Z
perspektywy Irissy
Moje życie to ciągła praca. Na szczęście
ta praca jest też przyjemnością, bo uwielbiałam gdy moje płuca wypełniała
dusząca woń ziół. Kochałam zapach lawendy i polnych kwiatów, które często
służyły mi jako składnik olejków do kąpieli. Teraz, kiedy szklarnia była prawie
gotowa, nie musiałam ciągle zawracać Anastazji głowy. Z Roszpunką rozmawiałyśmy
tylko i wyłącznie o tym projekcie. Co rusz
znajdywałam nowe rośliny, które powinny się tam znaleźć i wyruszałam po
sadzonki. Aro często mi pomagał, przez co wycieczki stawały się jeszcze milsze.
Blondyn potrafił zasypywać mnie ciekawostkami na temat zwierząt, a ja słuchałam
tych zadziwiających faktów z szeroko otwartymi oczami. Nie byłam w stanie pojąć
jak tak ogromna ilość informacji może się pomieścić w jego głowie.
W
każdym razie chłopak często mi towarzyszył, zarówno gdy gdzieś wyjeżdżałam, jak
i wtedy, gdy siedziałam w bazie i po prostu robiłam eliksiry.
-Hej, co robisz?- do pokoju wszedł Aro i
zamknął za sobą delikatnie drzwi.
-Hej.
Podaj mi tamto długie z białymi kwiatami- rozkazałam zerkając na chłopaka.
-To?
– zapytał wskazując wiszącą na ścianie do góry nogami roślinę.
Uniosłam
wzrok na ułamek sekundy i kiwnęłam ledwo widocznie głową.
-Co
robisz? – zapytał kładąc na stolik przy którym stałam suszoną roślinę.
-Eliksir.
– odpowiedziała mi cisza, więc postanowiłam sprecyzować- Na zamianę w dowolne
zwierzę. Baza do tego eliksiru to mikstura na wykrywanie miłości.
-Na
wykrywanie miłości? – zdziwił się chłopak – jak to działa?
-Emm...
Zawartość kociołka zabarwia się na różowo gdy w pobliżu znajduje się zakochana
osoba.
-Mmmm-
blondyn uśmiechnął się zawadiacko.
-Tak:,
„mmm”, ale jak zrobi się różowy to już jako baza się nie nadaje. I dlatego
zazwyczaj młodzi robią takie rzeczy.
Mieszałam
drewnianą łyżką w małym kociołku obserwując kurz szybujący w pomieszczeniu,
który obnażały promienie słoneczne wkradające się przez okna. Zerknęłam kontem
oka na zakurzoną, starą księgę przesiąkniętą zapachem ziół i kwiatów.
Odwróciłam się i zaczęłam szukać na półkach, na których prócz fiolek leżał też
kurz i szczątki roślin, odpowiedniego płynu. W końcu złapałam małą buteleczkę o
podstawie kwadratu z fioletowym płynem i dolałam go do kociołka. Zawartość
buchnęła kłębem fioletowej pary.
-Jak
ogród? – zapytał blondyn.
-Dobrze,
prawie skończony. Luna wpadła na pomysł, żeby postawić tam ławki. Rozumiesz?
Będzie przepięknie, a śnieg będzie pruszył na zewnątrz – uśmiechnęłam się
ciepło unosząc ramiona okryte szarawym swetrem.
-Faktycznie
będzie cudnie, ludzie będą się tam umawiać na randki- chłopak puścił mi oczko.
-Mhm,
zatrudnijmy jeszcze skrzypka i załóżmy mini restaurację...
Zaśmieliśmy
się cicho.
Ściągnęłam
brwi. Aro widząc moją minę ciekawie podszedł do stołu. Płyn w kociołku zaczął jakoś dziwnie bulgotać,
a po chwili stopniowo przybrał różowy kolor. Moje policzki poczerwieniały od
złości.
-Coś
ty narobił?!- wbiłam w blondyna ostry wzrok.
-Ja?-
zapytał zaskoczony.
-Tak,
ty! Ślepy jesteś?! Baza zmieniła kolor, do niczego się nie nadaje!!!
-A
– ale...
-Zamknij
się i wyjdź, bo przez twoje amory muszę zacząć od początku!!!
Aro
jeszcze otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, ale szybko zrezygnował i złączył
usta. Stał tak chwilę jakby coś analizując i po chwili wyszedł.
-Świetnie...
– mruknęłam do siebie.
Z perspektywy Anny
Wstałam, jak zwykle, założyłam sukienkę i
rozczesałam włosy, które sięgały mi już do pasa. Wyszłam w stronę jadalni i
zasiadłam przy stole, a wokół mnie zaczęła krzątać się służba i przynosić mi
śniadanie. W pomieszczeniu panowała lekka, miła atmosfera. Jedynie szare niebo
za oknem chciało ją na siłę obciążyć. Na śniadanie była jajecznica ze
szczypiorkiem oraz ciepła herbatka, a potem kawałek szarlotki. Zjadłam wszystko
bardzo powoli i zastanawiałam się co się dzieje z Elsą. Od czasu gdy Jack
przyjechał do pałacu wolałam nie wtrącać się w ich prywatne sprawy. Czasami
widziałam jak Jack siedzi pod drzwiami Elsy albo ktoś przynosi mu jedzenie. Ale
rzadko kiedy widziałam moją siostrę. Jakby zniknęła, a Jack gadał do ściany.
Wstałam
od stołu dziękując za posiłek i wróciłam do swojego pokoju po drodze
przyglądając się obrazom zawieszonym na ścianach
Westchnęłam
ciężko przyglądając się biżuterii na moim wskazującym palcu. Pomyślałam o
pierścionku zaręczynowym i do głowy od razu wpadł mi mój chłopak. Z Krisem nam
się układało. I, o zgrozo, były momenty, w których cieszyłam się, że moich
rodziców już nie ma. Na pewno nie pozwolili by mi się spotykać z moim
chłopakiem, a przecież jego status społeczny wcale nie umniejsza jego
osobowości. Jest niezwykle mądry, zabawny i nadzwyczaj zaradny. Jest....
idealny. Nawet jego kartoflowaty nos mi nie przeszkadza. Przewyższa mnie o
głowę, i z chęcią staję na palcach, żeby pocałować go w usta. Kris jest
niezwykły. Kocham go całą sobą.
Spojrzałam przed siebie, wszędzie było
ciemno pomimo odsłoniętych okien.
Och,
nie mogłam doczekać się lata. Nasze królestwo jest wtedy takie piękne.
Szczególnie lubiłam chodzić na targ i kupować milion kwiatów, żeby potem w
pokoju od ich zapachu kręciło mi się w głowie. Tak czy siak uwielbiałam tą porę
roku. Wszyscy chodzili na spacery, zakochani trzymali się za ręce i chodzili na
plażę, a teraz? Teraz każdy owija się grubym szalikiem i jak najszybciej
przemyka do sklepu przez ulicę, żeby nos mu zbytnio nie zmarzł.
Doszłam do drzwi mojej komnaty i pchnęłam
je mocno, żeby choć trochę się uchyliły. Zbyt silna nie byłam. Podeszłam wolno
do łóżka i ciężko na nim usiadłam, a potem rozejrzałam się wokół. Zobaczyłam
dwie kartki, ułożone jedna na drugiej, na mojej szafce nocnej. Najwyraźniej gdy
wstawałam ich nie zauważyłam. Zaciekawiona wzięłam kartki do rąk i zaczęłam
czytać zawartość tej na wierzchu.
Moja
Droga, Kochana Anno
Wiem, że to będzie dla
ciebie wielkie zaskoczenie, ale ja i Jack wyjechaliśmy. Nie powiem ci gdzie, bo
chyba na razie sami nie wiemy. Wiem, że nie miałaś czasu się mną nacieszyć.
Najpierw wybrali mnie na strażniczkę, potem Florence, teraz to. Chciałam cię za
to przeprosić, bo nawet nie miałam okazji powiedzieć ci, jak bardzo cię kocham.
Łzy
zaczęły zasłaniać mi widoczność
Jednak chcę, żebyś
wiedziała, że zawsze chciałam dla ciebie jak najlepiej. Może nie byłam
perfekcyjną siostrą, teraz zauważyłam, że byłam bardzo samolubna i nie
poświęcałam ci wystarczająco dużo czasu. Teraz czuję się winna, ale nie
chciałam tu zostawać. Ugrząznąć tu na całą wieczność. Chcę, żebyś to ty była
królową. Jesteś młoda, ale czasem podejmujesz bardziej dojrzałe decyzje niż ja.
Nie chcę cię obciążać, ale mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe i
zajmiesz się Arendelle jak należy. Pamiętaj, to ty tu rządzisz i nie mają prawa
zmusić cie do małżeństwa ani podejmować za ciebie decyzji. Nie daj sobą
rządzić, pokaż, kto włada krajem. Kriss będzie Cię wspierał. Obiecuję, że jeszcze wiele razy mnie
zobaczysz, ale nikt nie może wiedzieć, że ci to obiecałam. Rozumiesz? Nie martw
się o mnie, niedługo się zobaczymy. Kocham Cię Anno, kocham Cię całym sercem i
nigdy o tobie nie zapomnę.
PS. Druga kartka to
list oficjalny, który możesz wszystkim pokazywać, ale tego nie pokazuj nikomu.
Elsa
Łzy
spływały strumieniem po policzkach. Drżącą dłonią złapałam drugą kartkę i
zaczęłam czytać jej treść.
Droga
Anno
Chciałam Cię
przeprosić, że nie pożegnałam się z Tobą osobiście. Ja i Jack wyjechaliśmy.
Niestety nie mogę Ci zdradzić miejsca naszego pobytu. Nie wiem, czy
kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy. Wiem, że rzadko to ode mnie słyszałaś, ale
kocham cię, kocham cie całym sercem i nigdy o Tobie nie zapomnę. Nie było mi
łatwo pisać ten list, będę tęsknić. Chciałabym, żebyś to Ty objęła tron i
wszelkie związane z władaniem królestwem obowiązki.
Kocham Cię,
Anno.
Żegnaj.
PS. Powiedz North’owi,
że będziemy dalej wykonywać swoje obowiązki.
Elsa
Zakryłam
usta dłonią i wydałam z ust cichy szloch. Pogrążyłam się w płaczu. Ona
wyjechała, moja siostra wyjechała...
Z perspektywy Irissy
Byłam tak zła na tego debila, że
postanowiłam iść na spacer do prawie gotowej już szklarni. Strażnicy natury
(czyt. Aro) pomogli mi sprowadzić na północ odpowiednie gatunki owadów i
ptaków, bez których niektóre rośliny nie były by w stanie funkcjonować. W szklarni było więc słychać delikatny trzepot
motylich skrzydeł i śpiew ptaków. Było przepięknie, zielono, a za szkłem
pruszyły grube płaty śniegu. Wzięłam głęboki wdech. Ten debil jest w kimś
zakochany. Ciekawe w kim... nieważne! Zepsuł mi bazę pod ważny eliksir i aż
mnie nosi jak pomyślę, ze to przez tego idiotę. Zachciało mu się amorów!
Mówiłam mu że jak eliksir się zabarwi to będzie do niczego, mógł wtedy wyjść!
Ygh!!!
No
już, Iri, uspokój się, będzie dobrze. Idź i zacznij od nowa, nie myśl o nim...
Chodziłam
jeszcze jakieś 15 minut po ogrodzie po czym wróciłam do bazy. Modliłam się,
żeby nie spotkać po drodze tego kochasia. Na szczęście doszłam do pokoju bez
większych przeszkód i zaczęłam od nowa. Wylałam te paskudztwo z kociołka w
kolorze landrynkowego różu i wlałam tam trochę wody. Dodawałam po kolei
składniki, aż w końcu tak bardzo się w tym pogrążyłam, że przestałam sobie
zajmować myśli tym kretynem. Znowu sięgnęłam po fiolkę z fioletowym płynem i
dolałam go do kociołka, a eliksir pufnął lilową parą. Uśmiechnęłam się z
satysfakcją i splotłam ręce na piersi. Mikstura pomału mieszała się w kociołku
aż zaczęła niebezpiecznie bulgotać. Uśmiech zszedł mi z twarzy, patrzyłam
zaskoczona na zawartość naczynia, która zaczęła przybierać różowy kolor. Gdybym
była postacią z kreskówki, moja szczeka już dawno opadłaby na podłogę.
-Że
co...?- wyszeptałam cicho i poczułam pieczenie na twarzy.
Jak
to..? Przecież, przecież ja nie jestem zakochana... Nie zdążyłam się nad tym
dobrze zastanowić, bo usłyszałam huk otwieranych drzwi. Do pokoju wkroczył Aro.
-Nie
przejmuj się, przyszedłem tylko powiedzieć, że wszyscy jadą do Arendelle, chcesz
jechać z nami?
-A
co się stało? – zapytałam z mieszaniną emocji, od których miałam wrażenie, że
zaraz wybuchnę.
-Nie
wiem, Anna prosiła, żeby przyjechać. Pewnie coś z Elsą.
Z perspektywy Aro
-Dobrze,
tylko poczekaj na mnie moment, szybko zmienię bluzkę, bo ta jest do niczego.
Blondynka
wybiegła z pokoju do pomieszczenia obok, a ja na nią czekałem. Podszedłem do kociołka,
który stał na stole i zobaczyłem w nim różowawą substancję. Myślałem, że Iri
zaczęła już robić nową bazę, ale widocznie tak się zdenerwowała, że nawet nie
wylała tej zepsutej.
Usłyszałem
trzask zamykanych drzwi i wyszedłem z pomieszczenia. Niedaleko stała blondynka przebrana
już w czarną bluzkę. Razem zbiegliśmy po schodach i udaliśmy się do garażu
Northa. Byłem zaskoczony, że wszyscy pomieściliśmy się w jego saniach, ale z
gorączkowego rozmyślania wyrwało mnie nagłe szarpnięcie, jakie towarzyszyło
startowi takowego „pojazdu”. Lecieliśmy
dość krótko, bo Święty użył kuli, dzięki której szybko znaleźliśmy się na
dziedzińcu w Arendelle. Weszliśmy do pałacu jak burza i ruszyliśmy w stronę sali
tronowej, gdzie czekała na nas Anna. Przeszliśmy przez białe wrota, z North’em
na czele, każdy podenerwowany zaistniałą sytuacją. W pomieszczeniu panowała
cisza, jedynie odgłos kroków kilkunastu par nóg niósł się echem po ścianach.
-Elsa
i Jack wyjechali – gdy byliśmy kilka metrów przed Anną po sali tronowej rozległ
się jej dziewczęcy głos.
Wszyscy
stanęli jak wryci. Byłem pewny, że każdy zadał sobie pytanie „jak to..?”. Ruda
pokazała nam list, który napisała do niej Elsa tak, żeby każdy mógł zapoznać
się z jego treścią.
-W
końcu jeśli nadal będą zajmować się zimą, to mi nic do tego – North zakłopotany
podrapał się po głowie- No, wracamy moi kochani.
Prawie
każdy po kolei uścisnął Ankę i ruszyliśmy w podróż powrotną. Wszyscy
poprosiliśmy Świętego, żebyśmy jechali normalną trasą, wtedy podróż potrwa
kilka godzin, a nam nie śpieszyło się do domu.
-Więc
wyjechali...- zaczęła Luna.
-Ciekawe,
gdzie zamieszkają – odezwała się Crystal.
-Znając
Jack’a będą się przeprowadzać co miesiąc – zaśmiałem się, a razem ze mną inni.
-W
sumie... Dobrze, że będą szczęśliwi – zaczęła Pauline- tyle złego przeżyli, należy
im się coś od życia. A skoro wyjechali razem to chyba w końcu znowu są w
związku.
-Masz
rację – odezwała się Liv – ważne, że im się jakoś ułożyło i zaczęli wszystko od
nowa. Prawda? – dziewczyna odwróciła się w stronę Troy’a i uśmiechnęła się przez
ramię.
Brunet
kiwnął głową. Chyba coś pomiędzy nimi było, ale nie miałem czasu się nad tym
zastanawiać. Gdy wszyscy rozgadali się już na dobre zastanawiałem się jak
przeprosić siedzącą obok Iri, która właśnie rozmawiała żywo o czymś z Liv. Układałem
sobie w głowie mnóstwo dialogów, ale wszystkie wydawały się tak samo głupie i
puste. W końcu stwierdziłem, ze jak ma być to będzie.
-Iri..
– zacząłem spokojnie, teraz już nie ma odwrotu – Chciałbym z Tobą
porozmawiać... – zerknąłem ukradkiem na Liv, a ona chyba zrozumiała i zaczęła
zagadywać do siedzącej obok Luny i Zająca.
-Chciałem
cię przeprosić za to, że zepsułem ci bazę pod eliksir, wiem, że dużo się nad
tym napracowałaś i...
-Nie
ma sprawy.
Zrobiłem
wielkie oczy.
-A-ale
jak to, przecież...
-Mówię,
że nic się nie stało, nie potrzebnie na ciebie krzyknęłam, to ja powinnam
przepraszać.
Nie
wiedziałem co powiedzieć. Wszystko to była ewidentnie moja wina, czarno na
białym, a ona chce mnie przepraszać??? Najpierw na mnie nakrzyczała, a teraz „nie
ma sprawy”? Wiem, że pracowała nad tym kilka godzin i wprost nie mogłem
uwierzyć, że tak po prostu mi to darowała. Doskonale wiedziałem, że to prze ze
mnie eliksir się zabarwił, bo zdawałem sobie sprawę z faktu, że byłem
zakochany. No, ale przebaczyła, powinienem się cieszyć, a nie zastanawiać dlaczego
to zrobiła.
-Słuchaj,
nie poszłabyś ze mną za tydzień...
-Gdzie?
-Na
otwarcie ogrodu. Słyszałem, że organizacją tego ma zająć się Roszpunka, w takim
razie będziesz wolna...
Dziewczyna
chwilę patrzyła przed siebie, a jej twarz wykrzywił grymas zastanowienia, ale w
końcu przeniosła wzrok na mnie.
-Bardzo
chętnie – uśmiechnęła się.
Hej
Moje Perełki!
Strasznie
was przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale jak już pewnie większość
z was wie z okienka „postęp” byłam chora i nie miałam nawet siły podnieść się z
łóżka. Chciałam Was tez przeprosić za to, że ten rozdział jest taki chaotyczny,
ale dałam z siebie wszystko i nie byłam w stanie wykrzesać z siebie więcej.
Jestem z tego strasznie niezadowolona i głupio mi, że musicie czytać takie
okropieństwo, ale nie umiem już tego bardziej poprawić.
Trzymajcie
się i do następnego!
Jeśli jeszcze raz nazwiesz swoje rozdziały "okropieństwem" to przyrzekam Ci, że przejdę pieszo dzielącą nas odległość i Cię zamorduję.
OdpowiedzUsuńDobra trochę mnie poniosło, ale masz tak nie uważać! Twoje rozdziały czyta się z wielką chęcią i zawsze nie mogę doczekać się kolejnego.
A co do Aro i Iri... Miałam bekę jak to czytałam. Oczywiście taką pozytywną. Widać, że on się do niej podwala, ale trochę się zdziwiłam, że taka Iri zakocha się w nim (chyba, że się mylę i w jej sercu jest ktoś zupełnie inny).
Anka będzie trochę roztrzepaną królową, ale wiem, że poradzi sobie :-*
Życzę Ci kolejnego cudnego rozdziału i jak najwięcej weny :*
Dziękuję, ale naprawdę uważam, że ten rozdział jest tak niespójny, że sama mam go dość.
UsuńI chyba jesteś jedyną osobą, która nie może doczekać się kolejnego ;)
Tak czy siak dziękuję i pozdrawiam ciepło! ♥
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam dziewczyny, że dzisiaj (i tak ogólnie) z wami nie pisałam, ale nie miałam zbytniego dostępu do komputera i tableta, a na telefonie Hang mi nie działa :(
Dziękuję ♥
UsuńJak słodko! ♥ Gdy czytałam ten rozdział, miałam aż wypieki na twarzy :D Szczerze to nie wiem, co napisać xd Strasznie mi się podobało ^^ Czyżby Aro zaprosił Iri na taką jakby randkę? W każdym razie nie mogę się doczekać co dalej z tym fantem :D
OdpowiedzUsuńNiesamowity jest ten ogród, ciekawie musi wyglądać z daleka. Taka mała zielona oaza wśród lodowej pustyni.
Trzymam też kciuki za Ankę. Co prawda, musi dorosnąć jeszcze do funkcji królowej, ale z czasem nauczy się podejmować dobre dla Arendelle decyzje ^^ Ten pomysł z dwoma listami był dobry, dzięki temu Elsa mogła zachować wszystkie niezbędne informacje dla siostry i jednocześnie mieć wytłumaczenie przed innymi.
Życzę duuużo zdrówka, weny i abyś uwierzyła w swoje możliwości ;) Piszesz naprawdę świetnie!
Twój Wafelek ♥
Dziękuję ^^
UsuńHehe, cieszę się, że ci się tak "strasznie" spodobało.
Pozdrawiam ciepło!
Kochana nie nasz za co przepraszać, ten rozdział tak jak wszystkie inne jeat super! Oj Iri Iri... Sama nie qiesz co czujesz. Super rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Pozdrawiam i weny :* <3
Dziękuję ♥
UsuńWiki -_- Ja ci zaraz dam ,,okropieństwo,,
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny, ja taki musiałabym pisać rok, a i tak nie byłby taki cudny, jak ten. Masz kobieto talent, i wbij sobie to do swojej makówki.
Czekam na next i życzę ci weny i powrotu do zdrowia!
Pozdrawiam i całuję <3
Dziękuję ♥
UsuńJak jeszcze raz sykrytykujesz samą siebie to dostanę szału! Świetnie piszesz i nawet nie próbuj zaprzeczać.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o rozdział to powiem co myślę:
Zakochana para Aro i Iri! Zakochana para! Zakochana para! Nananana!
Ja taki rozdział pisałabym do końca życia albo dłużej! BOSKI!
Całuski!
Dziękuję i również przesyłam buziaki ♥
UsuńUm... Na początku chciałabym przeprosić, że tak późno wstawiam komentarz. To po pierwsze.
OdpowiedzUsuńPo drugie: Rozdział jest świetny. Było kilka literówek, ale nie przeszkadzają w czytaniu. Ogólnie jest świetne!
Mam nadzieję, że coś "wyrośnie" od Aro i Iri ^^
Pozdrawiam, weny i dużo zdrowia :) ~Snowmoon
Na początku chciałabym przeprosić, że tak późno odpowiadam na komentarz, ale ten tydzień był okropny i... ugh...
UsuńDziękuję, a literówek jak zwykle nie widziałam, bo na kompie ich tak nie widać jak w wersji mobilnej.
Pozdrawiam ciepło!
Kochana!!! Dobrze, że wróciłaś, stęskniłam się za Tobą i Twoim opowiadaniem... nawet nie wiesz jak skakałam z radości, gdy zobaczyłam, że coś dodałaś.
OdpowiedzUsuńI błagam, nigdy więcej nie krytykuj swoich rozdziałów!
Masz kategoryczny zakaz!
Biedna Anna... wiem, co Elsa czuje, jednak już chyba kolejny raz odeszła bez pożegnania w cztery oczy, co jest niezbyt eleganckim zachowaniem...
Ciekawe, jak dalej potoczy się historia Jacka, mam nadzieję, że podczas podróży coś więcej zaskoczy ^^
No i Iri, Iri, Iri... Biedaczko, ty nawet nie wiesz o kogo może chodzić... ;)
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Dziękuję, aż mi się ciepło zrobiło na sercu gdy przeczytałam 1 zdanie.
UsuńTa... Elsa faktycznie źle robi i jest strasznym samolubem, ale cóż... to była spontaniczna decyzja...
Pozdrawiam ciepło! ♥
To tak... po pierwsze chciałam strasznie przeprosić, że w ostatnim czasie nie pisałam komentarzy, [mój laptop... ehh szkoda gadać (pisać)] ale wszystko czytałam na bieżąco. Po drugie sama już nie wiem co pisać wiadomo, że jesteś niesamowicie utalentowana, a Twoje opowiadanie czytam chętniej niż lektury szkolne, ale ciągłe pisanie "Świetny rozdział" zaczyna mi się robić nudne. Chodzi o to, że chciałabym napisać coś o wiele lepszego, coś co byłoby bardziej motywujące (co dla mnie niestety jest bardzo trudne i niezbyt mi to wychodzi). Po trzecie już bardziej odnośnie rozdziału to w końcu Jack z Elsą zaczynają od nowa. Bardzo się cieszę z takiego obrotu akcji i mam nadzieję, że będą razem szczęśliwi. A co do Irri i Aro to faktycznie wydaje się to trochę śmieszne :D Po czwarte NIGDY nie mów/pisz, że Twoje rozdziały to "okropieństwo", a jeszcze biorąc pod uwagę to, że byłaś chora to już w ogóle uważam go za mistrzostwo. Po piąte chętnie czytam to opowiadanie i z czystym serduchem mogę oznajmić iż jest rewelacyjne. Dobra wiem kiepski komentarz, ale to by było chyba na tyle.
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam i dużo, dużo weny!
Alissa
Nic nie szkodzi ;)Cieszę się, że wszystko czytałaś ^^
UsuńTaa... nasza wyczekiwana Jelsa w końcu wróciła xd
Och, chyba zaraz podam was do sądu, bo wszystkie mi wypisujecie groźby odnośnie tego, że nazwałam tak swój rozdział xd
Tylko że ja uważam, że on nie jest jakimś mistrzostwem i nie jestem z niego zadowolona...
I jak jeszcze raz powiesz, że Twój komentarz jest kiepski to nie dodam next;a przez kolejny miesiąc! Twoje komy należą do tych najbardziej motywujących i zawsze się szeroko uśmiecham gdy je czytam.
Pozdrawiam ciepło!