ^^
     - Zatańczysz ze mną...? – chłopak wyciągnął ku mnie rękę.
Chwilę stałam w niepewności, ale w końcu splotłam swoją dłoń z jego.
Aro zaprosił mnie do tańca akurat, gdy leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Objął mnie w talii i patrzył głęboko w oczy. Wolno stawialiśmy kroki, czułam jego przyśpieszony oddech, a moje serce mało co nie wyskoczyło z piersi. Na szczęście muzyka zagłuszała jego głośne bicie, bo czułam się tak, jakbym miała w sobie ogromny dzwon, którym ktoś uparcie dzwonił. Blondyn odciągnął mnie na długość rąk i obkręcił, zaśmiałam się cicho.
-When I need a motivation –spojrzałam na niego zadziornie.
-My one solution is my queen ‘cause she stays strong,
Uśmiechnęłam się szeroko. Spletliśmy ze sobą dłonie i zaczęliśmy krążyć wokół siebie i śpiewać. Szerzej chyba nie mogłam się uśmiechać.
-All these other girls are tempting but I'm empty when you're gone and they say:
-Do you need me? Do you think I'm pretty? Do I make you feel like cheating? – zaśpiewałam uśmiechając się zalotnie.
Chłopak uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Cause oh I think that I found myself a cheerleader. She's always right there when I need her...
Nie czułam się tylko tak, jakbyśmy po prostu śpiewali tekst piosenki. To było niezwykłe, uśmiech nie schodził mi z ust. To było wręcz... niemożliwe. Jak sen, w którym wszystko jest idealne. Byliśmy tylko my, nie mogliśmy przestać na siebie patrzeć. Czułam się jakbym wygrała na loterii.
-Ooh when she walks like a model she grants my wishes like a genie in a bottle, say yeah yeah..
Przetańczyliśmy tak całą piosenkę, prawie że nie mogąc się od siebie oderwać. To była wspaniała zabawa, śpiewaliśmy na zmianę.  Potem leciały kolejne... i kolejne... i traciłam całkiem rachubę czasu. Ale było mi z tym dobrze. W końcu stwierdziliśmy, że chwilę odpoczniemy.

Klik! - czytajcie jak najwolniej, w rytm muzyki...

      Wyszliśmy z tłumu i zaczęliśmy spacerować ścieżką. Nadal trzymaliśmy się za ręce. Nie wiedziałam czy to ja trzymałam jego dłoń czy on moją, ale nawet jeśli to pierwsze, to nie chciałam jej puszczać. Tym razem nawet nie śmiałam spojrzeć na chłopaka. Bałam się tego, jaki ma wyraz twarzy, że nasz wzrok może się skrzyżować.
Weszliśmy w kwitnący tunel, który sama projektowałam. Wykonanie przerosło moje oczekiwania, było pięknie. Ledwo tlące się światło lampy delikatnie oświetlało fioletowe i białe kwiaty zawieszone nad głowami. Słychać było cichą muzykę, gdzieś daleko. Nagle blondyn się zatrzymał, spojrzałam na niego zaskoczona. „czy coś się stało...?” – pomyślałam. Zaczęłam się denerwować kiedy tak stał i patrzył w dal. Czułam narastający niepokój. Spięłam się. W końcu spojrzał na mnie.
-Iri... ja... przepraszam za ten eliksir, i za to wszystko. Ale... nic nie poradzę, że jestem w kimś zakochany... – spuścił głowę.
Przyznał się... więc to jednak przez nas oboje... Oczy zaszły mi łzami, on jest w kimś zakochany... Miałam ochotę usiąść i rozpłakać się jak małe dziecko. Wszystko runęło w jednej chwili, jak domek zbudowany z kart popchnięty jednym dotknięciem, jednym słowem. Wszystko to, co stało się dzisiaj nie miało znaczenia. Sukienka... taniec... piosenka... czułam, jak milion szpilek wbija mi się w serce. Zaczęłam tracić siły, nogi się pode mną ugięły. Uszło ze mnie życie. Siłą powstrzymywałam dreszcze. Starałam się nie pokazywać tego, jak bardzo mnie to dotknęło. Zgryzłam mocno wargę. Miałam ochotę rzucić się na niego i powiedzieć, że to ja go kocham, ale było za późno. Była inna. Lepsza. Ładniejsza. Przeklęłam się w myślach, dlaczego dopiero teraz Iri...? Dlaczego dopiero teraz...? Straciłaś go, masz za swoje. Jak mogłaś....?
-Nie kontroluję tego – mrugałam usilnie, żeby płyn zbierający się w oczach nie zmoczył moich policzków, to niemożliwe... - i... eh.. Iri.., ja.. jestem zakochany w tobie.
Nie zdążyłam nawet do końca przetworzyć informacji, a poczułam na ustach przyjemne ciepło. Łzy spłynęły po policzkach. Odwzajemniłam pocałunek. Wplotłam dłoń w jego gęste włosy, a on objął mnie mocno w talii. Nie chciałam przestać. Mocno go objęłam. Wszystko wokół zniknęło. Wątpliwości się rozwiały. Przylgnęłam do niego mocno. Nie chciałam puszczać. Brakło mi tchu. Płakałam.
Odsunęliśmy się od siebie pozostając wciąż w swoich objęciach. Oddychaliśmy głęboko.
-Ja też cię kocham – powiedziałam z łzami w oczach.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam gest.
Znów się pocałowaliśmy...

Z perspektywy Liv
     Zaczął się wolny kawałek, nim się obejrzałam Troy objął mnie w talii, a mi nie pozostawało nic innego, jak zawieszenie rąk na jego szyi.






Bałam się na niego patrzeć, czułam się dziwnie. Poczułam czyjś dotyk na mojej twarzy, więc szybko spojrzałam na mojego partnera. Jego ręka spoczywała na moim policzku. Rozszerzyłam lekko usta. Czy on...? Pocałował mnie. Krótko, ale na tyle, żeby zabrakło mi oddechu.
-Kocham cię Liv... – nadal tańczyłam zmieszana.
Chłopak patrzył na mnie czekając na odpowiedź, a ja błądziłam gdzieś wzrokiem, a moje myśli pędziły z zawrotną szybkością.
W końcu się uspokoiłam i spojrzałam w oczy bruneta.
-Wiesz co...? – może powiedziałam to zbyt ostro, bo widziałam jak Troy przygotowywał się na najgorsze – Ja chyba ciebie też... – dodałam łagodniej i uśmiechnęłam się.
-Uff... – chłopak głośno odetchnął.
Po chwili brunet objął mnie za nogi i uniósł do góry, a potem obkręcił się wokół własnej osi.
-To co? – postawił mnie na ziemię – formalnie jesteśmy w związku?
-Taak – uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go mocno...




Macie tu taki nieco walentynkowy rozdział (spóźniony o tydzień xd)
Mam nadzieję, że się spodobał ^^






9 komentarzy:

  1. Z racji iż chyba zniknę z Internetu to postanowiłam skomentować rozdział dość... Nie... Hmmm... O! Dłużej niż ostatnio XD
    Było słodko, ale nie za bardzo. Z racji iż nie miałam możliwości słuchania i czytania równocześnie to nie do końca wiem, jakby to wyglądało, ale myślę, że świetnie. Daję plusa za "Say Something", które osobiście kocham. Może niektórym brakowało Jack'a i Elsy, ale ja myślę, że przy takiej ilości postaci odskocznia od nich na choćby jeden rozdział jest dobra. Zdjęcie tunelu mnie urzekło, zresztą jako butoholiczkę butów też XD
    Mam takie mieszane uczucia, jeśli chodzi o Troy'a i Liv... Nie wiem czemu... Parą wydają się być zgraną itp., ale... No, nie wiem przeczucie mówi coś innego...
    Co by tu jeszcze... A! Aro... Przykład tego, że miłość nas zmienia... Jeśli nie pomyliłam postaci (XD) to Aro był taki trochę samolubny itp. Ale w miłości nie myśli się o sobie tylko o drugiej osobie. Nie patrzy się na swoje potrzeby, swoje cierpienie, chce się obronić tą drugą osobę przed całym złem. "Miłość to okruszek wieczności, który spadł na ziemię"




    Rozdział cudowny.
    Kocham :*
    Twoja Kinia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie mogłaś słuchać i czytać jednocześnie, bardzo dużo pracy w to włożyłam :(
      "odskocznia od nich na choćby jeden rozdział jest dobra" - co z tego, że nie ma ich już od 3 rozdziałów xd
      Taaa... specjalnie zapisałam stronę z tymi tunelami, wiedziałam, że się przydadzą.
      Twoje przeczucie.... ehh... xd
      Hm... może po prostu nie znaliście Aro od tej dobrej strony. Ile razy mam wam mówić, że pokazuję wam tylko to, co chcę pokazać i uczę, że nie można oceniać po pozorach?! XD
      No, naukę szlag trafił....
      Dziękuję za komentarz, jest śliczny.
      Pozdrawiam ciepło! ♥

      Usuń
  2. Dziękuję, że nie napisałaś tego rozdziału w Walentynki, bo strasznie trudno byłoby mi wtedy to przełknąć.
    Było bardzo romantycznie, słodko i można byłoby wszędzie przykleić czerwone i różowe serduszka <3
    Świetnie wpisałaś w tekst te piosenki, a ta pierwsza - "Sing" strasznie przypadła mi do gustu i non stop ją nucę :P
    Wcześniej wręcz nienawidziłam Aro, a od ostatnich rozdziałów stał się jedną z moich ulubionych postaci XD Miłość może każdego zmienić <3
    Jednak trochę dziwna dla mnie jest relacja Troy'a i Liv, bo dla mnie trochę za szybko się to potoczyło... Lecz jak powszechnie wiadomo dla miłości nieważny jest czas i ta przychodzi czasem jak grom z jasnego nieba :*
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :* <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe... ja w walentynki też miałam dosyć słodkości, wtedy się wszyscy upierają i cukierkują (jest takie słowo...? mniejsza xd) jak tylko się da.
      Ojej, mogłabym cię zatrudnić do naklejania tych serduszek, bo znasz ich chyba wszystkie możliwe wersje xd
      Uff... jak ja się cieszę, że mi wyszło. Siedziałam i miałam potem już tych piosenek po prostu dosyć bo przesłuchałam jest z 20 razy razem z tekstem.
      O realcję Liv i Troy'a nie pytaj xd
      Dziękuję za komentarz (jeden z niewielu) i pozdrawiam ciepło ♥

      Usuń
  3. Uhhh ♥ No po prostu... nie wiem, co powiedzieć ^^ ♥
    Było tak cudownie, romantycznie ♥ Zdjęcia i muzyka jeszcze dodatkowo podkreśliły cały urok ^^ Tak, jestem w niebo wzięta :D
    Podobało mi się, jak opisywałaś przygotowania dziewczyn - drodzy panowie, zobaczcie jak się dla was staramy xd
    Aro i Irissy chyba nie muszę komentować - powiem tylko, że miód, malina i orzeszki.
    Troy i Liv... hmmm... znają się dosyć krótko albo raczej my krótko ich znamy, jednak jak już napisały dziewczyny wyżej - miłość może spaść na nas jak grom z jasnego nieba, tego się nie przewiduje.
    Rozpływałam się przy tym rozdziale :D
    Weny, weny i zdrówka ♥
    Twój Wafelek ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio masz jakieś kłopoty z wysławianiem się xd
      Uuuu... ile komplementów. Czyli klimat stworzyłam chyba niezły ^^
      Ta.... właśnie dlatego chciałam, żebyś przeczytała z muzyką.
      Jak narazie żadni panowie mnie nie czytają :(
      Pozdrawiam ciepło i życzę mnóstwa weny! ♥

      Usuń
  4. Śliczny rozdział, na całe szczęście nie dodany w walentynki.
    I mnie jest ciężko, no cóż... nie ma to jak mieć chłopaka w Anglii, ale co zrobić...
    Miło mi się czytało o postaciach innych niż Elsa i Jack, to taka mała odskocznia od głównego wątku ^^
    Nie zgadzam się z moimi przedmówczyniami, uważam, że Liv i Troy - świetnie dobrani... przecież czas nie gra istotnej roli w związkach.
    A już o Aro i Irissie nie wspomnę- sam miód ^^

    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ♥
      Oj, chyba jedyna, która lubi też rozdziały bez Jelsy. Ja osobiście bardzo lubię poboczne wątki, urozmaicają ładnie fabułę.
      Liv i Troy to dwie specyficzne osoby ^^ Też myślę, że do siebie pasują...
      Pozdrawiam ciepło :*:*:*

      Usuń
  5. Omg! Dwie nowe pary w jednym rozdziałe! SUPER! W cudiwny sposób opisałaś wszystkoe uczucia i wewnętrzne rozmyślania towarzyszące twoim bohaterom w tym opowiadaniu. Bosz... Ale to urocze.
    Czekam na nexta
    Pozdrawiam i weny :* <3

    Ps:Sorki, że taki spóźniony kom ale wiesz... Życie... XD

    OdpowiedzUsuń