sobota, 7 listopada 2015

Rozdział XLV: „Lecz teraz każdy już jest wyrwany spod matni, wolny wśród ludzi-snów”

    „Dziś szósty grudnia” – pomyślałam i przygryzłam z uśmiechem wargę. Szybko zwiesiłam nogi z krawędzi łóżka i założyłam na stopy grube, ciepłe kapcie z bombelkami po bokach skaczącymi z każdym moim krokiem. Zgarnęłam z szafki torebkę na prezenty, nałożyłam na białe pidżamy w niebieską kratkę szary sweter do połowy ud, który pośpiesznie zapięłam zbiegając na dół. Zatrzymałam się u progu schodów i rozejrzałam się wolno trzymając prawą rękę na kolumnie służącej za początek balustrady. Kuchnia połączona z salonem świeciła pustkami, a ozdoby świąteczne swobodnie zwisały na drewnianych belach. Czerwone sofy błyszczały w świetle kolorach lampek, którymi obwieszona była duża, ciemnozielona choinka. W powietrzu roznosił się zapach ciasteczek, który wciągnęłam nosem z lekko przymkniętymi powiekami. Zwróciłam głowę w prawą stronę. Nad kominkiem, w którym trzaskał wesoło ogień, wisiał rząd czerwonych, wielkich skarpet, na których było wyszyte po jednym imieniu każdego mieszkańca bazy. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam w podskokach do kominka, od którego natychmiast poczułam ciepło. Powkładałam pojedyncze prezenty do kilku skarpet po czym szukałam chwilę w skupieniu mojego imienia na czerwonej części garderoby wodząc palcem od lewej do prawej strony nachylając się nieco. Nagle uśmiechnęłam się i chwyciłam skarpetę wypchaną po brzegi prezentami, na której widniał wyszyty, zielony napis „Elsa”. Rozejrzałam się w poszukiwaniu miejsca, w którym mogłabym usiąść. Cofnęłam się parę kroków i usiadłam radośnie na brązowej kanapie, przed którą znajdowała się przeźroczysta ława. Oczywiście nie mogło zabraknąć na niej okrągłych, brązowych ciasteczek z małymi kawałkami mlecznej czekolady. Włożyłam rękę do skarpety i jakby poszukując czegoś niezwykłego przymknęłam lekko oko patrząc gdzieś w dal. Chwyciłam jakąś małą paczuszkę i wyjęłam ją z entuzjazmem. Odwiązałam niebieską kokardkę i odwinęłam zielony, błyszczący papier w małe, złote gwiazdki. Uchyliłam wieczko i z ciekawością zajrzałam do kwadratowego pudełeczka wyłożonego czarną gąbką. Po środku widniała para kolczyków o długości ok 2,5 cm. Biżuteria zaczynała się od małych kwadracików i przechodziła w wiszące, perłowe łezki poprzez łańcuszek cieniutkich ogniw.
-Witam rannego ptaszka – usłyszałam radosny głos.
Zanim zdążyłam zlokalizować jego źródło poprzez ruch głowy Jack przeskoczył brązowe oparcie mebla i rozsiadł się obok mnie.
-Hej- odparłam uśmiechnięta.
-Co dostałaś? – zapytał białowłosy schylając się i sięgając po ciasteczko.
-Na razie zobaczyłam tylko kolczyki – roześmiałam się.
-Mmmm, dobry wybór- powiedział chłopak z pełną buzią- to prezent ode mnie- uśmiechnął się zawadiacko.
-Naprawdę!- rozszerzyłam oczy do granic możliwości- Dziękuję!- obdarzyłam chłopaka wdzięcznym uśmiechem.
Zabrałam się za resztę prezentów. Dostałam tradycyjnie kilka słodkich lasek i cukierków. Otrzymałam też prześliczną bransoletkę, wisiorek, spinki do włosów i zakolanówki, o których marzyłam od dobrych kilku miesięcy.
     Jack’owi dałam tradycyjnie perfumy, a dziewczynom biżuterię lub własnoręczne figurki. W dość krótkim czasie obok wokół mnie zebrała się cała grupka strażników rozpakowujących małe upominki, które, pomimo swojej wielkości, dawały mnóstwo radości. Oczy każdego błyszczały od szczęścia. Nikt nie przejmował się swoim strojem czy niesforną fryzurą. Ja nawet nie widziałam się w lustrze. Atmosfera była niesamowita i gdy na podłodze i ławie leżała wilka sterta papierków i wstążek wszyscy rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy prowadzić bardzo żywą rozmowę, od której po pewnym czasie bolał mnie brzuch od śmiechu.
     W końcu jednak trzeba było iść i w jakikolwiek sposób się ogarnąć, bo obiecałam sobie, że pojadę do Anny i zabiorę ją do domu.
***

     Zapukałam niepewnie do dużych, dwuczęściowych, lilowych drzwi ozdobionych granatowymi zawijasami. Otworzyła mi Anna uczesana w dwa warkoczyki i przyodziana w siwą spódnicę oraz kubraczek.
-Elsa! – siostra rzuciła się na mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.
Usiadłyśmy przy małym stoliczku na dwóch białych krzesełkach w pokoju Anny. Wypijając powoli herbatę opowiadałam rudej ostatnie wydarzenia. Nagle wielka gula ustała mi w gardle i nawet jeśli udało mi się wykrzesać z gardła jakikolwiek głos to on od razu się łamał. Łzy zebrały się pod powiekami, a ja tylko modliłam się w duchu, żeby nie spłynęły strumieniem po policzkach.
-J-Jasper zginął- powiedziałam krótko mrugając usilnie, żeby żadna łza nie zmoczyła mojego policzka.
Moja siostra od razu wstała i obdarzyła mnie czułym uściskiem, który jednak nie poprawił mojego stanu.
-Ale w każdym razie – trzeba zacząć się pakować, bo wracasz do domu- uśmiechnęłam się pewna tego, że ruda będzie skakała z radości.
Jednak gdy zobaczyłam jej zmieszaną minę naszły mnie wątpliwości. Ściągnęłam brwi zastanawiając się co się stało? Przecież jeszcze kilka tygodni temu Anka oddałaby wszystko żeby wrócić do Arendelle.
-Wiesz... – zaczęła ruda z spuszczoną głową – Poznałam chłopaka...
Moje oczy powiększyły się dwukrotnie, a twarz natychmiast zbledła.
-On... on ma na imię Kristoff... i tu mieszka, jest dobrym kolegą Julka... Kriss jest taki kochany... Nie chcę go zostawiać...
Nastąpiła chwila ciszy, ale w mojej głowie miałam tak ogromny natłok myśli, że nawet godzina minęłaby jak pięć minut.
-Widzę, że sporo się działo- powiedziałam wbijając w Ankę karcący wzrok i zacisnęłam wargi w wąską linię, a dłonie splotłam pod piersiami- Ładnie to tak mi nie dawać znać?- uniosłam brwi.
-Kiedy Ciebie nigdy nie ma! A nie pozwalałaś mi jechać ani na północ, ani do Arendelle! – rzuciła podnosząc głos – jak miałam ci powiedzieć, skoro mnie nie odwiedzałaś...?- zapytała już łagodnie , ze spuszczoną głową.
Najpierw moja twarz wykrzywiła się w grymasie zaskoczenia, ale potem zdałam sobie sprawę, że Anna ma rację.  Byłam zajęta tylko Jasper’em i użalaniem się nad sobą.
-Przepraszam...- zdołałam wykrzesać z siebie tylko tyle i zaczęłam gorączkowo szukać rozwiązania sytuacji- Ale przecież Kriss może zamieszkać w Arendelle... Jakbym się uparła to mogłabym ściągnąć też całą jego rodzinę...
-On nie ma rodziny- ucięła ruda.
-No więc załatwi mi się jakieś mieszkanie... Będzie dobrze.
Anna podniosła powoli głowę i z nadzieją spojrzała mi w oczy.
-Naprawdę?- zapytała jak małe dziecko, które nie może uwierzyć, że jedzie do Disneylandu.
-Mhm- przytaknęłam i odetchnęłam w duchu, że wszystko skończyło się dobrze – A teraz czas się pakować.
       Wstałam i podeszłam razem z rudą do szafy. Szybko napełniłyśmy trzy wielkie walizki i wyszłyśmy na dziedziniec uprzednio dziękując królowej i królowi Korony za możliwość pobytu Anny w ich królestwie. Patrząc na ekwipunek jaki miałam ze sobą zabrać stwierdziłam, że będę musiała zrobić z Hasai dwa kursy, a potem dać smoczycy konkretny posiłek. Za pierwszym razem wzięłam Annę i dwie walizki, a za drugim Kristoffa i jeden bagaż. Oczywiście zdążyłam przeprowadzić mały wywiad upewniający z blondynem.
     W Arendelle najpierw wskazałam Kriss’owi jego mieszkanie. Składało się ono z czterech, średniej wielkości pomieszczeń, ale blondyn wydawał się nimi zachwycony.
     Potem zajęłam się Anną. Uszykowałam jej pokój w innej komnacie niż ta, w której sypiała przed śmiercią taty. Bardzo się starałam. Zostały przywiezione białe, ręcznie wykonane meble z wysp południowych. Sama zadbałam o małe, cieszące oko detale. Powkładałam kilka zdjęć w dębowe ramki i poprosiłam o uszycie najdelikatniejszych i najlepszych firan w całym Arendelle. Wszystko było zapięte na ostatni guzik.

Z perspektywy Anny

     -Zapraszam – starsza siostra odtworzyła przede mną pudrowo – fioletowe drzwi ozdobione zielonymi zawijasami.
Przede mną roztoczył się tak niesamowity widok, że aż zaparło mi dech w piersiach! Po lewej stronie znajdowało się ogromne, białe łóżko z jasnofioletowym baldachimem przykryte kremową pościelą. Obok mebla stała mała szafka nocna na wysokich, zawijanych nogach i z srebrnymi uchwytami, na której stała lampka nocna. Z jej klosza zwisały przeźroczysto – fioletowe diamenciki, które na pewno pięknie będą odbijały światło. Podeszłam wolno do przedmiotu i odwróciłam się szybko w stronę białowłosej.
-To twoje dzieło, prawda?- zapytałam z uśmiechem wskazując na kryształki.
Widziałam takie w pokoju Elsy w domu North’a.
-No... może...- odparła z uśmiechem siostra.
Ściany pomieszczenia zdobiła pudrowo – fioletowa barwa, a białe i kremowe elementy sprawiały, że pokój nie wyglądał jak jedna, wielka landrynka.
     Do pokoju była przyłączona również łazienka, do której prowadziły białe drzwi niedaleko łóżka. Pomieszczenie było prawie całe w białych barwach. Jedyne elementy innego koloru to dwa  puchate dywany spoczywające na podłodze, kubeczek na szczoteczki do zębów, ręczniki i pudełko do mydła. Nigdy w życiu chyba nie byłam tak zachwycona  łazienką!
-Ojeju, ale ślicznie... I to wszystko dla mnie... Jakaś ty kochana!- rzuciłam się na Elsę i zmiażdżyłam ją w siostrzanym uścisku.

***

     Z perspektywy Elsy

     Cieszyłam się, że Annie podobał się pokój. Odnowa pałacu to było moje najmniejsze zmartwienie, bo z moją mocą zajęło to dwa dni. Rycerze wynieśli wszystko, co stworzyła Florence, a nawet meble, których niegdyś używali moi rodzice. Po prostu chciałam całkowicie zapomnieć o przeszłości. Po pewnym czasie od mieszkańców Arendelle dowiedziałam się, że portrety mojej rodziny i cenne dzieła sztuki zostały wyniesione do katakumb pod zamkiem, w których w zasadzie nigdy nie byłam. Jako dziecko nie było wolno mi tam wchodzić, a gdy przestałam być dzieckiem to zamek przejęła Florence. I tym sposobem nie miałam czasu na zakazane „wycieczki”. Po tym jak w zamku zostały tylko puste ściany napawające mnie grozą zaczęłam je pokrywać warstwą farby, co szło mi szybko – wystarczyło tylko machnąć ręką. Pokój Anny był chyba jedynym tak kolorowym miejscem w zamku. Chciałam napawać mieszkańców szczęściem, ale nie do tego stopnia, że ściany będą wyglądały jak kolorowe lizaki. Powierzchnie urządziłam w odcieniach szarości, błękitu i ecru. Uroku dodawała nowa, drewniana podłoga. Na koniec udekorowałam ściany korytarzy portretami moich rodziców. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Poza jednym pomieszczeniem. Zostało ono nie tknięte po tym jak wyniesiono stamtąd meble. Sala tronowa...
     Zostawiłam Annę samą w zamku i obiecałam, że będę ją codziennie odwiedzać. Bałam się zostawić ją samą, ale musiało minąć trochę czasu zanim miałam wyprowadzić się do Arendelle i rządzić na dobre państwem. Pomimo tego, że był to mój dom w głowie ciągle krążyły mi uciążliwe myśli, że tu zginął mój ojciec i Jasper- dwóch mężczyzn najważniejszych w moim życiu. To tu panowała Florence. To tu odbierała ofiarom młodość i wycinała im serca. Na samą myśl o tym przechodziły mnie ciarki.

***
     Siedziałam na szerokim parapecie obserwując śnieg opadający grubymi płatami na ziemię. Nie było to teraz dla mnie nic fascynującego, bo śnieg padał tu całym rokiem. W końcu to biegun północny. Patrzyłam ran na jakiś czas na ogromny globus iskrzący się milionem światełek. Elfy dzwoniące swoimi czapeczkami chrzątały się nosząc paczki i ozdoby świąteczne. Dotknęłam małym palcem szyby, a jej część natychmiast pokryła się delikatnym szronem. Nagle naszła mnie chęć odwiedzenia tajemniczego pokoju, w którym znajdował się równie tajemniczy album. Szybko pokonałam trasę, którą znałam już na pamięć i znalazłam się w pokoju. Usiadłam naprzeciwko dużego okna balkonowego obserwując gęsto padający śnieg.

Rozkwitam, oddycham wolnością
wzbudzoną z codziennej mgły
z ciemnego szronu historii
o lodowych figurach,

i choć koniec już nastał
inwazji ostrej jak lód
pocięta jestem nim sama
dusza boryka przez oczy,

Straciliśmy ja ona ty
lecz teraz każdy już jest
wyrwany spod matni*
wolny wśród ludzi-snów,

Boli mnie bardzo ta rana
rozrywa ją spojrzenie jutra
zasklepia teraźniejszość,
bo nadzieja przysnęła

Tą stratę można zapełnić
ale czymś innym już, niż
twoje ramiona - niekruszące się ciasto
niepachnące miętową maścią**

Wyrecytowałam cichutko. Napisałam ten wiersz jeszcze przed pogrzebem Jasper’a. I powtarzałam go tak często, że mówiłam go bez żadnego zająknięcia, nie skupiając się nawet na tym, by dobrze go powiedzieć.

***
     Szłam piaskową dróżką, wokół mnie znajdowały się kwieciste łąki skąpane w letnim świetle słońca. Delikatny, ciepły wiatr bujał na boki Makami, Chabrami i Rumiankami, których zapach wypełniał mój mały nosek.
     Biegłam co sił w nogach co chwilę odwracając się, by zobaczyć goniącego mnie Jasper’a. Na moje malinowe wargi co róż wkradał się szczery uśmiech. Blond włosy związane czerwoną wstążką w stylu lat 80-tych powiewały delikatnie na wietrze. Z radością chłonęłam wszystko co mnie otaczało, każdy szczęśliwy moment.
W końcu brunet mnie dopadł, a ja roześmiałam się szczerze i obróciłam w jego uścisku. Spojrzałam głęboko w jego magiczne oczy i pocałowałam go krótko, ale czule. Prawa ręka Jasper’a powoli zjechała na moje biodro, a potem nieco niżej aż chwycił w dłoń gruby materiał sukienki tak, że wypełniał jego całą garść i delikatnie przesuwał po moim udzie. Westchnęłam cicho i przygryzłam wargę.
     Znaleźliśmy się nagle w ciemnym pokoju. W słabym świetle kilku świec widziałam twarz Jasper’a stojącego blisko mnie. W jego oczach tańczyły iskry pożądania, których nigdy nie widziałam. W jego zwichrzone włosy wplecione było kilka płatków śniegu. Chłopak miał na sobie rozpiętą, granatową koszulę, która ukazywała jego nagi, wyrzeźbiony tors. Nie był jakoś niezwykle wysportowany albo wątły. Był idealny. Nadal patrzył na mnie i powoli, nie odrywając ode mnie wzroku zamknął moją talię w uścisku swoich rąk .Czułam jego bicie serca i  zapach perfum. Był tak seksowny, uwodzicielski i niegrzeczny, że jedyne czego w tej chwili pragnęłam to jego. Nie ważne co miał ze mną zrobić. Jego ciepły oddech na karku przyprawiał mnie o lekkie dreszcze podniecenia. Jego dłonie wędrowały bez celu po moich plecach. Jasper ostrożnie zbliżył swoje wargi do moich i połączył je w czułym pocałunku. Ułożyłam zimne dłonie na jego rozpalonej klatce piersiowej. Brunet zjechał powoli do mojej szyi prawie  nie odrywając ust od mojego ciała. Obdarował mnie ciepłym, czułym pocałunkiem, który wzmacniał się z każdą sekundą, a ja coraz bardziej odchylałam głowę do tyłu z rozkoszy. Miałam wrażenie, że płonę. Jasper drażnił ciepłymi pocałunkami płatki moich uszu i czule muskał rozpalone wargi. Jego język delikatnie drażnił moje podniebienie. Nigdy w życiu francuski pocałunek nie sprawiał mi tyle przyjemności. Przechodziły mnie lekkie dreszcze. Jeżyły się włoski na karku.
Odebrało mi rozum. Pragnęłam tylko Jasper’a. Chłopak powoli szedł przed siebie w stronę łóżka nie odrywając swoich warg od moich ust. Brunet ułożył mnie delikatnie na łóżku, a ja wzdychałam głęboko czując jego opuszki palców na wewnętrznej stronie moich ud. Przymknęłam powieki mogąc całkowicie się rozkoszować. Opuszki palców Jasper’a spoczęły na mojej szyi, a ja znów poczułam drażnienie na podniebieniu. Zanim się spostrzegłam leżałam na satynowej narzucie w samej koronkowej bieliźnie, ale pomimo tego nie było mi zimno. Cała płonęłam rozpalona dotykiem bruneta.
-Jesteś taka piękna..- powiedział Jasper rozmarzonym głosem całując mój brzuch i zerkając na mnie co jakiś czas.
Brunet przeniósł swoje wargi na moje częściowo odsłonięte piersi. Oddychałam głęboko co chwila wydając ciche pojękiwania. Jasper podniósł się lekko i spojrzał mi w oczy, a potem gwałtownie mnie pocałował przygryzając moje wargi. Oddałam pocałunek z taką samą przyjemnością ściągając z bruneta koszulę. Przeniosłam swoje smukłe dłonie na jego nagie, ciepłe plecy i gdy jeszcze gwałtowniej mnie pocałował wbiłam w jego skórę paznokcie, a potem przejechałam nimi po całej długości pleców Jasper’a. W odpowiedzi przygryzł jeszcze mocniej moją wargę, a ja pragnęłam tylko jego dotyku. Chłopak przygwoździł moje nadgarstki do łóżka, a ja przekręciłam głowę w prawą stronę odsłaniając większą część szyi muskanej co róż wargami.
     Nagle świece zgasły, a Jasper patrzył mi tylko groźnie w oczy. Ale w jego tajemniczych tęczówkach nie widziałam już pożądania. Patrzył na mnie stalowym wzrokiem zaciskając wargi w wąską linię.
„przecież on nie żyje...” pomyślałam i zaczęłam się szarpać. Ale on był za silny, nie mogłam wyrwać nadgarstków z jego uścisku.
-Mm, mm... – chłopak pokręcił głową z lekkim, mrocznym uśmiechem na ustach – byłaś bardzo niegrzeczna.... – jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a usta rozciągnęły się w szaleńczym uśmiechu.
Moja klatka piersiowa niespokojnie drżała przy każdym oddechu. Zaczęłam coraz mocniej szarpać się i krzyczeć, a nadgarstki piekły coraz bardziej. Gorące łzy zaczęły spływać po policzkach.  Serce szaleńczo przyśpieszyło. Bałam się.... Przeraźliwie się bałam....

     Obudziłam się z krzykiem. Spod zaciśniętych mocno powiek lał się potok gorących łez, który parzył mi skórę. Walczyłam, czułam dłonie zaciśnięte na moich nadgarstkach. Szarpałam się coraz mocniej.
-Elsa!!! Obudź się!!! Słyszysz?!
Odtworzyłam szeroko oczy wypełnione strachem. Oddychałam głęboko, a w piersi czułam głośne łomotanie serca. Uświadomiłam sobie, że moje nadgarstki trzyma Jack, który gdy zobaczył, że się ocknęłam natychmiast  je puścił.
-Elsa? Elsa?- mówił dalej.
Rozglądałam się szybko po pomieszczeniu i dopiero po dłuższym czasie uświadomiłam sobie, że to mój pokój oświetlany jedynie słabym światłem lampki nocnej. Czułam jak pot spływa po moich skroniach. Moje ciało przeszedł zimny dreszcz.
-Elsa, to tylko zły sen – białowłosy spojrzał mi głęboko w oczy – Tylko zły sen...- powtórzył, a ja wybuchłam płaczem, bo wiedziałam, że to co powiedział było prawdą.
-Ciiii.... – powiedział i pogładził mnie po ramieniu.
Nagle chłopak jakby ocknął się, wstał szybko z łóżka i przekręcił klucz w drzwiach otwierając je. Do pokoju wpadli wszyscy strażnicy z przerażonymi minami.
-Jak z nią?- zapytała zatroskana Ząbek.
-Już jest dobrze- powiedział Jack zerkając na mnie i ocierając dłonią czoło.
Obserwowałam całą tą sytuację skulona, przyciśnięta do ściany i roztrzęsiona. Nie doszło do mnie jeszcze w pełni co się ze mną dzieje.
     Jack znów usiadł na skraju mojego łóżka i po krótkiej chwili wszyscy stwierdzili, że trzeba dać mi odpocząć.  Luna wychodziła jako ostatnia.
-Jack, chodź- poganiła go przez ramię trzymając dłonią framugę drzwi.
-Przecież jej nie zostawię – powiedział podenerwowany białowłosy.
Twarz blondynki wykrzywił grymas zaskoczenia, ale po paru sekundach ocknęła się i zamknęła za sobą delikatnie drzwi.
-A teraz spróbuj zasnąć... Będę całą noc przy tobie...






*matnia – sytuacja bez wyjścia.
** wiersz autorstwa Vanfanell Viceroy, która prowadzi bloga Porwać dla żartów niebo, na którym jest więcej takich pięknych utworów ^^
Wiem, że strasznie długo czekałyście, ale w końcu jest. Przyznam się bez bicia, że mam okropne poczucie winy. Dlaczego? Dlatego, że zaczerpnęłam pomysł na sen z innego bloga. I miał być to tylko pomysł. A wyszło na to, że wydarzenia w tym śnie są bardzo podobne. Dlatego w ramach małego wynagrodzenia chciałam podać adres tego bloga i przeprosić jego autorkę po tysiąckroć!!! Przepraszam! Jack & Elsa - Love which was written in the stars
Naprawdę mi głupio i okropnie się czuję...
Mam nadzieję, że rozdział sam w sobie się spodobał i nie znienawidzicie mnie za to co zrobiłam...
Pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz przepraszam!



16 komentarzy:

  1. Zaraz przeczytam i dam ci kilometrowego koma ^^ (bo teraz gadam z przyjaciółką, ale tciiii.... :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc, droga Wiki... Jezu co to za sen?! Matko... Zryłaś mi psychikę... Teraz to ja się boję spojrzeć co się dzieje w ciemnym pomieszczeniu... No nie wiem czy ja dzisiaj zasnę xd W każdym razie pierwsza część (do momentu z tym snem) jest wspaniała. Świetnie opisałaś radość Elsy i innych strażników na widok prezentów ^^ (Ach niech już będą święta!) Anna poznała Kristoffa ^^ Co do snu... Okropny. Uwielbiam Jasper'a, ale ten sen jest chory. Wybacz. Nie podoba mi się on. Ale to TYLKO moje zdanie, więc spoko. Nie przejmuj się :* Jednym się podoba drugim nie... :D Ale generalnie to kolejny świetny rozdział! Na prawdę zazdroszczę ci takiego talentu pisarskiego. Mam nadzieję że Jack i El znów będą parą. Według mnie świetnie do siebie pasują (na moim blogu OL to im się rozmowa nie kleji... :/). Po za tym widać że Jack się wciąż troszczy o Els. ^^ Słodkie.
      No. Weny, buziaki, czasu i wszystkiego czego ci do szczęścia potrzeba.
      Mam nadzieję że mój komentarz ci się spodoba :3

      Usuń
  2. Kochana, chciałabym Ci dać nawet dwu kilometrowy komentarz, ale ja jak piszę długie komentarze to piszę delikatną krytykę, a jak czytam twoje opowiadanie wszystko jest idealne, ale mimo wszystko dla Ciebie się postaram, bo warto <3
    Na początku rozdziału pisze ''Dziś szósty grudnia'', a ja przeczytałam dwudziesty szósty i się zastanawiałam, co jest dwudziestego szóstego XD
    Opisy są cudowne, a pokój Ani również śliczny. Widzę, że pomimo tego, że Jack i Elsa nie są już Jelsą (XD) nadal się o nią troszczył. Z resztą się nie dziwię, w końcu takie uczucie nie może wyparować z dnia na dzień. Mam nadzieję, że nie długo oni znowu będą prawie jedną osobą, bo tak według mniemozna nazwać prawdziwą miłość. No i zbliżają się święta! YAY! XD Ale serio w realu też się z tego mega cieszę.
    Rozdział CUDOWNY!
    PS. Nadal zachwycam się playlistą :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział tak boski, że aż nieprawdopodobny! Nie wiem co napisać jeszcze. Najboski! Nie ma takiego słowa? Teraz już jest! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy uda mi się napisać "kilometrowy" komentarz, ale mam nadzieję, że taki w sam raz Cię nie zawiedzie xd Zacznę od złej strony, czyli kilku drooobnych literóweczek. To na tyle xd
    Podoba mi się pomysł ze snem i już zaczynało mi się robić ciepło, a na końcu taki dreszczyk. Mmm, lubię to. Pokój Ani jest przepiękny ♥ poniekąd, tak własnie wyobrażam sobie jedne z idealnych pokoi, znowu trafiłaś w dziesiątkę ^^ Fajnie, że jest już klimat świąteczny, bo i niedługo u nas się pojawi ;) Dobrze, że nie przedłużałaś opowiadania z tym klimatem do naszych realnych, kalendarzowych, bo musiałabyś to bardzo rozciągać i modyfikować na wszystkie sposoby, a tak to problem z głowy. Dziękuję, że dodałaś wiersz ♥ Cieszę się, że znalazł jakieś dobre spożytkowanie xd Ahh, czekam aż Jelsa powróci, chociaż Jasper'a jeszcze nie raz będę miło wspominać. Aż się uśmiechnęłam, gdy Jack powiedział Lunie, że nie zostawi Elsy samiej :D Po prostu banan na twarzy ^^ Podobała mi się przeplatana akcja i podział na perspektywy, chociaż chyba już przywykłam do jednej i stałej ^^ Ale nie mam nic przeciwko warkoczom perspektyw, powiem nawet, że może być ciekawie.
    To chyba na tyle ♥
    Weny, weny, weeeny i czasu ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział!!! Jestem zadowolona, że Jack znów interesuje się Elsą. Bo interesuje, jak mniemam...
    Ten sen... Wow, cudownie opisany. Wszystkie odczucia, emocje perfekcyjnie przedstawione, aż musiałam kilka razy przeczytać, żeby ogarnąć jego cudowność...
    Tak, to miał być długi komentarz, ale chyba coś nie wyszło :P Nie umiem powiedzieć nic ponadto, że to naprawdę idealny rozdział i że z chęcią przeczytam go jeszcze raz.
    I jeszcze jeden.
    I jeszcze.
    tak, będę czytać go tak długo, aż poczuję, że przeczytałam go dostateczną ilość razy.
    No i ten wiersz Wafelka - świetnie pasuje!
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana! Gratuluję tak cudownego rozdziału! Jeju! Dalej jestem pod wrażeniem i czytałam go z wypiekami na twarzy!
    Dziękuję Wanfanell, że napisała taki zajebisty wiersz i Ty Wiki mogłaś go wykorzystać! Pasuje tu idealnie!
    Jej! Ania wróciła do Arendelle XD i ma Kristoffa XD Jak czytałam opis pokoju Ani to nie wiem czemu, ale miałam banana na twarzy (dziś mam dość specyficzny humor i sama wiesz dlaczego XD). Ale ta cholerna sala tronowa....
    Ja mam chyba zbyt ubogi słownik by wyrazić swoją opinię do owego snu, więc powiem tylko wielkie WOW! (Do tego oklaski w tle i wiwaty by świetnie pasowały XD).
    Jack zostanie z Elsa przez całą noc XD (nie wiem czy pamiętasz radość Meridy jak udało jej się pogodzić rody i nie wychodzić za mąż, ale tak mniej wiecej tak wyglądała moja radość XD). Wyobrażenie miny Luny było bezcenne XD
    Trudno mi zebrać myśli, by napisać ładny komentarz, ale mam nadzieję, że wiesz jak bardzo rozdział mi się podobał.
    Cieplutko pozdrawiam i weny na kolejny tak cudny rozdział :*
    ~ Puli

    OdpowiedzUsuń
  7. Konkurs na najdłuższy komentarz, tak? Wezmę udział xD
    Rozdział jak zwykle: Świetny, śliczny, piękny, boski, cudowny i co tam jeszcze najlepsze :D naprawdę aż miło się czyta. Propos snu...nie musiałaś o tym wspominać xdd ja czytam tyle blogów że ledwo ogarniam co na którym :P gdybyś nie wspomniała nikt by się nie skapnął =] po za tym czyta się inne blogi po to by mieć wenę no nie? Tak że to nie jest żaden grzech i moim zdaniem świetnie to wyszło. Blog jest bardzo wyjątkowy, pewnie dlatego że jeden z nie wielu na którym Jack i Elsa całkowicie zerwali i oboje znaleźli kogoś innego. Choć mam nadzieję że do siebie wrócą i to szybko. W końcu to blog o jelsie. Wprawdzie wszystko jest możliwe ale i tak chyba każdy ma nadzieję że im się ułoży. Czekamy na next i jelse. Oczywiście nie ma pośpiechu, najważniejsze że że rozdziały są mega :) To taka moja opinia zakochanej jelsowiczki i... no oczym by tu jeszcze napisać żeby kom był długi xD hmy... Co masz dzisiaj na kolacje? Lubisz placki? A może wolisz marchewki? Jutro będzie pomidorowa? I najtrudniejsze pytanie... Kiedy next??? Tam, tam, tam... No... Z tym długim komem to mam nadzieje mi się udało xd starałam się. Następnym razem będzie konkurs na najwięcej komów. XD Ale kiedyś trzeba skończyć, prawda? No to weny, czasu, chęci i do następnego.
    PS uprzykszam się już jak mogę, co? XD



















    A takie coś się liczy? ( enter, enter, enter xdd)




    Pa

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nie wezmą udziału w konkursie na najdłuższy komentarz. Mój będzie krótki i pisany prosto z serca <3

    Ojej, ojej, ojej!!... Czekaj, jeszcze raz, OJEJ!
    Dobra wykrzyczałam się ;3

    Opis snu... taki romantyczny... Przyznam że na początku myślałam, że to będą tylko marzenia senne Elsy, ale to był koszmar...
    Wszystko było tak realistycznie opisane, każdy dotyk, dźwięk, ruch... nie wiem, czy bym tak potrafiła. zazdroszczę.
    No i Anna powróciła! Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę, dodatkowo jeszcze w Kristoffem. Oooo, tto moja ulubiona Disney'owska parka <3
    Szczerze, brakowało mi jej w ostatnich rozdziałach. Jestem przekonana, że gdyby Anka była obok Elsy podczas śmierci Jasper'a. Białowłosa o wiele lepiej by to zniosła ^^
    A to z tym wierszem... to hmmm, nie znam autorki bloga, ale gdyby cytat z mojej historii znalazłby się w Twojej cudownie wspaniałej opowieści, bardzo bym się cieszyła. Tym bardziej, że zrobiłaś jej reklamę ^^

    U mnie kolejny rozdział:*
    Pozdrawiam cieplutko (przyda się, zimno jest xd) i życzę naprawdę sporo weny i Tobie i autorce tego wierszyka, widać że ma ona talent do pisania i chyba nawet zajrzę na jej bloga. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tfu... blondwłosa... Fajny błąd xd hahahaha xd

      Usuń
    2. Elsa ma u mnie białe włosy ^^
      Lecę przeczytać :*

      Usuń
    3. To dobrze napisałam na początku... mylące to xD hahahaha

      Usuń
  9. Cudowny rozdział! Nie wiem, ale chyba jest długi xd
    Opis tych skarpetek i ogólnie Mikołajek był taki "Ale-to-jest-cudnie-opisane-trzymajcie-mnie-bo-nie-wytrzymam"
    Sen jest.... Taki... Dziwny. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.
    Jack tak się martwi ^^
    To taki "awwww" <3
    Koniec.
    Może mój komentarz nie jest długi i jakiś wspaniały (jak twój blog), ale mam nadzieję, że się ucieszysz ^^
    Weny, czasu i pozdrawiam ~Snowmoon

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje serce tiki tiki wtf robi tak aha.
    Matko
    Święta
    Czestochowo
    Zawału dostane.

    (Nie wcale nie mam pomysłu na koma, wcalr.:v)
    No ale
    Komentarz jest
    Nijaki, ale jest; v
    Pozdrawiam ;w;

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :* Chciałabym zaprosić Cię na nowy rozdział u mnie (wiem, straszny przerób mam, no ale co poradzisz na niekończącą się wenę? ;P)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiki kochana ,najdroższa. Wybacz! Na kolanach błagam o wybaczenie ,że nie komentowałam ,ale mój czas strasznie jest ograniczony. Rozdział jak zawsze powalający ,a ten sen..... moja zrujnowana psycha dosłownie wybuchła. Weny mnóstwo życzę ,gratulacje z tylu wyświetleń , dobrych ocen i chęć chodzenia do szkoły i cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń